Giorginio | strona 3 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Goleniowski zielony szlak rowerowy

Niedziela, 10 czerwca 2012

116.65 km, 30.00 km teren, 04:58 h, 23.49 km/h, maksymalnie: 37.80 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Darż-Różnowo-Przemocze-Tarnówko-Podańsko-Goleniów
Zielony szlak
Goleniów-Żdżary-Łaniewo-Krępsko-Miękowo-Żółwia Błoć-Niewiadowo-Glewice-stacja PKP Mosty-Burowo-Mosty


Od dłuższego czasu chodził za mną plan zrealizowania jednego ze szlaków rowerowych jaki posiada Goleniów i wybrałem szlak zielony który jest poprowadzony przez znaczną część Puszczy Goleniowskiej. Wybrałem opcję jazdy przez Przemocze aby dojechać do Goleniowa unikając wzmożonego ruchu samochodowego przynajmniej od Maszewa. Bez oporów docieram do Goleniowa zatrzymując się na chwilę przy pomniku obok kościoła w Podańsku.



Następnie docieram do Goleniowa gdzie znajduję Bramę Wolińską skąd zaczyna się szlak zielony i po krótkim odpoczynku ruszam dalej starając się odszukać tablice szlaku.









Niestety jestem niemiło rozczarowany z powodu skąpej ilości tabliczek i znaków na trasie , trzeba nieźle się nagimnastykować żeby odnaleźć właściwą drogę ale nie załamuję rąk myśląc , że tak pewnie jest na początku. W niewielkiej odległości od Goleniowa wbijam się na leśny szuter prowadzący do Żdżar gdzie natrafiam na odcinek specjalny w postaci grząskiego piachu gdzie koła wraz z obręczami zatapiają się całkowicie i o dalszej jeździe nie ma mowy i niestety zmuszony jestem prowadzić rower. Skąpe oznakowanie nie zachęca do kontynuacji jazdy bo co chwilę muszę zaglądać do przewodnika aby upewnić się , że jadę dobrze miejscami nawet myślę o rezygnacji.



Pokusa jednak jest silniejsza i niechętnie ale kontynuuję jazdę dalej docierając do Miękowa gdzie dokonuję zakupów w sklepie i chwilę odpoczywam na ławce.



Dalej asfaltem droga prowadzi do Żółwiej Błoci gdzie następuje kolejne urozmaicenie trasy i po raz kolejny jestem zmuszony jechać po szutrowo-piaszczystej drodze aby dotrzeć do asfaltówki prowadzącej do Niewiadowa.





Kolejnym przystankiem jest parking przydrożny gdzie znajduje się pomnik z wybitą datą i okazały świerk pospolity.





W niedługim czasie docieram do Niewiadowa gdzie przy Gowienicy znajduje się okazały dąb.



Aby wrócić na szlak zmuszony jestem wrócić się do lasu i odbić w lewo bo tak nakazuje drogowskaz. No i zaczęła się gehenna z powodu wielkich mas piasku na drodze w znacznym odcinku leśnym gdzie zmuszony jestem do prowadzenia roweru przez sporą część drogi. Nie znajduję drogowskazu w lesie i gubię drogę wyjeżdżając niedaleko Glewic gdzie przewodnik mówił , że miałem wyjechać na wprost owej miejscowości. Skręcam w lewo i po chwili jestem z powrotem na szlaku gdzie jakby piachu było mi mało to mam jeszcze bruk gdzie nieźle mnie wytelepało. Pomykając przez las docieram do stacji kolejowej i następnie asfaltem kawałek aby z powrotem odbić w las gdzie przypadkiem znajduję drogę bo drogowskaz informacyjny leży w rowie. Jakiemuś debilowi z niewiadomych powodów owy znak przeszkadzał i musiał go wyrwać. Przedzieram się przez las , łąki i docieram do Burowa gdzie kończę szlak darując sobie dojazd do Mostów dziurawą asfaltówką z powodu zaliczenia owego odcinka we wcześniejszym czasie. Po czym przez Maciejewo , Redło jadę w kierunku domu.





W zasadzie jestem lekko zniesmaczony jakością drogi i sposobem oznakowania szlaku bo w lesie stawia się metalowe słupki z tabliczkami , wydaje się na to kupę kasy i nie przynosi to zamierzonego efektu bo miejscowe debile sprzedają je na złom. Nie lepiej oznakować drzew ? Jak to ma miejsce w Łobzie i jego wszystkich szlakach , w tamtych okolicach można poruszać się praktycznie bez przewodnika. Muszę się głęboko zastanowić czy będę pokonywał pozostałe szlaki.

