51-100, strona 1 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

51-100

Dystans całkowity:1707.78 km (w terenie 125.25 km; 7.33%)
Czas w ruchu:72:38
Średnia prędkość:23.51 km/h
Maksymalna prędkość:52.30 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:74.25 km i 3h 09m
Więcej statystyk

Fajne miejsce

Piątek, 19 października 2012

63.65 km, 8.70 km teren, 02:34 h, 24.80 km/h, maksymalnie: 40.30 km/h, temperatura: 10.0 ºC, rower: Kross

Skorzystałem z odrobiny czasu wolnego i postanowiłem w towarzystwie niezawodnego kolegi Seby pooddychać świeżym powietrzem. Temperatura na zewnątrz bardzo zachęca to tego typu aktywności w coraz bardziej kolorowych barwach jesieni. Kilka chwil na powietrzu naładowało baterie i dodało energii na kolejne dni. Po dotarciu do Nowogardu wspólnie obraliśmy kurs na północ aby jako cel obrać mały akwen wodny w okolicy Imna. Fajne ciekawe miejsce w środku lasu gdzie nie słychać zgiełku codziennego życia z dala od cywilizacji jednak nasza część społeczeństwa nie potrafi uszanować tego skrawka ziemi i pcha się terenowym samochodem po samo lustro wody. Pytanie tylko po co ?





Po kilkunastu minutach zmuszeni byliśmy kołować do domów bo kolega miał coś do załatwienia. Pomimo lekkiego wiatru jechało się całkiem znośnie.



Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Po południu

Wtorek, 28 sierpnia 2012

83.39 km, 0.00 km teren, 03:14 h, 25.79 km/h, maksymalnie: 48.70 km/h, temperatura: 22.0 ºC, rower: Kross

Wspólnie z Hubertem postanowiliśmy zrobić małą rundę wkoło komina jako , że wygospodarowaliśmy trochę czasu po południu. Całkiem znośna pogoda dawała niezłego kopa bo nawet lekko wiejący wiatr nie mógł na m przeszkodzić. Po dotarciu do Dobrej wspólnie ruszyliśmy w kierunku Chociwla przez Tucze , Bród gdzie docieramy bez przeszkód i obowiązkowo odwiedzamy miejscowe jezioro po czym jedziemy w kierunku Maszewa i dalej do domów. Prawdę mówiąc nie było czasu na zrobienie kilku fot bo wycieczka okazałą się (jak zwykle) treningiem.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Żerzyno

Wtorek, 19 czerwca 2012

60.10 km, 10.00 km teren, 02:23 h, 25.22 km/h, maksymalnie: 46.00 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Wreszcie nadeszła długo oczekiwana chwila aby odwiedzić dorzecze Regi w pobliżu Reska. Tereny bardzo urozmaicone i zarazem malownicze które zawsze chciałem dokładniej poznać i obejrzeć. Uporałem się ze swoimi sprawami i po południu zameldowałem się u Seby pod blokiem tuż po 14 i po chwili razem ruszyliśmy w kierunku owego miejsca. W zasadzie początek wycieczki odbywał się bez większych oporów i po dotarciu do Łosośnicy postanowiliśmy nieco uzupełnić zapasy płynów i zjeść małe co nieco. Ruszyliśmy dalej aby po kilku kilometrach odbić w lewo w brukową drogę prowadzącą do Żerzyna miejscowości położonej w zakolach Regi i Piaskowej. Żerzyno było jednym z nielicznych na Pomorzu Zachodnim ośrodkiem wytopu żelaza, a w I poł. XX w. - popularnym ośrodkiem łowieckim.
W II poł. XIX w. posiadłość przejął hrabia Ludwig Perponcher-Sedlnitzky - podkomorzy dworu pruskiego. Dwór z XIX w. oraz większość zabudowań majątku zostały zniszczony w 1945 r.



Po dotarciu na miejsce na uwagę zasługują ruiny kaplicy wraz z cmentarzem położonym obok. Ogólnie miejsce bardzo zniszczone i zaniedbane.







