samotnie, strona 1 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:1313.03 km (w terenie 124.66 km; 9.49%)
Czas w ruchu:54:44
Średnia prędkość:23.99 km/h
Maksymalna prędkość:50.60 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:65.65 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Jazda próbna

Czwartek, 23 sierpnia 2012

33.60 km, 0.00 km teren, 01:17 h, 26.18 km/h, maksymalnie: 50.60 km/h, temperatura: 22.0 ºC, rower: Kross

W końcu udało mi się odebrać rumaka z naprawy i czym prędzej popędziłem wypróbować jak się sprawuje. Zgodnie z moimi przewidywaniami maszyna sprawowała się znakomicie i bez większych problemów jazda przebiegała sprawnie i jedynie kilka drobnych regulacji przerzutki w czasie jazdy mnie zatrzymywała.

Kategoria 0-50, samotnie
Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Po pracy

Czwartek, 5 lipca 2012

46.81 km, 0.00 km teren, 01:42 h, 27.54 km/h, maksymalnie: 40.60 km/h, temperatura: 24.0 ºC, rower: Kross

Przez spory kawałek czasu skutecznie unieruchomiony dzięki nabytemu urazowi kręgosłupa od poczynań rowerowych. Niestety zmuszony byłem do brania sprej serii zastrzyków i nie bardzo mogłem utrzymać tyłek na miejscu ale na szczęście iniekcja skutecznie mnie podleczyła i dziś mogłem dosiąść swojego rumaka i gdzieś pognać.
Niewiele ale na początek dobre i tyle zwłaszcza po długiej przerwie. Traska przebiegała przez Korytowo , Jenikowo i dalej do Nowogardu przez Dobrą i do domu. Po drodze krótki postój na małą fotkę fajnie wyglądającej rośliny.



Kategoria 0-50, samotnie
Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Goleniowski zielony szlak rowerowy

Niedziela, 10 czerwca 2012

116.65 km, 30.00 km teren, 04:58 h, 23.49 km/h, maksymalnie: 37.80 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Darż-Różnowo-Przemocze-Tarnówko-Podańsko-Goleniów
Zielony szlak
Goleniów-Żdżary-Łaniewo-Krępsko-Miękowo-Żółwia Błoć-Niewiadowo-Glewice-stacja PKP Mosty-Burowo-Mosty


Od dłuższego czasu chodził za mną plan zrealizowania jednego ze szlaków rowerowych jaki posiada Goleniów i wybrałem szlak zielony który jest poprowadzony przez znaczną część Puszczy Goleniowskiej. Wybrałem opcję jazdy przez Przemocze aby dojechać do Goleniowa unikając wzmożonego ruchu samochodowego przynajmniej od Maszewa. Bez oporów docieram do Goleniowa zatrzymując się na chwilę przy pomniku obok kościoła w Podańsku.



Następnie docieram do Goleniowa gdzie znajduję Bramę Wolińską skąd zaczyna się szlak zielony i po krótkim odpoczynku ruszam dalej starając się odszukać tablice szlaku.









Niestety jestem niemiło rozczarowany z powodu skąpej ilości tabliczek i znaków na trasie , trzeba nieźle się nagimnastykować żeby odnaleźć właściwą drogę ale nie załamuję rąk myśląc , że tak pewnie jest na początku. W niewielkiej odległości od Goleniowa wbijam się na leśny szuter prowadzący do Żdżar gdzie natrafiam na odcinek specjalny w postaci grząskiego piachu gdzie koła wraz z obręczami zatapiają się całkowicie i o dalszej jeździe nie ma mowy i niestety zmuszony jestem prowadzić rower. Skąpe oznakowanie nie zachęca do kontynuacji jazdy bo co chwilę muszę zaglądać do przewodnika aby upewnić się , że jadę dobrze miejscami nawet myślę o rezygnacji.



Pokusa jednak jest silniejsza i niechętnie ale kontynuuję jazdę dalej docierając do Miękowa gdzie dokonuję zakupów w sklepie i chwilę odpoczywam na ławce.



