Wpisy archiwalne Luty, 2012, strona 1 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:386.09 km (w terenie 53.19 km; 13.78%)
Czas w ruchu:18:32
Średnia prędkość:20.83 km/h
Maksymalna prędkość:39.60 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:55.16 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Wołowiec

Środa, 29 lutego 2012

61.80 km, 10.70 km teren, 02:46 h, 22.34 km/h, maksymalnie: 39.30 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Kulice-Jarchlino-Konarzewo-Zabówko-Zabowo-Boguszyce-Wołowiec-Wierzchy-Miętno-Nowogard-Ostrzyca

Padła propozycja aby wyskoczyć dzisiaj gdzieś śmignąć po okolicy bo jak zwykle to bywa nie było zbyt wiele czasu na długie eskapady. Wyruszyłem na spotkanie z Sebą na końcu pożarówki aby tam przemyśleć plan dzisiejszej wycieczki. Aura niestety nie była zbyt zachęcająca do jazdy bo nieustająca mżawka lekko dokuczała i nie napawała niestety optymizmem , zwłaszcza po ostatnich pięknych słonecznych dniach. Prawdę mówiąc nie bardzo lubię takiej słoty (szaro , buro i ponuro) ale z kolei nie mamy na to wpływu więc trzeba przystosować się do każdych warunków atmosferycznych (no może prawie wszystkich)jakie panują. Podstawowy plan zakładał , że zrobimy jakąś rundkę w koło komina więc ruszyliśmy w kierunku Kulic gdzie po dojechaniu do Jarchlina odbiliśmy lekko w lewo aby dojechać do Konarzewa gdzie znajduje się rodzinny dom rodziny Von Bismarck.





W zasadzie obiekt swoją dawną świetność ma już daleko za sobą bo jest nie użytkowany od lat i nic dokoła się nie dzieje (w sensie remontu).
Historyczny obiekt popada niestety w ruinę. Więcej na ten temat tutaj.

Ruszyliśmy dalej lokalną drogą asfaltową (kiepskiej jakości) dojeżdżając do Żabowa gdzie odbiliśmy w prawo aby dotrzeć do Boguszyc. Opuszczając miejscowość wjechaliśmy na drogę ułożoną z płyt jumbo aby dotrzeć do Wołowca.
Po przejrzeniu mapy (byliśmy tam po raz pierwszy) ruszyliśmy do przodu będąc w przekonaniu , że dojedziemy do Wierzchów. Droga , która prowadziła przez las nie była najlepszej jakości (pełno błota i kałuż) i tak doszliśmy do wniosku dedykując gdzie my kó..a jasteśmy ?
Nie było czasu na odwrót (chociaż były takie zamiary) i gnaliśmy przed siebie dalej do przodu najeżdżając na pewną przeszkodę.





Przeprawa udała się i dalej już bez przeszkód dojechaliśmy do drogi brukowej żeby dostać się do asfaltówki łączącej Płoty z Golczewem. Po drodze jeszcze krótka fota żelaznego mostu kolejowego i dalej w drogę bo spóźnienie Seby coraz bardziej się powiększa.





Musieliśmy nieco zwiększyć tempo aby być trochę szybciej w domu.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________

Krótko po okolicy

Niedziela, 26 lutego 2012

60.92 km, 0.00 km teren, 02:41 h, 22.70 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: 1.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Nowogard-Miętno-Bochlin-Błotno-Trzechel-Czermnica-Strzelewo-Świerczewo-Nowogard-Ostrzyca

Korzystając z okazji dnia wolnego jaki trafił mi się w pracy postanowiłem , że szkoda by było nie wykorzystać takiego bonusu aby pyknąć małą rundkę w okolicy. Do wycieczki dołączył się Hubert (kolega z pracy) bo w tym roku dopiero zaczyna się powoli rozkręcać i postanowił , że wspólnie gdzieś się wybierzemy. Nie planowaliśmy nic specjalnego aby kolega mógł sprawdzić swoje możliwości po długiej zimowej przerwie. Hubert przyjechał do mnie i wspólnie ruszyliśmy (często ujeżdżaną) pożarówką w kierunku Nowogardu gdzie po przejechaniu kilku kilometrów postanowiliśmy wstąpić na przejazd przez Sąpólną gdzie przejazd uniemożliwiony był przez....





W sumie całkiem nieźle się jechało przez las bo wiatr tak nie dokuczał ale przy wylocie na otwarty teren uderzyła w nas ściana wiatru , którą prężnie pokonywaliśmy przez większą część drogi dając całkiem nieźle radę. Po dojechaniu do Miętna skręciliśmy w lewo jadąc w kierunku Dąbrowy tocząc przez cały czas walkę z wiatrem. Dotarliśmy do Błotna robiąc krótki popas na uzupełnienie energii aby udać się do Trzechla gdzie w lesie najechaliśmy na wylany leśny potok.



Miałem lekkie obawy przejeżdżając przez nią bo woda sięgała prawie do kostek ale udało się jakoś dostać na drugi brzeg bez przemoczenia obuwia (pewnie dzięki ochraniaczom). Dalej już bez przeszkód do Nowogardu i do domu z dużym tempem bo tym razem dla odmiany wiatr nam sprzyjał. Muszę przyznać , że kolega po długiej przerwie dorównywał mi dość ostrego tempa bez chwili narzekania.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Wrzosowisko

Piątek, 24 lutego 2012

76.55 km, 4.20 km teren, 03:25 h, 22.40 km/h, maksymalnie: 39.60 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Karsk-Dąbrowa Nowogardzka-Bochlin-Sczytniki-Truskolas-Sowno-Płoty-Lisowo-Żabowo-Wojcieszyn-Nowogard-Ostrzyca.