Dalej droga poprowadziła nas przez las do zerwanego mostu na Redze gdzie niestety nie mogliśmy zostać dłużej bo rządne naszej szlachetnej krwi cholerne komary nie dawały spokoju i trzeba było się szybko zbierać w dalszą drogę. Swoją drogą ciekawe czy ktoś (czyli gmina) nie myśli o odbudowie mostu ponieważ teren wokół został lekko uporządkowany. Po drodze jeszcze na chwile zatrzymywaliśmy się kilka razy aby uchwycić meandry Regi.







Następnie udaliśmy się w drogę powrotną do domu tą sama droga którą przyjechaliśmy zatrzymując się na chwile przy szczątkach dworca kolejowego gdzie niegdyś przechodziły tory. Dokładniejsze oględziny miejsca nie były możliwe ze względu na ogrom robactwa wokół nas.



W drodze powrotnej miejscami dochodziło do pokazu swoich sił w jechaniu na czas ze sporymi prędkościami. Jestem zmuszony odwołać wszystko co mówiłem o spadku formy kolegi ponieważ równo dotrzymywał mi kroku szczególnie po niedawno odbytej rekonwalescencji.
Dzięki za fajną wycieczkę i pokazanie ciekawych miejsc.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Ruiny Pałacu w Karkowie

Czwartek, 7 czerwca 2012

79.06 km, 0.80 km teren, 02:54 h, 27.26 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: 21.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Dobropole-Chociwel-Karkowo-Kania-Nastazin-Wałkno-Sokolniki-Chlebówko-Białuń-Tolcz-Łęczyca-Parlino-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca

Wyśmienita pogoda dzisiejszego dnia zachęcała bardzo do skrobnięcia kilku kilometrów niestety samotnie bo nikogo nie udało się namówić do jazdy. Niedawno usłyszałem o ruinach pałacu w Karkowie i postanowiłem odwiedzić to miejsce bo jeszcze nie miałem okazji przebywać w tamtych stronach. Wyruszyłem lekko po południu bo grunt to dobrze się wyspać ( po ciężko przepracowanej nocy ) i pocisnąłem w kierunku Dobrej z powodu południowego wiatru , który lekko utrudniał mi jazdę. Po niespełna godzince jestem w Chociwlu gdzie zatrzymuję się na chwilę w sklepie na małe zakupy skąd ruszam dalej aby po chwili skręcić w prawo w kierunku Maszewa. Prawdę mówiąc jedzie się całkiem nieźle bo nawierzchnia drogi jest w całkiem niezłym stanie i po kilku minutach osiągam cel wyprawy.











Na miejscu zastałem ogrodzone ruiny Pałacu w postaci drewnianego płotu dość wysokiego i wyraźnym zakazem wstępu na teren posesji ponieważ jest to własność prywatna. Jednak pokusa zrobienia kilku fotek jest tak silna , że nie mogę się powstrzymać i nieśmiało wjeżdżam na teren posesji układając sobie plan w głowie w razie kłopotów udając zagubionego turystę. Na szczęście obyło się bez niespodzianek i dalej ruszyłem w drogę chcąc nieco urozmaicić trasę postanowiłem wydłużyć drogę jadąc przez Sokolniki , Białuń do Łęczycy. Niestety droga zamieniła się w ser szwajcarski i nieźle mnie wytrzęsło po tych wertepach. W Łęczycy ruszyłem z kopyta w kierunku domu bo zgodnie z przewidywaniami miałem sprzyjający wiatr.
Wracając do tych ruin pałacu tak na marginesie ciekawe czy dojdzie do remontu owych szczątków ? Byłby bardzo ciekawy obiekt gdyby znalazł się inwestor.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Betonówka