Dalej asfaltem droga prowadzi do Żółwiej Błoci gdzie następuje kolejne urozmaicenie trasy i po raz kolejny jestem zmuszony jechać po szutrowo-piaszczystej drodze aby dotrzeć do asfaltówki prowadzącej do Niewiadowa.





Kolejnym przystankiem jest parking przydrożny gdzie znajduje się pomnik z wybitą datą i okazały świerk pospolity.





W niedługim czasie docieram do Niewiadowa gdzie przy Gowienicy znajduje się okazały dąb.



Aby wrócić na szlak zmuszony jestem wrócić się do lasu i odbić w lewo bo tak nakazuje drogowskaz. No i zaczęła się gehenna z powodu wielkich mas piasku na drodze w znacznym odcinku leśnym gdzie zmuszony jestem do prowadzenia roweru przez sporą część drogi. Nie znajduję drogowskazu w lesie i gubię drogę wyjeżdżając niedaleko Glewic gdzie przewodnik mówił , że miałem wyjechać na wprost owej miejscowości. Skręcam w lewo i po chwili jestem z powrotem na szlaku gdzie jakby piachu było mi mało to mam jeszcze bruk gdzie nieźle mnie wytelepało. Pomykając przez las docieram do stacji kolejowej i następnie asfaltem kawałek aby z powrotem odbić w las gdzie przypadkiem znajduję drogę bo drogowskaz informacyjny leży w rowie. Jakiemuś debilowi z niewiadomych powodów owy znak przeszkadzał i musiał go wyrwać. Przedzieram się przez las , łąki i docieram do Burowa gdzie kończę szlak darując sobie dojazd do Mostów dziurawą asfaltówką z powodu zaliczenia owego odcinka we wcześniejszym czasie. Po czym przez Maciejewo , Redło jadę w kierunku domu.





W zasadzie jestem lekko zniesmaczony jakością drogi i sposobem oznakowania szlaku bo w lesie stawia się metalowe słupki z tabliczkami , wydaje się na to kupę kasy i nie przynosi to zamierzonego efektu bo miejscowe debile sprzedają je na złom. Nie lepiej oznakować drzew ? Jak to ma miejsce w Łobzie i jego wszystkich szlakach , w tamtych okolicach można poruszać się praktycznie bez przewodnika. Muszę się głęboko zastanowić czy będę pokonywał pozostałe szlaki.

Kategoria 101-200, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Ruiny Pałacu w Karkowie

Czwartek, 7 czerwca 2012

79.06 km, 0.80 km teren, 02:54 h, 27.26 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: 21.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Dobropole-Chociwel-Karkowo-Kania-Nastazin-Wałkno-Sokolniki-Chlebówko-Białuń-Tolcz-Łęczyca-Parlino-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca

Wyśmienita pogoda dzisiejszego dnia zachęcała bardzo do skrobnięcia kilku kilometrów niestety samotnie bo nikogo nie udało się namówić do jazdy. Niedawno usłyszałem o ruinach pałacu w Karkowie i postanowiłem odwiedzić to miejsce bo jeszcze nie miałem okazji przebywać w tamtych stronach. Wyruszyłem lekko po południu bo grunt to dobrze się wyspać ( po ciężko przepracowanej nocy ) i pocisnąłem w kierunku Dobrej z powodu południowego wiatru , który lekko utrudniał mi jazdę. Po niespełna godzince jestem w Chociwlu gdzie zatrzymuję się na chwilę w sklepie na małe zakupy skąd ruszam dalej aby po chwili skręcić w prawo w kierunku Maszewa. Prawdę mówiąc jedzie się całkiem nieźle bo nawierzchnia drogi jest w całkiem niezłym stanie i po kilku minutach osiągam cel wyprawy.