Kategoria 101-200, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Ruiny Pałacu w Karkowie

Czwartek, 7 czerwca 2012

79.06 km, 0.80 km teren, 02:54 h, 27.26 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: 21.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Dobropole-Chociwel-Karkowo-Kania-Nastazin-Wałkno-Sokolniki-Chlebówko-Białuń-Tolcz-Łęczyca-Parlino-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca

Wyśmienita pogoda dzisiejszego dnia zachęcała bardzo do skrobnięcia kilku kilometrów niestety samotnie bo nikogo nie udało się namówić do jazdy. Niedawno usłyszałem o ruinach pałacu w Karkowie i postanowiłem odwiedzić to miejsce bo jeszcze nie miałem okazji przebywać w tamtych stronach. Wyruszyłem lekko po południu bo grunt to dobrze się wyspać ( po ciężko przepracowanej nocy ) i pocisnąłem w kierunku Dobrej z powodu południowego wiatru , który lekko utrudniał mi jazdę. Po niespełna godzince jestem w Chociwlu gdzie zatrzymuję się na chwilę w sklepie na małe zakupy skąd ruszam dalej aby po chwili skręcić w prawo w kierunku Maszewa. Prawdę mówiąc jedzie się całkiem nieźle bo nawierzchnia drogi jest w całkiem niezłym stanie i po kilku minutach osiągam cel wyprawy.











Na miejscu zastałem ogrodzone ruiny Pałacu w postaci drewnianego płotu dość wysokiego i wyraźnym zakazem wstępu na teren posesji ponieważ jest to własność prywatna. Jednak pokusa zrobienia kilku fotek jest tak silna , że nie mogę się powstrzymać i nieśmiało wjeżdżam na teren posesji układając sobie plan w głowie w razie kłopotów udając zagubionego turystę. Na szczęście obyło się bez niespodzianek i dalej ruszyłem w drogę chcąc nieco urozmaicić trasę postanowiłem wydłużyć drogę jadąc przez Sokolniki , Białuń do Łęczycy. Niestety droga zamieniła się w ser szwajcarski i nieźle mnie wytrzęsło po tych wertepach. W Łęczycy ruszyłem z kopyta w kierunku domu bo zgodnie z przewidywaniami miałem sprzyjający wiatr.
Wracając do tych ruin pałacu tak na marginesie ciekawe czy dojdzie do remontu owych szczątków ? Byłby bardzo ciekawy obiekt gdyby znalazł się inwestor.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Rozkręcenie

Środa, 6 czerwca 2012

37.60 km, 0.00 km teren, 01:23 h, 27.18 km/h, maksymalnie: 42.90 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Ostatnimi czasy jakoś trudno wygospodarować mi czas na rower bo każda sprawa jest ważna lub ważniejsza od kręcenia i wymówka też się znajdzie na poczekaniu ale chyba czas najwyższy skończyć z tym zastojem i ostro wziąć się do roboty bo zawody w Wiśle zbliżają się wielkimi krokami. Dzisiaj wybrałem się sprawdzić jak mi pójdzie dość ostry wypadzik w mocnym tempie i niestety muszę przyznać , że nie było źle ale zawsze mogło być lepiej bo pojawiły się duże deficyty kondycyjne. Myślę , że małymi krokami dojdziemy do formy i wstydu na zawodach nie będzie. Tradycyjnie ruszyłem pożarówką w stronę Nowogardu , a następnie po przejechaniu całej drogi pocisnąłem w kierunku Kulic przez Jarchlino , Żabowo do Nowogardu aby odwiedzić Sebę wyłączonego z jazdy na jakiś czas ze względu na unieruchomienie prawego nadgarstka z powodu ostatniej wywrotki. Rehabilitacja potrwa jeszcze jakiś czas więc o rowerze nie ma mowy. Spiliśmy kawkę pogadaliśmy i udałem się w droge powrotną do domu.