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012

84.94 km, 1.80 km teren, 03:27 h, 24.62 km/h, maksymalnie: 40.90 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Parlino-Storkówko-Małkocin-Klępino-Lubowo-Żarowo-Smogolice-Sowno-Przemocze-Różnowo Nowogardzkie-Darż-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Do południa miałem kilka spraw do załatwienia więc na rower miałem czas dopiero po obiadku ale jak na złość aura miała niestety (jak zwykle) inne plany bo pochmurne niebo co jakiś czas chlapało deszczykiem. Długo wahałem się czy podjąć wyzwanie i wybrać się na krótki wypad ale za namową kolegi Huberta , który oznajmił , że do odważnych świat należy postanowiliśmy ruszyć na południe ze względu na wiatr wiejący prosto w pysk. Droga praktycznie przebiegała bez większych incydentów poza oczywiście wyjątkami którymi okazali się debile w pędzących blachosmrodach wyprzedzając nas w odległości smyrającej nas lusterkami po łokciach , gdy z naprzeciwka nic nie jechało. Niestety nasze społeczeństwo będzie się jeszcze długo uczyło kultury na drodze. Jakoś udało nam się dojechać w jednym kawałku do betonówki gdzie Hubert złapał gumę zaraz po wjechaniu na pobocze aby nie jechać po śliskich kamieniach ku mojemu i Jego zdziwieniu gwóźdź wbił się bardzo nietypowo w tylna oponę zaginając się w skobel.





Niewielkim kawałkiem owej drogi przejechaliśmy kawałek aby skręcić w lewo na Storkówko mijając dalej po drodze kolejne miejscowości dotarliśmy do Żarowa gdzie zatrzymaliśmy się na chwile przy (nieczynnym) wiadukcie kolejowym nad Iną gdzie "kolejowi złomiarze" ni dobrali się jeszcze do niego.



Z Żarowa DDR pomknęliśmy do Sowna gdzie na betonówce postanowiliśmy wjechać na wiadukt nad nią i chwilę odpocząć.



Jazda od Przemocza do Maszewa po dziurawej asfaltówce niestety nie napawało optymizmem i gdybyśmy mieli więcej czasu to na pewno wybralibyśmy inną opcję. Po dotarciu do Maszewa z pomocą wiatru w ostrym tempie pocisnęliśmy do domu zatrzymując się jeszcze na chwilę w Dębicach na uzupełnienie energii bo brakowało mocy

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Po południowy wypadzik

Niedziela, 22 kwietnia 2012

52.49 km, 1.20 km teren, 02:09 h, 24.41 km/h, maksymalnie: 52.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

Jakoś nie zapowiadało się rano , że pogoda ulegnie poprawie bo stalowe chmury na niebie nie zwiastowały nic dobrego i na zmoknięcie na trasie jakoś nie miałem ochoty. Postanowiłem , że odłożę wypad do jutra w oczekiwaniu na lepszą aurę. Plany moje uległy jednak zmianie z powodu propozycji Huberta , który postanowił namówić mnie na małą przejażdżkę po okolicy bo po południu słońce jednak pokazało się na niebie i zrobiło się zdecydowanie cieplej. Trasa która obraliśmy prowadziła przez Korytowo , Jenikowo gdzie odbiliśmy w prawo aby pojechać z dala od ruchliwej szosy na Stargard. Po drodze mijaliśmy kolejne miejscowości Redło ,a następnie Węgorzyce gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę aby uwiecznić na focie ruiny późnogotyckiego kościoła z końca XV wieku zbudowany z kamienia polnego i głazów narzutowych uzupełnianych cegłą. Podczas zdobywania pomorza budynek został zniszczony w 1945 roku. Był to prosty kościół salowy, zbudowany na planie prostokąta.







Swoją drogą to pewien ewenement budowlany , że pozostała ściana frontowa budynku do dziś dnia stoi bez żadnego podparcia i jakoś nie zanosi się na zmiany. Dalej ruszyliśmy do Redła docierając do Osiny gdzie odbiliśmy w lewo w kierunku Maciejewa. Przebieg wycieczki lekko utrudniał nam wiatr , który miejscami dość mocno ograniczał nasze poczynania. Postanowiliśmy , że pojedziemy do Maszewa aby tam zatoczyć koło i wrócić do domu. Hubert zaproponował aby przy wjeździe do miejscowości tuż przed podjazdem pod górę przy stacji benzynowej skręcić w prawo w gruntową ścieżkę prowadzącą do miejskiego parku.