Na miejscu zastałem ogrodzone ruiny Pałacu w postaci drewnianego płotu dość wysokiego i wyraźnym zakazem wstępu na teren posesji ponieważ jest to własność prywatna. Jednak pokusa zrobienia kilku fotek jest tak silna , że nie mogę się powstrzymać i nieśmiało wjeżdżam na teren posesji układając sobie plan w głowie w razie kłopotów udając zagubionego turystę. Na szczęście obyło się bez niespodzianek i dalej ruszyłem w drogę chcąc nieco urozmaicić trasę postanowiłem wydłużyć drogę jadąc przez Sokolniki , Białuń do Łęczycy. Niestety droga zamieniła się w ser szwajcarski i nieźle mnie wytrzęsło po tych wertepach. W Łęczycy ruszyłem z kopyta w kierunku domu bo zgodnie z przewidywaniami miałem sprzyjający wiatr.
Wracając do tych ruin pałacu tak na marginesie ciekawe czy dojdzie do remontu owych szczątków ? Byłby bardzo ciekawy obiekt gdyby znalazł się inwestor.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Rozkręcenie

Środa, 6 czerwca 2012

37.60 km, 0.00 km teren, 01:23 h, 27.18 km/h, maksymalnie: 42.90 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Ostatnimi czasy jakoś trudno wygospodarować mi czas na rower bo każda sprawa jest ważna lub ważniejsza od kręcenia i wymówka też się znajdzie na poczekaniu ale chyba czas najwyższy skończyć z tym zastojem i ostro wziąć się do roboty bo zawody w Wiśle zbliżają się wielkimi krokami. Dzisiaj wybrałem się sprawdzić jak mi pójdzie dość ostry wypadzik w mocnym tempie i niestety muszę przyznać , że nie było źle ale zawsze mogło być lepiej bo pojawiły się duże deficyty kondycyjne. Myślę , że małymi krokami dojdziemy do formy i wstydu na zawodach nie będzie. Tradycyjnie ruszyłem pożarówką w stronę Nowogardu , a następnie po przejechaniu całej drogi pocisnąłem w kierunku Kulic przez Jarchlino , Żabowo do Nowogardu aby odwiedzić Sebę wyłączonego z jazdy na jakiś czas ze względu na unieruchomienie prawego nadgarstka z powodu ostatniej wywrotki. Rehabilitacja potrwa jeszcze jakiś czas więc o rowerze nie ma mowy. Spiliśmy kawkę pogadaliśmy i udałem się w droge powrotną do domu.

Kategoria 0-50, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Po lesie

Czwartek, 12 kwietnia 2012

29.49 km, 20.00 km teren, 01:30 h, 19.66 km/h, maksymalnie: 40.30 km/h, temperatura: 9.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia postanowiłem pośmigać trochę po leśnych duktach bo stan nawierzchni większości okolicznych tras jest w "dobrym" stanie. Miałem kilka dni przerwy w kręceniu więc dlatego wybrałem teren bo pogoda niezbyt pewna i do tego spadek formy. Las jednak okazał się pozytywnym wyborem dlatego , że hulający wiatr bardzo dawał się we znaki i do tego co chwilę pokropywał niewielki deszcz. Będąc niedaleko bobrowej tamy postanowiłem sprawdzić postępy w budowie ale niestety nie zastałem budowniczych przy pracy , pewnie mieli przerwę.





Wyjechałem w pobliżu parkingu leśnego skąd dalej pojechałem terenem w kierunku Długołęki aby po chwili ponownie znaleźć się na polnej drodze gdzie początkowo lekko straciłem orientację w terenie bo trasa okazała się bardzo wymagająca i miejscami byłem zmuszony prowadzić rower z powodu głębokich kolein i błota , które zrobiły chyba terenowe pojazdy. Jednak udało mi się uchwycić na focie prawdopodobnie Czaplę Szarą , która gniazdowała na mokradłach.





Zdjęcie tablicy bardzo dokładnie odzwierciedla jakość terenu wkoło ze względu na spore ilości błotka na drodze i liczne podtopienia terenu w lesie.
Jakoś udało mi się dotrzeć do Nowogardu skąd pognałem przez Długołękę do domu.
Muszę jednak częściej robić takie wypady bo kondycha lekko siadła.