Kategoria 0-50, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Ińsko

Piątek, 25 maja 2012

130.14 km, 3.50 km teren, 05:21 h, 24.33 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Waliszewo-Storkowo-Studnica-Czertyń-Ciemnik-Ińsko-Linówko-Długie-Starzyce-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Kolejna wyprawa w strony Ińskiego Parku Krajobrazowego w towarzystwie Huberta , który bardzo lubi tamtejsze okolice z oczywistych powodów jakimi są bardzo urokliwe krajobrazy. Po krótkiej rozmowie telefonicznej Hubert postanowił przyjechać do mnie (odwiedzając przy okazji rodziców) skąd razem ruszyliśmy na podbój ziemi Ińskiej. Dzisiejszego dnia jechało się dość trudno z powodu silnie wiejącego północno-wschodniego wiatru który miejscami nie pozwalał przekroczyć 20km/h. Droga po której się poruszaliśmy to bardzo fajna alternatywa od wzmożonego ruchu samochodowego gdzie równa nawierzchnia plus kilka podjazdów i zakrętów przebiegała bez oporów. Po dojechaniu do Węgorzyna robimy małe zakupy i ruszamy w kierunku Brzźniaka aby tam po dojechaniu do skrzyżowania odbić w prawo w kierunku Studnicy przez pustynne Storkowo przedłużając nieco trasę postanowiliśmy pojechać w okolicy pobliskiego poligonu. Miejscowy las osłonił nas od prześladującego wiatru który nie ustawał ani na chwilę miejscami przybierając na sile. Kilka kilometrów przed Ciemnikiem dostrzegamy w lesie drewnianą wieżę i decydujemy się aby obejrzeć ją z bliska gdzie zajmuje nam trochę czasu dotarcie do niej bo gęste poszycie leśne nie ułatwia zadania.











Bardzo solidna drewniana konstrukcja niegdyś służyła do obserwacji niestety popadła w ruinę i niebawem pewnie runie na ziemię. W pobliżu stał jakiś budynek po którym zostały tylko fundamenty. Po dojechaniu do Ińska odwiedzamy jezioro i chwilę odpoczywamy mocząc stopy w chłodnej wodzie bo na kąpiel jest jeszcze za wcześnie aczkolwiek amatorów zimnej kąpieli kilku było. Zimna woda przynosi ulgę mocno zmęczonym już nogom i lekko poprawia krążenie krwi. Na powrocie odbijamy w kierunku Linówka gdzie coraz mocniej zaczynam odczuwać zmęczenie bo ciągle wieje nam w pysk i nie zanosi się na poprawę. Po raz kolejny odwiedzamy zbiornik wodny tym razem w Chociwlu odpoczywając przez chwilę i przegryzając małe co nieco ruszamy dalej w kierunku Dobrej gdzie po drodze zatrzymujemy się kilka razy bo niestety zmęczenie bardzo daje się we znaki. Do domu dotarłem wykończony.
Dzięki kolego za fajną wyprawę i myślę , że do następnego wypadu w tamte okolice.

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Radowo Małe

Poniedziałek, 21 maja 2012

71.38 km, 20.29 km teren, 02:58 h, 24.06 km/h, maksymalnie: 52.50 km/h, temperatura: 25.0 ºC, rower: Kross

Pomimo wszelkich przeciwności losu w końcu udało mi się ruszyć gdzieś na rower. Miałem dość długą przerwę w kręceniu bo jak to zwykle bywa miałem sporo rzeczy do zrobienia i niestety rower musiał poczekać. Dzisiaj jednak nie wytrzymałem i postanowiłem , że muszę coś skrobnąć bo chyba zwariuję. Piękna słoneczna pogoda jaka pojawiła się za oknem dodatkowo zmotywowała do spędzenia (chociaż trochę) kilku chwil na stalowym rumaku. Szybki telefon do Huberta i po ustaleniu miejsca zbiórki w ekspresowym tempie wbiłem się w ubranie rowerowe i po chwili byłe już na drodze do Wierzbięcin. Całkiem niedawno kolega postanowił kupić sobie Kross Level A 3 na nieutwardzone bezdroża naszych pól i lasów bo jak stwierdził , że to będzie odpowiednia maszyna na takie eskapady. Planu na wycieczkę nie mieliśmy więc ruszyliśmy żwawo przed siebie w kierunku Dobrej aby dojechać do Osowa drogą zwiniętych torów kolejowych gdzie niegdyś miała miejsce linia łącząca Nowogard z Dobrą. Postanowiliśmy zaliczyć owy kawałek drogi ze względu na fakt , że Hubert nie miał jeszcze okazji nią jechać , a to bardzo fajny kawałek o dość równej nawierzchni. Dalej przez Bieniczki pomknęliśmy leśnymi duktami obfitującymi w sporą ilość plażowych piasków gdzie miejscami przeprawa była trudna ale na szczęście nie doszło do spotkania z glebą aby dotrzeć do Sienna Dolnego gdzie spotkała mnie nieprzyjemne spotkanie z miejscowym burkiem , który postanowił utrudnić nam jazdę najpierw obszczekując nas dookoła aby w pewnym momencie zatopić swoje kły w mojej łydce. Długo nie myśląc postanowiłem zadzwonić po stróżów prawa którzy przybyli na miejsce w przeciągu kilkunastu minut. Wprawdzie ugryzienie nie wyglądało na groźne ale jednak zawsze istniało ryzyko , że burek nie był szczepiony i istniała możliwość wystąpienia choroby. Jak szybko się pojawił tak szybko zniknął z pola widzenia bo nagle przypomniało się właścicielce o jego istnieniu ale na szczęście dla policjantów ustalenie adresu mieszkanki okazało się błahostką. Emocje sięgały zenitu gdy policjant (na otarcie łez) po chwili wybiegł z bloku z zaświadczeniem stwierdzającym , że pies był szczepiony i na szczęście przymusowe bolące zastrzyki nie były potrzebne. Postępowanie zakończyło się mandatowo i postanowiliśmy ruszyć dalej , a tak na marginesie z pewnego źródła wiem , że nie był to pierwszy przypadek ugryzienia przez tego psa więc może następnym razem zamiast mandatu kupią pieskowi smycz i kaganiec.
Wprawdzie lekko popsuł mi humor ale dalszy przebieg drogi odbywał się już bez niespodzianek i można było cieszyć się piękną pogodą. Dotarliśmy do Radowa Małego gdzie chwilę odpoczęliśmy na ławce przy oczku wodnym między blokami i przy okazji odwiedzając kolegę z pracy który polecił abyśmy odwiedzili kolejne oczko wodne znajdujące się przy wylocie z miejscowości za szkołą po prawej stronie. Swoją drogą bardzo ciekawe miejsce na piknik , grilla lub biwak , a dla wędkarzy eldorado bo znajdująca się tam ryba przyciąga wielu miejscowych amatorów wędkowania.