Zaskoczył mnie w bardzo pozytywnie fakt iż miejsce( nie znane mi do tej pory) bardzo ciche i spokojne z przeznaczeniem na wypoczynek. Na uwagę zasługuje również fakt , że przechodził tędy wiadukt kolejowy który został pocięty na złom przez dział mienia kolejowego. Dlaczego w tym cholernym kraju wszystko przelicza się na złotówki pomijając wartość historyczną i zabytkową ? Całkiem niedawno jeszcze bo w połowie lat 90 jeździły tędy pociągi.



Chwilę jeszcze pokręciliśmy się po tym urokliwym miejscu i postanowiliśmy udać się w drogę powrotną do domu. Tym razem wiatr okazała się sprzymierzeńcem i jechało się naprawdę komfortowo.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wiosenny atak zimna

Niedziela, 1 kwietnia 2012

98.92 km, 25.50 km teren, 04:41 h, 21.12 km/h, maksymalnie: 35.00 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Nowogard - Kościuszki - Węgorza - Niewiadowo - Wierzchosław - Widzeńsko - Krokorzyce - Zielonczyn - Krokorzyce - Widzeńsko - Babigoszcz - Łożnica - Czermnica - Strzelewo - Świerczewo - Nowogard-Ostrzyca

Trudno było dzisiaj wyjść z domu bo aura niestety w ostatnim czasie nie napawa optymizmem z powodu szalejącego wiatru i przeszywającego zimna. Miałem małą przerwę w kręceniu więc dzisiaj postanowiłem gdzieś się ruszyć pomimo niesprzyjających warunków pogodowych ruszyłem w kierunku Nowogardu gdzie czekali na mnie Seba i Bartek. Pierwotnie plan zakładał , że wybierzemy się dookoła jeziora Woświn ale z uwagi na fakt iż Seba z Bartkiem niedawno tam byli to zaproponowałem abyśmy wybrali się do Zielonczyna na wzgórze widokowe. Niestety pólnocno-zachodni wiatr nieco hamował nasze zapędy bo miejscami bardzo dawał się we znaki. Po opuszczeniu Nowogardu pojechaliśmy polną drogą do miejscowości Kościuszki skąd dalej asfaltem dotarliśmy do Węgorzy gdzie prawie w połowie miejscowości skręciliśmy w prawo ponieważ Seba zaproponował jazdę dalej szutrówką w kierunku Niewiadowa. W sumie całkiem nieźle się jechało tylko miejscami piach lekko utrudniał poruszanie się ale to nie miało większego znaczenia. Krótki postój przy pomnikowym dębie w Niewiadowie przy przepływającej Gowienicy bo niestety po męczącej jeździe leśną szutrówką jesteśmy lekko zgrzani i dłuższy postój nie jest wskazany z powodu zimna.



Po opuszczeniu miejscowości przez krótki czas jedziemy asfaltem bo po dojechaniu do lasu po raz kolejny Seba proponuje jazdę szutrówką (żeby nie było za łatwo) , która okazała się bardzo wymagającym odcinkiem terenu o nawierzchni w postaci bardzo luźnego piachu gdzie jazda to prawdziwe wyzwanie i oczywiście wypompowanie z sił. W końcu dotarliśmy do drogi nr. 3 gdzie przecięliśmy ją i dalej ruchomymi piaskami przez las dotarliśmy do asfaltówki , która doprowadziła nas do Widzieńska skąd prosto pojechaliśmy dalej do punktu widokowego w Zielonczynie.













Niestety nie było chętnego aby zjechał w dół więc ruszyliśmy w drogę powrotną jadąc przez Widzieńsko skręciliśmy w lewo gdzie dojechaniu do szlaku dawnej linii wąskotorówki po raz kolejny zastosowaliśmy skrót. Wbiliśmy się w lekki szok bo początkowo jechało się super , a gdzieś mniej więcej w połowie droga szutrowa skończyła się i zaczęła się jazda po lekko wystających podkładach kolejowych i miejscami bez tych podkładów z głębokimi dziurami. Swoją drogą ciekawe dlaczego ten odcinek nie został ukończony ??? Mogła by to być fajna droga z Babigoszczy do Stepnicy. Miejmy nadzieję , że kiedyś się tego doczekamy.