Kategoria teren, samotnie
Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Golczewskie rondo

Piątek, 23 marca 2012

66.30 km, 3.30 km teren, 02:37 h, 25.34 km/h, maksymalnie: 40.60 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Pogoda wyśmienita ale niestety niezbyt wiele czasu na jazdę z uwagi na liczne obowiązki domowe. Udało mi się wyrwać przed 12 bo z powrotem musiałem być na 15. Brakowało trochę pomysłu jak wykorzystać tak niewiele czasu więc postanowiłem w pierwszej kolejności skrobnąć kawałek lasu , a następnie asfaltem przez Nowogard do Golczewa.










Pierwszy raz zatrzymuję się w Błotnie aby uchwycić piękny okaz Dębu szypułkowego , który znajduje się w niewielkiej odległości od drogi asfaltowej przy wjeździe do miejscowości. Jadąc w tamtą stronę wiatr lekko odczuwalny ale nie sprawiał większych problemów.
Droga powrotna przebiegała bez oporów bo lekki zefirek wiał w plecy.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Wokół jeziora Miedwie

Niedziela, 11 marca 2012

163.83 km, 10.40 km teren, 06:57 h, 23.57 km/h, maksymalnie: 41.50 km/h, temperatura: 8.0 ºC, rower: Kross

Korzystając z pięknego dnia jaki się zapowiadał postanowiłem w końcu zrealizować swój plan objechania jeziora Miedwie dokoła niestety nie znajdując kompana do jazdy. Wyruszyłem jak zwykle ruchliwą drogą w kierunku Stargardu w całkiem przyzwoitym tempie bo wiatr miałem w plecy i jechało mi się całkiem nieźle osiągając cel bardzo szybko. Po przejechaniu miasta wbijam się na DDR-kę i po przejechaniu kilku kilometrów docieram do Zieleniewa odwiedzając po drodze Promenadę nad Miedwiem.







Powoli poruszam się ścieżkami bo muszę zwracać szczególną uwagę na tłumy przemieszczające się po ścieżkach. Po opuszczeniu jeziora dalej wbijam się na DDR-kę i tuż za Morzyczynem skręcam w lewo i docieram do miejscowości Jęczydół gdzie wybór drogi okazuje się zupełnie nie trafiony przede wszystkim z powodu nieznajomości terenu i bezsensownemu błądzeniu polnymi drogami. W pewnym momencie dotarłem do byłej strzelnicy wojskowej i będąc przekonany , że jadę prawidłowo dotarłem do ...bramy skąd niezwłocznie wróciłem się do wcześniejszego skrzyżowania i ruszyłem w lewo docierając do Bielikowa tracąc po drodze sporo energii z powodu wmordewindu i jazdy po polu.



Niestety to był dopiero początek moich "schodów" jakie miały miejsce w dalszej części jazdy. Tak to jest "kto drogi skraca to do domu nie wraca" ale na szczęście z przebojami udało mi się jednak dotrzeć do domu w jednym kawałku.
Po przejechaniu Bielikowa droga prowadzi do miejscowości Kołbacz skąd ponownie wybieram opcję na "skróty" tym razem nie żałując swojej decyzji bo docieram do Dębiny będąc przekonany , że dotrę do Komorówka. Wybieram opcję jazdy po płytach jumbo i po raz kolejny jestem zaskoczony bo wyjechałem w zupełnie innym miejscu niż przypuszczałem , a dokładnie na krajowej drodze nr.3. W zasadzie tak powinienem jechać od początku ale skrótów mi się zachciało. Na szczęście po równiutkim asfalcie jedzie się nader dobrze z powodu sprzyjającego wiatru i po głowie kołatają mi myśli aby pojechać przez Pyrzyce ale po głębszym przemyśleniu odstępuję od realizacji planu z powodu ....oczywiście wiatru.
Przed Żabowem skręcam w lewo mijając kolejne miejscowości docieram do Okunicy. Sielanka niestety skończyła się bo dalszy etap jazdy odbywał się pod wiatr.