Następnie z Radowa ruszyliśmy w kierunku Radówka aby wbić się na część zielonego szlaku Łobeskiego przez las bardzo fajną i równą szutrówką gdzie bardzo przyjemnie się jechało i przy okazji zahaczyliśmy jezioro Głębokie chwilę biesiadując przy stoliku. Droga doprowadziła nas do miejscowości Strzmiele skąd udaliśmy się w drogę powrotna do domów.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wokół Jeziora Lubie

Czwartek, 3 maja 2012

185.12 km, 36.30 km teren, 08:15 h, 22.44 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Kumki-Drawsko Pomorskie
Szlak czerwony
Drawsko Pomorskie-Gudowo-Błędno-Lubieszewo-Zatonie-Sienica-Karwice-Dzikowo-Mielenko Drawieńskie-Drawsko Pomorskie
Powrót
Oleszno-Ziemsko-Studnica-Storkowo-Ińsko-Kamienny Most-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Długo planowana wycieczka w końcu doszła do skutku bo w planie mieliśmy bardzo ambitny plan przejechania jednego z najpiękniejszych jezior Pojezierza Drawskiego wzdłuż szlaku który został oznaczony kolorem czerwonym. Nie lada wyzwanie (przynajmniej dla mnie) zważywszy na ilość kilometrów do przejechania bo jak do tej pory nie miałem okazji mierzyć się z takim stanem rzeczy.
Zbiórka została ogłoszona na godzinę 8.00 przy ruinach pałacu w Wierzbięcinie gdzie bez trudu dojechałem lecz po krótkim telefonie od Shrinka dowiedziałem się , że Bartek złapał gumę i nieco się spóźnią więc postanowiłem wyruszyć im naprzeciw docierając do samego Nowogardu skąd wspólnie pomknęliśmy w kierunku Dobrej. Jazda odbywała się płynnie i bez większego wysiłku docieramy na miejsce gdzie czeka na nas Hubert aby dalej razem kontynuować jazdę. Po drodze ustalamy , że najlepiej będzie jechać do Węgorzyna bocznymi ścieżkami aby uniknąć ruchu samochodowego. Po dojechaniu do Mieszewa skręcamy w prawo jadąc bardzo malowniczą drogą obfitującą w niezliczoną ilość zakrętów i podjazdów z dala od wzmożonego ruchu blachosmrodów. Do Węgorzyna docieramy z małym poślizgiem gdzie czeka na nas Michuss skupiony na słuchaniu repertuaru , który zaserwował pobliski kościół sugerując nawet , że jeden z utworów Ave Maria jest dedykowany dla nas.



Konsultujemy trasę po której mamy zamiar dotrzeć (najlepiej z dala od głównych dróg) do Drawska Pomorskiego , a następnie dokonujemy małych zakupów w pobliskim sklepie wzbudzając zainteresowanie sprzedawcy dokąd jedziemy bo zachmurzone niebo zwiastuje ulewny deszcz. Po dalszej wymianie kilku zdań ruszamy na wcześniej obraną drogę zaproponowaną przez Huberta kołując przez Przytoń na Brzeźniak aby dzięki informacji miejscowej mieszkanki leśną drogą dotrzeć do miejscowości Kumki ,a następnie do Drawska Pomorskiego.