Kolejny etap to droga przez okoliczne miejscowości bez większych przeszkód z wiatrem w plecy docieramy do Nowogardu gdzie pożegnaliśmy się.
Po drodze łapie nas mżawka , która na szczęście nie trwa długo.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Golczewskie rondo

Piątek, 23 marca 2012

66.30 km, 3.30 km teren, 02:37 h, 25.34 km/h, maksymalnie: 40.60 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Pogoda wyśmienita ale niestety niezbyt wiele czasu na jazdę z uwagi na liczne obowiązki domowe. Udało mi się wyrwać przed 12 bo z powrotem musiałem być na 15. Brakowało trochę pomysłu jak wykorzystać tak niewiele czasu więc postanowiłem w pierwszej kolejności skrobnąć kawałek lasu , a następnie asfaltem przez Nowogard do Golczewa.










Pierwszy raz zatrzymuję się w Błotnie aby uchwycić piękny okaz Dębu szypułkowego , który znajduje się w niewielkiej odległości od drogi asfaltowej przy wjeździe do miejscowości. Jadąc w tamtą stronę wiatr lekko odczuwalny ale nie sprawiał większych problemów.
Droga powrotna przebiegała bez oporów bo lekki zefirek wiał w plecy.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Rozlewisko Iny

Sobota, 3 marca 2012

97.58 km, 15.25 km teren, 03:48 h, 25.68 km/h, maksymalnie: 42.90 km/h, temperatura: 5.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Parlino-Grabowo-Stargard Sczeciński-Klępino-Lubowo-Rogowo-Poczernin-Stawno-Tarnówko-Tarnowo-Danowo-Budzieszowice-Maciejewo-Redło-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Korzystając w pełni z uroków nadchodzącej wiosny postanowiłem dotlenić się trochę na małym wypadzie po okolicy. Prawdę mówiąc nie planowałem nic długiego z prostego powodu , że jutro ruszamy na podbój Szczecina oraz niemiec. Nie mam pojęcia co się ze mną dzisiaj działo bo miałem takiego powera w nogach , że jechałem i nie odczuwałem żadnego zmęczenia. Wyjazd do Stargardu po dość ruchliwej drodze krajowej bez najmniejszych problemów ze strony kierowców na czterech kołach , wyprzedzanie z zachowaniem odpowiedniej odległości (nie na żyletki). Jazda nadzwyczaj dobra ze względu na osiągnięte wysokie prędkości z niewielkim wschodnim wiaterkiem , który nie mógł mnie powstrzymać. Wbijam się na przedmieścia Stargardu po godzince z haczykiem i od razu kołuję na Klępino gdzie uwagę zwraca rozszalała Ina , która wystąpiła ze swoich brzegów w dość poważnym stopniu. Skręciłem w lewo betonową płytówką i zobaczyłem nieszczęśliwego kierowcę , który próbował przejechać po częściowo zalaną drogą do Żarowa co zakończyło się fiaskiem bo auto odmówiło posłuszeństwa na środku przejazdu. Gdy dotarłem na miejsce to już inni kierowcy udzielili pomocy w postaci wyholowania auta na suchy ląd.





Zrobiłem jeszcze kilka fotek i ruszyłem w dalszą drogę.



Wybrałem opcję jazdy w terenie kołując do Lubowa po całkiem niezłej szutrówce gdzie już tempo nieco spadło bo wiaterek lekko nasilił się i przyhamował moje zapędy.



Dalej do Poczernina poruszam się fajną asfaltówką (wprawdzie trochę nierówną) gdzie ruch pojazdów jest bardzo znikomy i jazda sprawia wiele przyjemności. Na miejscu zaopatruję się w miejscowym sklepiku w potrzebną energię na dalszą drogę. Po raz kolejny wybieram opcję terenową jadąc prosto po leśnych duktach o bardzo zróżnicowanej nawierzchni (od piaszczystej po błotko i bruk) wyjeżdżając.... na krajowej 142 (tzw. hitlerówce) po czym odbijam w lewo i docieram do skrzyżowania Sowno-Przemocze ale jeszcze jadę kawałek dalej do wiaduktu nad Iną.