Prędkość spadła radykalnie i 20-stkę niestety trudno było przekroczyć tracąc przy tym niesamowite ilości energii. Zmuszony jestem do robienia częstszych przerw bo powoli zaczyna brakować mi sił do kontynuacji.
Kontynuuję jazdę po ruchliwej krajówce docierając do Warnic skąd obieram kierunek na Koszewo gdzie na otwartej przestrzeni toczę potężną walkę z wmordewindem zużywając wszystkie zapasy żywności jakie posiadam. W Kunowie uzupełniam zapasy i ruszam dalej docierając do DDR-ki skąd jadę do domu tą samą drogą którą przyjechałem.
Do domu docieram po zmroku.

Kategoria 101-200, samotnie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Rozlewisko Iny

Sobota, 3 marca 2012

97.58 km, 15.25 km teren, 03:48 h, 25.68 km/h, maksymalnie: 42.90 km/h, temperatura: 5.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Parlino-Grabowo-Stargard Sczeciński-Klępino-Lubowo-Rogowo-Poczernin-Stawno-Tarnówko-Tarnowo-Danowo-Budzieszowice-Maciejewo-Redło-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Korzystając w pełni z uroków nadchodzącej wiosny postanowiłem dotlenić się trochę na małym wypadzie po okolicy. Prawdę mówiąc nie planowałem nic długiego z prostego powodu , że jutro ruszamy na podbój Szczecina oraz niemiec. Nie mam pojęcia co się ze mną dzisiaj działo bo miałem takiego powera w nogach , że jechałem i nie odczuwałem żadnego zmęczenia. Wyjazd do Stargardu po dość ruchliwej drodze krajowej bez najmniejszych problemów ze strony kierowców na czterech kołach , wyprzedzanie z zachowaniem odpowiedniej odległości (nie na żyletki). Jazda nadzwyczaj dobra ze względu na osiągnięte wysokie prędkości z niewielkim wschodnim wiaterkiem , który nie mógł mnie powstrzymać. Wbijam się na przedmieścia Stargardu po godzince z haczykiem i od razu kołuję na Klępino gdzie uwagę zwraca rozszalała Ina , która wystąpiła ze swoich brzegów w dość poważnym stopniu. Skręciłem w lewo betonową płytówką i zobaczyłem nieszczęśliwego kierowcę , który próbował przejechać po częściowo zalaną drogą do Żarowa co zakończyło się fiaskiem bo auto odmówiło posłuszeństwa na środku przejazdu. Gdy dotarłem na miejsce to już inni kierowcy udzielili pomocy w postaci wyholowania auta na suchy ląd.





Zrobiłem jeszcze kilka fotek i ruszyłem w dalszą drogę.



Wybrałem opcję jazdy w terenie kołując do Lubowa po całkiem niezłej szutrówce gdzie już tempo nieco spadło bo wiaterek lekko nasilił się i przyhamował moje zapędy.



Dalej do Poczernina poruszam się fajną asfaltówką (wprawdzie trochę nierówną) gdzie ruch pojazdów jest bardzo znikomy i jazda sprawia wiele przyjemności. Na miejscu zaopatruję się w miejscowym sklepiku w potrzebną energię na dalszą drogę. Po raz kolejny wybieram opcję terenową jadąc prosto po leśnych duktach o bardzo zróżnicowanej nawierzchni (od piaszczystej po błotko i bruk) wyjeżdżając.... na krajowej 142 (tzw. hitlerówce) po czym odbijam w lewo i docieram do skrzyżowania Sowno-Przemocze ale jeszcze jadę kawałek dalej do wiaduktu nad Iną.



Nawrotka i skręt dwa razy w lewo na niedawno poznaną szutrówkę prowadzącą do Bolechowa gdzie nie dojeżdżam do końca bo po dotarciu do asfaltu skręcam w prawo i wbijam się do Stawna i następnie Tarnówka zatrzymując się na chwilę przy pozostałościach wieży.





Opuszczając miejscowość w przepięknej dębowej alejce atakują mnie dwa kundle wbiegając na przemian pod koła ale na szczęście szybko nudzą się zabawą i zostają w tyle. Po dotarciu do Tarnowa skręcam w lewo docierając do Danowa , a następnie do Budzieszowic i Maciejewa.
Korzystam z "Monterskiego skrótu" i w Maciejewie cisnę w prawo w drogę po której jedzie się niezbyt komfortowo bo podłoże to gruby tłuczeń na którym niegdyś kładziono masę asfaltową (pewnie ktoś uznał , że droga nie jest już potrzebna) i docieram do Redła.