Na miejscu chwila odpoczynku , krótka sesja foto , posiłek i jazda na poszukiwanie dworca PKP skąd ma początek czerwony szlak i tu jazdę rozpoczęliśmy "pod prąd" ulicą jednokierunkową gdzie po chwili zatrzymuje nas policjant na motorze pouczając nas o konieczności jazdy dalej po chodniku i przy okazji udzielając cennych wskazówek jak dotrzeć na dworzec PKP. Baz trudu odnajdujemy drogę i docieramy na miejsce.



Oczom naszym ukazuje się pięknie odnowiony budynek dworca wraz z urzędem miejskim znajdującym się w środku ale jak to mówią komu w drogę temu .....
Rozpoczynamy jazdę po czerwonym szlaku gdzie oznakowanie jest całkiem przyzwoite i bez większych problemów poruszamy się po szlaku który okazuje się nie lada wyzwaniem pod względem trudności jazdy terenowej obfitującej w sporo stromych podjazdów. Pierwszy postój robimy przekraczając Drawę niedaleko za Drawskiem.



Jak już wspominałem szlak dość wymagający ale rekompensatą za wysiłek i trud włożony w jazdę były widoki krajobrazu jakie ukazywały się nam co kawałek wyrażając swój zachwyt w jednym bardzo popularnym słowie o kó..a , większość uczestników wyprawy co chwilę to powtarzała bo krajobrazy były naprawdę przednie.









Gdzieś w okolicy Sienicy zatrzymujemy się na chwilę po wyczerpujących leśnych odcinkach specjalnych mija nas liczna grupa cyklistów jak się później okazało gdy ich dogoniliśmy na leśnym parkingu pokonywali oni ten sam szlak co my i zatrzymali się na piknik przy Drawie. Grupa liczyła sporo uczestników z miejscowego PTTK oraz grupy strażaków. Szybko nawiązałem kontakt z uczestnikami wyprawy wymieniając doświadczenia i poglądy na temat Drawskich szlaków rowerowych. Niestety miła konwersacja przerwana została przez chłopaków bo czas był na kontynuowanie jazdy dalej.
Kilkukrotnie zatrzymujemy się jeszcze w lesie bo ilość odcinków specjalnych przechodzi wszelkie pojęcie i trzeba łapać szybko oddech na krótkich postojach.





Szlak ma swój koniec w Drawsku Pomorskim ale po krótkich konsultacjach rezygnujemy z ponownej jazdy do miasta i w miejscowości Mielenko Drawieńskie odbijamy w prawo aby wokół poligonu Drawskiego (największego w europie) przedzierać się w stronę Ińska. Rozstawione znaki informujące nie dają zapomnieć o strefie militarnej po której mamy przyjemność się poruszać aby w pewnym momencie urządzić mały popas przy Amfiteatrze Żołnierskim. Szkoda , że nikt z uczestników wycieczki nie dał się skusić na wykonanie małego repertuaru pod kopułą.





Prawdę mówiąc już chyba dawno nic tam się nie odbywało bo obiekt dawną świetność ma już dawno za sobą. Jesteśmy już dość wyczerpani i głodni więc celem jest jak najszybsze dotarcie do Ińska aby wrzucić co nieco na ruszt. Po dotarciu na miejsce niestety nic nie znajdujemy nad jeziorem więc postanawiamy szybko udać się do centrum gdzie działa miejscowa pizzeria oferując dość smaczne jedzonko ponieważ Bartek miał już przyjemność już tam konsumować. Naprawdę godna polecenia pizza postawiła nas na nogi i po spałaszowaniu ostatniego kawałka postanowiliśmy ruszyć do domów tym bardziej , że pora już dość późna. Tuż za Ińskiem żegnamy się z Michałem który odbija w lewo na Linówko , a my jedziemy do Chociwla. Pizza miała chyba jakieś niespotykane dodatki bo co niektórzy dostali takiego kopa , że mało nie pourywali łańcuchów grubo przekraczając 35 km/h . Mały odpoczynek w Chociwlu i jazda dalej z zawrotną prędkością mając na licznikach prawie po 150 km. jedziemy jakbyśmy dopiero zaczęli wyprawę. Po dotarciu do Dobrej żegnamy Huberta i dalej jedziemy w kierunku Ostrzycy gdzie Seba z Bartkiem żegnają się ze mną i dalej jadą sami.
Tego dnia pokonałem własne słabości i ustanowiłem swój rekord w ilości pokonanych kilometrów i czasu spędzonego w siodle.
Dzięki chłopaki za wspaniałą przygodę w której miałem przyjemność uczestniczyć , do następnego razu myślę , że na kolejnym szlaku Drawskim.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Niechorze

