Wpisy archiwalne Maj, 2012, strona 1 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:386.64 km (w terenie 60.09 km; 15.54%)
Czas w ruchu:16:34
Średnia prędkość:23.34 km/h
Maksymalna prędkość:52.50 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:128.88 km i 5h 31m
Więcej statystyk

Ińsko

Piątek, 25 maja 2012

130.14 km, 3.50 km teren, 05:21 h, 24.33 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Waliszewo-Storkowo-Studnica-Czertyń-Ciemnik-Ińsko-Linówko-Długie-Starzyce-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Kolejna wyprawa w strony Ińskiego Parku Krajobrazowego w towarzystwie Huberta , który bardzo lubi tamtejsze okolice z oczywistych powodów jakimi są bardzo urokliwe krajobrazy. Po krótkiej rozmowie telefonicznej Hubert postanowił przyjechać do mnie (odwiedzając przy okazji rodziców) skąd razem ruszyliśmy na podbój ziemi Ińskiej. Dzisiejszego dnia jechało się dość trudno z powodu silnie wiejącego północno-wschodniego wiatru który miejscami nie pozwalał przekroczyć 20km/h. Droga po której się poruszaliśmy to bardzo fajna alternatywa od wzmożonego ruchu samochodowego gdzie równa nawierzchnia plus kilka podjazdów i zakrętów przebiegała bez oporów. Po dojechaniu do Węgorzyna robimy małe zakupy i ruszamy w kierunku Brzźniaka aby tam po dojechaniu do skrzyżowania odbić w prawo w kierunku Studnicy przez pustynne Storkowo przedłużając nieco trasę postanowiliśmy pojechać w okolicy pobliskiego poligonu. Miejscowy las osłonił nas od prześladującego wiatru który nie ustawał ani na chwilę miejscami przybierając na sile. Kilka kilometrów przed Ciemnikiem dostrzegamy w lesie drewnianą wieżę i decydujemy się aby obejrzeć ją z bliska gdzie zajmuje nam trochę czasu dotarcie do niej bo gęste poszycie leśne nie ułatwia zadania.











Bardzo solidna drewniana konstrukcja niegdyś służyła do obserwacji niestety popadła w ruinę i niebawem pewnie runie na ziemię. W pobliżu stał jakiś budynek po którym zostały tylko fundamenty. Po dojechaniu do Ińska odwiedzamy jezioro i chwilę odpoczywamy mocząc stopy w chłodnej wodzie bo na kąpiel jest jeszcze za wcześnie aczkolwiek amatorów zimnej kąpieli kilku było. Zimna woda przynosi ulgę mocno zmęczonym już nogom i lekko poprawia krążenie krwi. Na powrocie odbijamy w kierunku Linówka gdzie coraz mocniej zaczynam odczuwać zmęczenie bo ciągle wieje nam w pysk i nie zanosi się na poprawę. Po raz kolejny odwiedzamy zbiornik wodny tym razem w Chociwlu odpoczywając przez chwilę i przegryzając małe co nieco ruszamy dalej w kierunku Dobrej gdzie po drodze zatrzymujemy się kilka razy bo niestety zmęczenie bardzo daje się we znaki. Do domu dotarłem wykończony.
Dzięki kolego za fajną wyprawę i myślę , że do następnego wypadu w tamte okolice.

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Radowo Małe

Poniedziałek, 21 maja 2012

71.38 km, 20.29 km teren, 02:58 h, 24.06 km/h, maksymalnie: 52.50 km/h, temperatura: 25.0 ºC, rower: Kross