W domu jestem tuż po zachodzie słońca. Ciekaw jestem czy nie przesadziłem dzisiaj z tymi kilosami.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Wrzosowisko

Piątek, 24 lutego 2012

76.55 km, 4.20 km teren, 03:25 h, 22.40 km/h, maksymalnie: 39.60 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Karsk-Dąbrowa Nowogardzka-Bochlin-Sczytniki-Truskolas-Sowno-Płoty-Lisowo-Żabowo-Wojcieszyn-Nowogard-Ostrzyca.

Po niewielkiej przerwie w końcu udało mi się dzisiaj wyskoczyć na małą wycieczkę. Postanowiłem ,że powłóczę się trochę po okolicy Płotów zważając na ciepły lutowy dzionek szkoda było by nie wykorzystać takiej sposobności aby pokręcić trochę korbą. W planie miałem pokonanie setki ale niestety pogoda miała trochę inne plany wobec mnie o czym szybko zdążyłem się przekonać. Dokuczliwy zachodni wiatr był sprawcą całego zamieszania bo krzyżował szyki osłabiając siły do jazdy. Ruszyłem niemrawo w kierunku Nowogardu gdzie szybko zostałem zaatakowany podmuchami silnego wiatru nie zniechęcając się do dalszej trasy. Niebo zresztą także nie wyglądało zbyt ciekawie bo czarne chmury nie zwiastowały nic dobrego dając upust lekkiej mżawki co jakiś czas. Opuszczając Nowogard ruszyłem w kierunku Karska nie zatrzymując się dojechałem do kolejnych miejscowości chcąc urozmaicić sobie trasę w Bochlinie wjechałem w drogę polną początkowo ułożoną płytami jumbo aby w lesie przejść w bruk i.... błotnistą breję. W zasadzie mogłem się tego spodziewać po ostatnich roztopach ale o odwrocie nie było oczywiście mowy i tak męczyłem się przez jakiś czas (miejscami musiałem nawet prowadzić maszynę) balansując na krawędzi aby nie zaliczyć spotkania z glebą.






Dotarłem wreszcie do miejscowości Sczytniki opuszczając błotnistą krainę dotarłem do Truskolasu gdzie ruszając w prawo prawie nie kręciłem korbą bo sprzyjający wiatr bardzo pomagał mi w jechaniu. Oczywiście nie łudziłem się nadzieją , że sielanka będzie trwała tak długo spoglądając w zachmurzone niebo. Dojechałem w dość szybkim tempie do tytułowego Wrzosowiska gdzie zostałem zaskoczony widokiem leżących tablic informujących o istnieniu owego miejsca , swoją drogą szkoda , że nikt nie zainteresował się tym stanem rzeczy.





Zastanawiał mnie fakt czy to robota wandali czy po prostu upływ czasu zrobił swoje. Dotarłem do Płotów zatrzymując się przy wodnej elektrowni na rzece Redze gdzie jej poziom bardzo się podniósł jak większości rzek w Polsce.







Opuszczając Płoty wiedziałem , że nie będzie lekko bo wiatr przybrał na sile skutecznie bardzo utrudniając mi jazdę. Wmordęwind w połączeniu z rzęsistym deszczem dał mi nieźle popalić , musiałem zatrzymać się w przystanku autobusowym posilając się wafelkiem i popijając colę bo tak opadłem z sił , że nie miałem kompletnie ochoty do dalszej jazdy. Tego było mi trzeba bo po ponownym ruszeniu jakby mniej odczuwałem potężną siłę wiatru. W Żabowie zakup małego słoiczka miodu u miłego starszego Pana. Dojechałem wreszcie do Nowogardu gdzie dalsza jazda przebiegała bez problemów bo wind jakby osłabł albo wafelek z colą dał mi tyle siły. Plany miałem ambitne ale na pokonywanie dłuższych dystansów przyjdzie jeszcze pora.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________