Niedziela, 29 kwietnia 2012

158.56 km, 4.00 km teren, 06:54 h, 22.98 km/h, maksymalnie: 45.30 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Zaplanowaliśmy sobie dzisiaj wyjazd nad morze ponieważ przebywał tam Bartek wraz ze swoją małżonką Milenką oraz Magdą (Kondzią) i na dzisiaj zaplanowali sobie powrót więc postanowiliśmy , że dołączymy do nich w drodze powrotnej. Wyjazd 8.00 spod domu wraz z Hubertem do Nowogardu gdzie po chwili dołącza do nas Darek i razem ruszamy w kierunku Gryfic. Postanowiliśmy ominąć główne arterie prowadzące nad morze z powodu wzmożonego ruchu i wybraliśmy opcje jazdy trasą alternatywną przez boczne miejscowości. Wprawdzie nawierzchnia po której jechaliśmy pozostawiała wiele do życzenia ale lepsze to od "pajaców" wyprzedzających na trzeciego i ocierających lusterkami o łokcie. Pogoda dzisiejszego dnia nie była zbyt przyjemna bo wprawdzie słońce niemrawo przebijało się przez chmury ale pólnocno- wschodni wiatr potęgował odczucie zimna. Bez większych przeszkód docieramy do Gryfic gdzie chwilę odpoczywamy przy fontannie i przy okazji uzupełniamy zapasy energii.



Dalej ruszamy na północ z Gryfic gdzie przy byłej cukrowni skręcamy w lewo do miejscowości Niekładź aby uniknąć jazdy drogą krajową po raz kolejny jedziemy bokami trasą po której jest bardzo znikomy ruch samochodowy. Kolejny postój robimy w Otoku , a dokładnie przy ruinach Neogotyckiego pałacu zbudowanego pod koniec XIX stulecia gdzie lata świetności ma już dawno za sobą. Po wojnie znajdowała się tam szkoła rolnicza , a od 1987 roku znajduje się w rekach prywatnych. Niestety nieużytkowany popadł w ruinę i po raz kolejny został wystawiony na sprzedaż.







Prawdę mówiąc szczerze wątpię w to , że znajdzie się jakiś inwestor który będzie chciał go zakupić bo niewiele już z niego zostało. Mijamy kolejne miejscowości po drodze nie zatrzymując się nigdzie po drodze aby na miejscu zameldować się przed godziną 12.00. Lekko zmęczeni trudami podróży postanowiliśmy poszukać jadłodajni aby wrzucić na ruszt nic innego jak kebaba. w między czasie docierają do nas znajomi i wspólnie biesiadujemy przy stoliku. Niestety nie trwa to zbyt długo bo robi się coraz zimniej i trzeba zbierać do jazdy. Prawdę mówiąc nie mam ochoty jechać nad wodę bo jestem tak przemarznięty ale jednak daję się namówić i na krótką chwilę odwiedzamy plażę w Niechorzu.



Następnie głupio byłoby nie podjechać do okazałej latarni morskiej na którą o wejściu na górę nie ma mowy bo wiatrzysko bardzo daje się we znaki.



Dalej jeszcze krótki postój przy ruinach kościoła w Trzęsaczu i jazda powrotna do domu tym razem inaczej niż przyjechaliśmy bo jedziemy przez Pobierowo.



W drodze powrotnej im dalej od morza tym cieplej więc trzeba nieco zdjąć wierzchniego ubrania i powoli mknąć przed siebie z pomocą sprzyjającego wiatru. Przed Golczewem dołącza do nas Seba i dalej jedziemy wspólnie do Nowogardu.
Pożegnawszy się z grupą jedziemy z Hubertem w towarzystwie Magdy aby odprowadzić ją do domu.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Betonówka