Pomimo wszelkich przeciwności losu w końcu udało mi się ruszyć gdzieś na rower. Miałem dość długą przerwę w kręceniu bo jak to zwykle bywa miałem sporo rzeczy do zrobienia i niestety rower musiał poczekać. Dzisiaj jednak nie wytrzymałem i postanowiłem , że muszę coś skrobnąć bo chyba zwariuję. Piękna słoneczna pogoda jaka pojawiła się za oknem dodatkowo zmotywowała do spędzenia (chociaż trochę) kilku chwil na stalowym rumaku. Szybki telefon do Huberta i po ustaleniu miejsca zbiórki w ekspresowym tempie wbiłem się w ubranie rowerowe i po chwili byłe już na drodze do Wierzbięcin. Całkiem niedawno kolega postanowił kupić sobie Kross Level A 3 na nieutwardzone bezdroża naszych pól i lasów bo jak stwierdził , że to będzie odpowiednia maszyna na takie eskapady. Planu na wycieczkę nie mieliśmy więc ruszyliśmy żwawo przed siebie w kierunku Dobrej aby dojechać do Osowa drogą zwiniętych torów kolejowych gdzie niegdyś miała miejsce linia łącząca Nowogard z Dobrą. Postanowiliśmy zaliczyć owy kawałek drogi ze względu na fakt , że Hubert nie miał jeszcze okazji nią jechać , a to bardzo fajny kawałek o dość równej nawierzchni. Dalej przez Bieniczki pomknęliśmy leśnymi duktami obfitującymi w sporą ilość plażowych piasków gdzie miejscami przeprawa była trudna ale na szczęście nie doszło do spotkania z glebą aby dotrzeć do Sienna Dolnego gdzie spotkała mnie nieprzyjemne spotkanie z miejscowym burkiem , który postanowił utrudnić nam jazdę najpierw obszczekując nas dookoła aby w pewnym momencie zatopić swoje kły w mojej łydce. Długo nie myśląc postanowiłem zadzwonić po stróżów prawa którzy przybyli na miejsce w przeciągu kilkunastu minut. Wprawdzie ugryzienie nie wyglądało na groźne ale jednak zawsze istniało ryzyko , że burek nie był szczepiony i istniała możliwość wystąpienia choroby. Jak szybko się pojawił tak szybko zniknął z pola widzenia bo nagle przypomniało się właścicielce o jego istnieniu ale na szczęście dla policjantów ustalenie adresu mieszkanki okazało się błahostką. Emocje sięgały zenitu gdy policjant (na otarcie łez) po chwili wybiegł z bloku z zaświadczeniem stwierdzającym , że pies był szczepiony i na szczęście przymusowe bolące zastrzyki nie były potrzebne. Postępowanie zakończyło się mandatowo i postanowiliśmy ruszyć dalej , a tak na marginesie z pewnego źródła wiem , że nie był to pierwszy przypadek ugryzienia przez tego psa więc może następnym razem zamiast mandatu kupią pieskowi smycz i kaganiec.
Wprawdzie lekko popsuł mi humor ale dalszy przebieg drogi odbywał się już bez niespodzianek i można było cieszyć się piękną pogodą. Dotarliśmy do Radowa Małego gdzie chwilę odpoczęliśmy na ławce przy oczku wodnym między blokami i przy okazji odwiedzając kolegę z pracy który polecił abyśmy odwiedzili kolejne oczko wodne znajdujące się przy wylocie z miejscowości za szkołą po prawej stronie. Swoją drogą bardzo ciekawe miejsce na piknik , grilla lub biwak , a dla wędkarzy eldorado bo znajdująca się tam ryba przyciąga wielu miejscowych amatorów wędkowania.







Następnie z Radowa ruszyliśmy w kierunku Radówka aby wbić się na część zielonego szlaku Łobeskiego przez las bardzo fajną i równą szutrówką gdzie bardzo przyjemnie się jechało i przy okazji zahaczyliśmy jezioro Głębokie chwilę biesiadując przy stoliku. Droga doprowadziła nas do miejscowości Strzmiele skąd udaliśmy się w drogę powrotna do domów.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wokół Jeziora Lubie

Czwartek, 3 maja 2012

185.12 km, 36.30 km teren, 08:15 h, 22.44 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Kumki-Drawsko Pomorskie
Szlak czerwony
Drawsko Pomorskie-Gudowo-Błędno-Lubieszewo-Zatonie-Sienica-Karwice-Dzikowo-Mielenko Drawieńskie-Drawsko Pomorskie
Powrót
Oleszno-Ziemsko-Studnica-Storkowo-Ińsko-Kamienny Most-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Długo planowana wycieczka w końcu doszła do skutku bo w planie mieliśmy bardzo ambitny plan przejechania jednego z najpiękniejszych jezior Pojezierza Drawskiego wzdłuż szlaku który został oznaczony kolorem czerwonym. Nie lada wyzwanie (przynajmniej dla mnie) zważywszy na ilość kilometrów do przejechania bo jak do tej pory nie miałem okazji mierzyć się z takim stanem rzeczy.
Zbiórka została ogłoszona na godzinę 8.00 przy ruinach pałacu w Wierzbięcinie gdzie bez trudu dojechałem lecz po krótkim telefonie od Shrinka dowiedziałem się , że Bartek złapał gumę i nieco się spóźnią więc postanowiłem wyruszyć im naprzeciw docierając do samego Nowogardu skąd wspólnie pomknęliśmy w kierunku Dobrej. Jazda odbywała się płynnie i bez większego wysiłku docieramy na miejsce gdzie czeka na nas Hubert aby dalej razem kontynuować jazdę. Po drodze ustalamy , że najlepiej będzie jechać do Węgorzyna bocznymi ścieżkami aby uniknąć ruchu samochodowego. Po dojechaniu do Mieszewa skręcamy w prawo jadąc bardzo malowniczą drogą obfitującą w niezliczoną ilość zakrętów i podjazdów z dala od wzmożonego ruchu blachosmrodów. Do Węgorzyna docieramy z małym poślizgiem gdzie czeka na nas Michuss skupiony na słuchaniu repertuaru , który zaserwował pobliski kościół sugerując nawet , że jeden z utworów Ave Maria jest dedykowany dla nas.



