Wpisy archiwalne Wrzesień, 2012, strona 1 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:117.55 km (w terenie 17.80 km; 15.14%)
Czas w ruchu:07:21
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:62.30 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:29.39 km i 1h 50m
Więcej statystyk

Terapia pokrzywowa

Czwartek, 13 września 2012

24.18 km, 17.80 km teren, 01:09 h, 21.02 km/h, maksymalnie: 37.20 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower:

Padła propozycja od Seby aby gdzieś się ruszyć na niedługą wyprawę ze względu na
ograniczony czas jaki posiadał do dyspozycji. Szybko wskoczyłem w rowerowe ciuchy i już brykałem na pożarówkę gdzie mieliśmy się spotkać. Postanowiliśmy pośmigać trochę po lesie osiągając zawrotne prędkości po piaszczystych szutrach gdzie dochodziło do sporych naprężeń ramy. Niektóre drogi okazały się nieprzejezdne i zarośnięte wysokimi pokrzywami bo im głębiej wjeżdżaliśmy do lasu to pokrzywy przerastały nas więc nie było innego wyjścia jak wycofanie się. Pewnie do owego pęknięcia nie doszło dzisiaj tylko to efekt niedawnego pobytu w górach aczkolwiek dzisiejszy rajd mógł doprawić całkowicie defekt. Nie wiem co mam robić czy spawać czy kupić nową ramę ?
Trzeba będzie się nad tym głęboko zastanowić.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 9
____________________________________________________________________________________________________

AM SW MTB w Wiśle

Sobota, 8 września 2012

31.05 km, 0.00 km teren, 02:12 h, 14.11 km/h, maksymalnie: 52.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

Wczorajsza aura nieco się niestety ochłodziła i spadł niewielki deszcz który nieco ostudził emocje uczestników maratonu. Słabo spałem w nocy co chwilę budząc się i rozmyślając jak to będzie. Postanowiłem wybrać trasę "mini" dla mniej zaawansowanych uczestników biorąc pod uwagę fakt , że wczoraj miałem przedsmak tego co mnie czeka i nie będę się niepotrzebnie szarpał. Po ruszeniu z miejsca ciśnienie jakby nieco spadło i zacząłem rozważać plan jak to sobie wszystko ułożyć aby nie spuchnąć na samym początku. Delikatnie małymi krokami pokonywałem kolejne etapy trasy oczywiście nie zważając na wynik jaki osiągnę. W wielu miejscach musiałem schodzić z roweru ale ani razu nie zatrzymałem się aby odpocząć i złapać oddech. Prawdę mówiąc nie raz miałem wielką ochotę aby odpocząć ale się nie poddałem i w jednym kawałku osiągnąłem METĘ.
Jestem bardzo zadowolony z tego co osiągnąłem bez względu na wynik bo sukcesem okazało się ukończenie mojego pierwszego w życiu maratonu MTB. Rower spisał się znakomicie i zasłużył na duże piwo i solidne mycie z woskiem.


Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Objazd trasy przed Maratonem

Piątek, 7 września 2012

27.54 km, 0.00 km teren, 02:09 h, 12.81 km/h, maksymalnie: 45.30 km/h, temperatura: 22.0 ºC, rower: Kross

Na dzisiaj zaplanowany jest objazd trasy wraz z oznakowaniem. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie i nic nie wskazywało na to aby coś miało się zmienić. Prawdę mówiąc miałem mieszane uczucia zwłaszcza po tym jak wczoraj miałem przedsmak tego co nas może czekać. Rozpoczął się stromy kilku kilkometrowy podjazd pod górę który wycisnął ze mnie spore ilości potu ale na szczęście co kawałek robiliśmy postój na oznakowanie trasy i to dawało małe chwile na odpoczynek oraz zrobienie kilka fotek. Czym dalej jechaliśmy trasa stawiała coraz większe wymagania techniczne w postaci urozmaiconego podłoża w postaci ostrych kamieni i luźnego szutru gdzie poruszanie stawało się nie lada wyzwaniem. Na szczęście po dojechaniu na szczyt kilkadziesiąt minut przerwy na odpoczynek i wypicie chłodnego regionalnego browarka. Dalej jeszcze kilka podjazdów i pojawiła się panika i blady strach jak tu zjechać po takich wielkich stromych kamieniach i nie zaliczyć wywrotki aby nie doznać kontuzji. Małymi krokami udało się dotrzeć do dalszych etapów trasy gdzie łatwo nie było ale jestem w pełni zadowolony , że udało mi się pokonać swoje słabości i walkę ze strachem osiągając cel.















Dojazd do mety okazał się stromym zjazdem trawersem obfitującym w niezliczoną ilość ostrych zakrętów gdzie obręcze robiły się gorące od hamowania. Na pewno jest kilka elementów do poprawienia jak choćby technika jazdy ale myślę , że uda mi się to poprawić bo jutro nie będzie odpoczynku na trasie tylko walka z czasem.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Przełęcz Salmopolska

Czwartek, 6 września 2012

34.78 km, 0.00 km teren, 01:51 h, 18.80 km/h, maksymalnie: 62.30 km/h, temperatura: 17.0 ºC, rower:

Bez większych komplikacji dotarliśmy do Wisły aby podjąć się wyzwania jazdy po górach. Prawdę mówiąc jest to moja pierwsza przygoda na rowerze w takim terenie i mam nieco lekkie obawy czy aby podołam temu wyzwaniu. Po załatwieniu wszelkich formalności związanych z zameldowaniem wspólną decyzją postanowiliśmy ruszyć na małą przejażdżkę po górach. Kolega Paweł zaproponował wjazd na Przełęcz Salmopolską położonej na trasie z Wisły do Szczyrku na wysokości 934 m.n.p.m. Początkowo szło całkiem znośnie i niby pod górę ale dawało się radę ale około siedmiu kilometrów przed samym szczytem rozpoczął się mozolny podjazd trawersem z prędkością 8-12 km/h na najniższych przełożeniach. Przyznaję , że miejscami miałem wielką ochotę zsiąść z roweru i odpocząć bo brakowało mi oddechu i pot zalewał mi oczy jednak ku mojemu zdziwieniu z kolejnym pokonanym kilometrem jazda sprawiała mi coraz większe zadowolenie ponieważ widoki krajobrazu w zupełności rekompensowały mi zmęczenie. Na szczycie nie mogłem uwierzyć ,że w końcu się udało osiągnąć cel i pokonać wszelkie swoje słabości.













Byłem bardzo dumny z tego co osiągnąłem tym bardziej , że to był mój pierwszy tak długi podjazd rowerowy. Niestety niezbyt długo podziwialiśmy widoki bo słońce chyliło się ku zachodowi i robiło się chłodno więc zaczęliśmy szybki zjazd ze sporymi prędkościami gdzie przyznam , że miałem czasami serce w gardle bo dłonie bolały od trzymania klamek hamulcowych. Na dole spałaszowanie pysznej pizzy z domowego wyrobu i powrót do ośrodka.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________