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012

84.94 km, 1.80 km teren, 03:27 h, 24.62 km/h, maksymalnie: 40.90 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Parlino-Storkówko-Małkocin-Klępino-Lubowo-Żarowo-Smogolice-Sowno-Przemocze-Różnowo Nowogardzkie-Darż-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Do południa miałem kilka spraw do załatwienia więc na rower miałem czas dopiero po obiadku ale jak na złość aura miała niestety (jak zwykle) inne plany bo pochmurne niebo co jakiś czas chlapało deszczykiem. Długo wahałem się czy podjąć wyzwanie i wybrać się na krótki wypad ale za namową kolegi Huberta , który oznajmił , że do odważnych świat należy postanowiliśmy ruszyć na południe ze względu na wiatr wiejący prosto w pysk. Droga praktycznie przebiegała bez większych incydentów poza oczywiście wyjątkami którymi okazali się debile w pędzących blachosmrodach wyprzedzając nas w odległości smyrającej nas lusterkami po łokciach , gdy z naprzeciwka nic nie jechało. Niestety nasze społeczeństwo będzie się jeszcze długo uczyło kultury na drodze. Jakoś udało nam się dojechać w jednym kawałku do betonówki gdzie Hubert złapał gumę zaraz po wjechaniu na pobocze aby nie jechać po śliskich kamieniach ku mojemu i Jego zdziwieniu gwóźdź wbił się bardzo nietypowo w tylna oponę zaginając się w skobel.





Niewielkim kawałkiem owej drogi przejechaliśmy kawałek aby skręcić w lewo na Storkówko mijając dalej po drodze kolejne miejscowości dotarliśmy do Żarowa gdzie zatrzymaliśmy się na chwile przy (nieczynnym) wiadukcie kolejowym nad Iną gdzie "kolejowi złomiarze" ni dobrali się jeszcze do niego.



Z Żarowa DDR pomknęliśmy do Sowna gdzie na betonówce postanowiliśmy wjechać na wiadukt nad nią i chwilę odpocząć.



Jazda od Przemocza do Maszewa po dziurawej asfaltówce niestety nie napawało optymizmem i gdybyśmy mieli więcej czasu to na pewno wybralibyśmy inną opcję. Po dotarciu do Maszewa z pomocą wiatru w ostrym tempie pocisnęliśmy do domu zatrzymując się jeszcze na chwilę w Dębicach na uzupełnienie energii bo brakowało mocy

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Po południowy wypadzik

Niedziela, 22 kwietnia 2012

52.49 km, 1.20 km teren, 02:09 h, 24.41 km/h, maksymalnie: 52.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

Jakoś nie zapowiadało się rano , że pogoda ulegnie poprawie bo stalowe chmury na niebie nie zwiastowały nic dobrego i na zmoknięcie na trasie jakoś nie miałem ochoty. Postanowiłem , że odłożę wypad do jutra w oczekiwaniu na lepszą aurę. Plany moje uległy jednak zmianie z powodu propozycji Huberta , który postanowił namówić mnie na małą przejażdżkę po okolicy bo po południu słońce jednak pokazało się na niebie i zrobiło się zdecydowanie cieplej. Trasa która obraliśmy prowadziła przez Korytowo , Jenikowo gdzie odbiliśmy w prawo aby pojechać z dala od ruchliwej szosy na Stargard. Po drodze mijaliśmy kolejne miejscowości Redło ,a następnie Węgorzyce gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę aby uwiecznić na focie ruiny późnogotyckiego kościoła z końca XV wieku zbudowany z kamienia polnego i głazów narzutowych uzupełnianych cegłą. Podczas zdobywania pomorza budynek został zniszczony w 1945 roku. Był to prosty kościół salowy, zbudowany na planie prostokąta.







Swoją drogą to pewien ewenement budowlany , że pozostała ściana frontowa budynku do dziś dnia stoi bez żadnego podparcia i jakoś nie zanosi się na zmiany. Dalej ruszyliśmy do Redła docierając do Osiny gdzie odbiliśmy w lewo w kierunku Maciejewa. Przebieg wycieczki lekko utrudniał nam wiatr , który miejscami dość mocno ograniczał nasze poczynania. Postanowiliśmy , że pojedziemy do Maszewa aby tam zatoczyć koło i wrócić do domu. Hubert zaproponował aby przy wjeździe do miejscowości tuż przed podjazdem pod górę przy stacji benzynowej skręcić w prawo w gruntową ścieżkę prowadzącą do miejskiego parku.





Zaskoczył mnie w bardzo pozytywnie fakt iż miejsce( nie znane mi do tej pory) bardzo ciche i spokojne z przeznaczeniem na wypoczynek. Na uwagę zasługuje również fakt , że przechodził tędy wiadukt kolejowy który został pocięty na złom przez dział mienia kolejowego. Dlaczego w tym cholernym kraju wszystko przelicza się na złotówki pomijając wartość historyczną i zabytkową ? Całkiem niedawno jeszcze bo w połowie lat 90 jeździły tędy pociągi.