Konsultujemy trasę po której mamy zamiar dotrzeć (najlepiej z dala od głównych dróg) do Drawska Pomorskiego , a następnie dokonujemy małych zakupów w pobliskim sklepie wzbudzając zainteresowanie sprzedawcy dokąd jedziemy bo zachmurzone niebo zwiastuje ulewny deszcz. Po dalszej wymianie kilku zdań ruszamy na wcześniej obraną drogę zaproponowaną przez Huberta kołując przez Przytoń na Brzeźniak aby dzięki informacji miejscowej mieszkanki leśną drogą dotrzeć do miejscowości Kumki ,a następnie do Drawska Pomorskiego.





Na miejscu chwila odpoczynku , krótka sesja foto , posiłek i jazda na poszukiwanie dworca PKP skąd ma początek czerwony szlak i tu jazdę rozpoczęliśmy "pod prąd" ulicą jednokierunkową gdzie po chwili zatrzymuje nas policjant na motorze pouczając nas o konieczności jazdy dalej po chodniku i przy okazji udzielając cennych wskazówek jak dotrzeć na dworzec PKP. Baz trudu odnajdujemy drogę i docieramy na miejsce.



Oczom naszym ukazuje się pięknie odnowiony budynek dworca wraz z urzędem miejskim znajdującym się w środku ale jak to mówią komu w drogę temu .....
Rozpoczynamy jazdę po czerwonym szlaku gdzie oznakowanie jest całkiem przyzwoite i bez większych problemów poruszamy się po szlaku który okazuje się nie lada wyzwaniem pod względem trudności jazdy terenowej obfitującej w sporo stromych podjazdów. Pierwszy postój robimy przekraczając Drawę niedaleko za Drawskiem.



Jak już wspominałem szlak dość wymagający ale rekompensatą za wysiłek i trud włożony w jazdę były widoki krajobrazu jakie ukazywały się nam co kawałek wyrażając swój zachwyt w jednym bardzo popularnym słowie o kó..a , większość uczestników wyprawy co chwilę to powtarzała bo krajobrazy były naprawdę przednie.









Gdzieś w okolicy Sienicy zatrzymujemy się na chwilę po wyczerpujących leśnych odcinkach specjalnych mija nas liczna grupa cyklistów jak się później okazało gdy ich dogoniliśmy na leśnym parkingu pokonywali oni ten sam szlak co my i zatrzymali się na piknik przy Drawie. Grupa liczyła sporo uczestników z miejscowego PTTK oraz grupy strażaków. Szybko nawiązałem kontakt z uczestnikami wyprawy wymieniając doświadczenia i poglądy na temat Drawskich szlaków rowerowych. Niestety miła konwersacja przerwana została przez chłopaków bo czas był na kontynuowanie jazdy dalej.
Kilkukrotnie zatrzymujemy się jeszcze w lesie bo ilość odcinków specjalnych przechodzi wszelkie pojęcie i trzeba łapać szybko oddech na krótkich postojach.





Szlak ma swój koniec w Drawsku Pomorskim ale po krótkich konsultacjach rezygnujemy z ponownej jazdy do miasta i w miejscowości Mielenko Drawieńskie odbijamy w prawo aby wokół poligonu Drawskiego (największego w europie) przedzierać się w stronę Ińska. Rozstawione znaki informujące nie dają zapomnieć o strefie militarnej po której mamy przyjemność się poruszać aby w pewnym momencie urządzić mały popas przy Amfiteatrze Żołnierskim. Szkoda , że nikt z uczestników wycieczki nie dał się skusić na wykonanie małego repertuaru pod kopułą.





Prawdę mówiąc już chyba dawno nic tam się nie odbywało bo obiekt dawną świetność ma już dawno za sobą. Jesteśmy już dość wyczerpani i głodni więc celem jest jak najszybsze dotarcie do Ińska aby wrzucić co nieco na ruszt. Po dotarciu na miejsce niestety nic nie znajdujemy nad jeziorem więc postanawiamy szybko udać się do centrum gdzie działa miejscowa pizzeria oferując dość smaczne jedzonko ponieważ Bartek miał już przyjemność już tam konsumować. Naprawdę godna polecenia pizza postawiła nas na nogi i po spałaszowaniu ostatniego kawałka postanowiliśmy ruszyć do domów tym bardziej , że pora już dość późna. Tuż za Ińskiem żegnamy się z Michałem który odbija w lewo na Linówko , a my jedziemy do Chociwla. Pizza miała chyba jakieś niespotykane dodatki bo co niektórzy dostali takiego kopa , że mało nie pourywali łańcuchów grubo przekraczając 35 km/h . Mały odpoczynek w Chociwlu i jazda dalej z zawrotną prędkością mając na licznikach prawie po 150 km. jedziemy jakbyśmy dopiero zaczęli wyprawę. Po dotarciu do Dobrej żegnamy Huberta i dalej jedziemy w kierunku Ostrzycy gdzie Seba z Bartkiem żegnają się ze mną i dalej jadą sami.
Tego dnia pokonałem własne słabości i ustanowiłem swój rekord w ilości pokonanych kilometrów i czasu spędzonego w siodle.
Dzięki chłopaki za wspaniałą przygodę w której miałem przyjemność uczestniczyć , do następnego razu myślę , że na kolejnym szlaku Drawskim.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________