Nawrotka i skręt dwa razy w lewo na niedawno poznaną szutrówkę prowadzącą do Bolechowa gdzie nie dojeżdżam do końca bo po dotarciu do asfaltu skręcam w prawo i wbijam się do Stawna i następnie Tarnówka zatrzymując się na chwilę przy pozostałościach wieży.





Opuszczając miejscowość w przepięknej dębowej alejce atakują mnie dwa kundle wbiegając na przemian pod koła ale na szczęście szybko nudzą się zabawą i zostają w tyle. Po dotarciu do Tarnowa skręcam w lewo docierając do Danowa , a następnie do Budzieszowic i Maciejewa.
Korzystam z "Monterskiego skrótu" i w Maciejewie cisnę w prawo w drogę po której jedzie się niezbyt komfortowo bo podłoże to gruby tłuczeń na którym niegdyś kładziono masę asfaltową (pewnie ktoś uznał , że droga nie jest już potrzebna) i docieram do Redła.



W domu jestem tuż po zachodzie słońca. Ciekaw jestem czy nie przesadziłem dzisiaj z tymi kilosami.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Wołowiec

Środa, 29 lutego 2012

61.80 km, 10.70 km teren, 02:46 h, 22.34 km/h, maksymalnie: 39.30 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Kulice-Jarchlino-Konarzewo-Zabówko-Zabowo-Boguszyce-Wołowiec-Wierzchy-Miętno-Nowogard-Ostrzyca

Padła propozycja aby wyskoczyć dzisiaj gdzieś śmignąć po okolicy bo jak zwykle to bywa nie było zbyt wiele czasu na długie eskapady. Wyruszyłem na spotkanie z Sebą na końcu pożarówki aby tam przemyśleć plan dzisiejszej wycieczki. Aura niestety nie była zbyt zachęcająca do jazdy bo nieustająca mżawka lekko dokuczała i nie napawała niestety optymizmem , zwłaszcza po ostatnich pięknych słonecznych dniach. Prawdę mówiąc nie bardzo lubię takiej słoty (szaro , buro i ponuro) ale z kolei nie mamy na to wpływu więc trzeba przystosować się do każdych warunków atmosferycznych (no może prawie wszystkich)jakie panują. Podstawowy plan zakładał , że zrobimy jakąś rundkę w koło komina więc ruszyliśmy w kierunku Kulic gdzie po dojechaniu do Jarchlina odbiliśmy lekko w lewo aby dojechać do Konarzewa gdzie znajduje się rodzinny dom rodziny Von Bismarck.





W zasadzie obiekt swoją dawną świetność ma już daleko za sobą bo jest nie użytkowany od lat i nic dokoła się nie dzieje (w sensie remontu).
Historyczny obiekt popada niestety w ruinę. Więcej na ten temat tutaj.

Ruszyliśmy dalej lokalną drogą asfaltową (kiepskiej jakości) dojeżdżając do Żabowa gdzie odbiliśmy w prawo aby dotrzeć do Boguszyc. Opuszczając miejscowość wjechaliśmy na drogę ułożoną z płyt jumbo aby dotrzeć do Wołowca.
Po przejrzeniu mapy (byliśmy tam po raz pierwszy) ruszyliśmy do przodu będąc w przekonaniu , że dojedziemy do Wierzchów. Droga , która prowadziła przez las nie była najlepszej jakości (pełno błota i kałuż) i tak doszliśmy do wniosku dedykując gdzie my kó..a jasteśmy ?
Nie było czasu na odwrót (chociaż były takie zamiary) i gnaliśmy przed siebie dalej do przodu najeżdżając na pewną przeszkodę.





Przeprawa udała się i dalej już bez przeszkód dojechaliśmy do drogi brukowej żeby dostać się do asfaltówki łączącej Płoty z Golczewem. Po drodze jeszcze krótka fota żelaznego mostu kolejowego i dalej w drogę bo spóźnienie Seby coraz bardziej się powiększa.





Musieliśmy nieco zwiększyć tempo aby być trochę szybciej w domu.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________