Chwilę jeszcze pokręciliśmy się po tym urokliwym miejscu i postanowiliśmy udać się w drogę powrotną do domu. Tym razem wiatr okazała się sprzymierzeńcem i jechało się naprawdę komfortowo.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Szlak dziedzictwa architektury i techniki

Niedziela, 15 kwietnia 2012

136.12 km, 55.00 km teren, 06:18 h, 21.61 km/h, maksymalnie: 53.70 km/h, temperatura: 9.0 ºC, rower: Kross

Początek trasy
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Sielsko-Kraśnik Łobeski-Kąkolewice-Lesięcin-Łobez
Czarny szlak
Łobez-Łobżany-Prusinowo-Poradz-Klępnica-Lipce-Słonowice-Pęczerzyno-Tarnowo-Rynowo-Kol. Rynowo-Różnowo-Zagórzyce-Wysiedle-Kołodrąb-Łobez
Droga powrotna
Łobez-Unimie-Dobieszewo-Zachełmie-Meszne-Rekowo-Siedlice-Sułkowo-Mieszewo-Dobra-Ostrzyca

Na dzisiejszą wyprawę ustawiłem się z Hubertem gdzie po dojechaniu do Dobrej kolega zaproponował abyśmy wykręcili dzisiaj jeden ze szlaków Łobeskich , a dokładnie szlak czarny ponieważ nie miał jeszcze okazji poruszać się nim. Okolice Łobza to bardzo malownicze strony z dużą ilością stromych podjazdów i niezliczonych zakrętów. Trasa którą wybraliśmy okazała się dość wymagająca bo obfitowała w sporą ilość stromych pagórków gdzie trzeba było się lekko zmęczyć aby wszystkie pokonać. Jednak piękne krajobrazy i widoki zrekompensowały w zupełności małe ubytki w mocy. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się rewelacji ale nie było też tragedii zwłaszcza , że ostatnio niezbyt wiele jeździłem. Przeszkodą która sprawiała lekkie problemy na trasie okazał się oczywiście wiatr , który zawiewał z północnego wschodu potęgując odczucie chłodu i przeszywającego zimna bo z rękawicami (długopalczastymi) nie rozstawałem się przez całą wycieczkę.
Początek szlaku rozpoczyna się przy Nadleśnictwie Łobez przy ul. Bema w pobliżu elektrowni wodnej na Redze.
Ruszamy na północ rozpoczynając szlak który prowadzi przez liczne lasy , pola i łąki w niewielkim stopniu przebiega przez drogi asfaltowe. Nie powiem aby to była trasa łatwa do pokonania ponieważ liczne błotniste drogi i podjazdy sprawiały niezłe trudności w szczególności dla roweru trekkingowego jakim poruszał się Hubert. Pierwszy postój robimy przy wiadukcie nieczynnej linii kolejowej nad Regą w miejscowości Prusinowo około 300 metrów na północ od zabudowań wsi. Trójprzęsłowa budowa powstała na początku XX wieku , obecnie linia kolejowa nie jest użytkowana.



Dalej polna droga prowadzi do miejscowości Poradz gdzie znajduje się XIX-wieczny wiatrak holenderski o średnicy 10 metrów i wysokości 14 metrów gdzie szczyt konstrukcji wieńczy obracana głowica. Nie zatrzymywaliśmy się przy wiatraku ponieważ byliśmy tam niedawno na poprzedniej wycieczce. Spora ilość drogi pokrytej brukiem pozostawiła swój ślad na tylnej części pleców , doszło też do kilku niegroźnych upadków na grząskim piachu gdzie miejscami było go sporo. Kolejnym obiektem ciekawym do obejrzenia okazał się młyn nad Starą Regą w Tarnowie gdzie nie zatrzymywaliśmy się z powodu odbywającego się weseliska (lub poprawin).
Prawdę mówiąc popasów po drodze nie było zbyt wiele bo pochmurne niebo co jakiś czas dawało małe porcje deszczu i dlatego ciągle gnaliśmy do przodu. Przed Łobzem krótka chwila na postój przy elektrowni wodnej.



Po wjechaniu do miasta odpoczywamy jeszcze przez chwilę w miejskim parku skąd w dalszą drogę udajemy się drogą inną niż zwykle , a mianowicie przed wylotem z miasta skręcamy w lewo jadąc do miejscowości Dobieszewo gdzie po wdrapaniu się na stromy podjazd Hubert proponuje zobaczenie jeszcze panoramy Łobza ze Wzgórza Rolanda.



Dalej droga prowadzi pokrywając się po części zielonym szlakiem aby dotrzeć do drogi asfaltowej za Strzmielami.
Zaczyna brakować mi mocy ale na szczęście niezastąpiona puszka coli ratuje mi życie.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________