Po niewielkiej przerwie w końcu udało mi się dzisiaj wyskoczyć na małą wycieczkę. Postanowiłem ,że powłóczę się trochę po okolicy Płotów zważając na ciepły lutowy dzionek szkoda było by nie wykorzystać takiej sposobności aby pokręcić trochę korbą. W planie miałem pokonanie setki ale niestety pogoda miała trochę inne plany wobec mnie o czym szybko zdążyłem się przekonać. Dokuczliwy zachodni wiatr był sprawcą całego zamieszania bo krzyżował szyki osłabiając siły do jazdy. Ruszyłem niemrawo w kierunku Nowogardu gdzie szybko zostałem zaatakowany podmuchami silnego wiatru nie zniechęcając się do dalszej trasy. Niebo zresztą także nie wyglądało zbyt ciekawie bo czarne chmury nie zwiastowały nic dobrego dając upust lekkiej mżawki co jakiś czas. Opuszczając Nowogard ruszyłem w kierunku Karska nie zatrzymując się dojechałem do kolejnych miejscowości chcąc urozmaicić sobie trasę w Bochlinie wjechałem w drogę polną początkowo ułożoną płytami jumbo aby w lesie przejść w bruk i.... błotnistą breję. W zasadzie mogłem się tego spodziewać po ostatnich roztopach ale o odwrocie nie było oczywiście mowy i tak męczyłem się przez jakiś czas (miejscami musiałem nawet prowadzić maszynę) balansując na krawędzi aby nie zaliczyć spotkania z glebą.






Dotarłem wreszcie do miejscowości Sczytniki opuszczając błotnistą krainę dotarłem do Truskolasu gdzie ruszając w prawo prawie nie kręciłem korbą bo sprzyjający wiatr bardzo pomagał mi w jechaniu. Oczywiście nie łudziłem się nadzieją , że sielanka będzie trwała tak długo spoglądając w zachmurzone niebo. Dojechałem w dość szybkim tempie do tytułowego Wrzosowiska gdzie zostałem zaskoczony widokiem leżących tablic informujących o istnieniu owego miejsca , swoją drogą szkoda , że nikt nie zainteresował się tym stanem rzeczy.





Zastanawiał mnie fakt czy to robota wandali czy po prostu upływ czasu zrobił swoje. Dotarłem do Płotów zatrzymując się przy wodnej elektrowni na rzece Redze gdzie jej poziom bardzo się podniósł jak większości rzek w Polsce.







Opuszczając Płoty wiedziałem , że nie będzie lekko bo wiatr przybrał na sile skutecznie bardzo utrudniając mi jazdę. Wmordęwind w połączeniu z rzęsistym deszczem dał mi nieźle popalić , musiałem zatrzymać się w przystanku autobusowym posilając się wafelkiem i popijając colę bo tak opadłem z sił , że nie miałem kompletnie ochoty do dalszej jazdy. Tego było mi trzeba bo po ponownym ruszeniu jakby mniej odczuwałem potężną siłę wiatru. W Żabowie zakup małego słoiczka miodu u miłego starszego Pana. Dojechałem wreszcie do Nowogardu gdzie dalsza jazda przebiegała bez problemów bo wind jakby osłabł albo wafelek z colą dał mi tyle siły. Plany miałem ambitne ale na pokonywanie dłuższych dystansów przyjdzie jeszcze pora.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Gdzie oczy poniosą !

Poniedziałek, 13 lutego 2012

57.38 km, 4.10 km teren, 02:43 h, 21.12 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: -3.0 ºC, rower: Kross

W piękny upalny lutowy dzień padła propozycja aby pokręcić się gdzieś po okolicy póki co jeszcze po śniegu bo niebawem ....może zniknąć. Ustawiłem się z Sebą , że plan zrealizujemy wspólnie w tym celu dojechałem do Nowogardu (jak zwykle) skąd ruszyliśmy w kierunku Golczewa. Praktycznie nie mieliśmy planu gdzie jechać więc postanowiliśmy , że po drodze obierzemy jakiś kierunek jazdy. W Karsku pojechaliśmy prosto drogą prowadzącą do Dabrowy jako , że nie miałem jeszcze okazji nigdy tam śmigać. Jednak Seba bardzo chciał wstąpić do lasu aby tam poszaleć poleśnych duktach , niechętnie przystałem na propozycję kolegi bo przewidywałem skutek takiej decyzji. Niestety długo nie czekaliśmy na efekty bo gruba warstwa śniegu nie pozwalała poruszać się komfortowo. Doświadczony niedawnymi przygodami w poruszaniu się po takiej nawierzchni jazda sprawiała lekkie problemy ale nie poddawałem się bez walki (ani razu nie zaliczyłem spotkania z Matką Ziemią). Prawdę mówiąc miałem ochotę na więcej czyli jazdę po śniegu ale Seba zniechęcony wielkim wysiłkiem jaki wkładał w jazdę zaproponował aby wyjechać z lasu i dalej poruszać się po asfalcie do Błotna.



Przed Błotnem skręciliśmy w lewo jadąc do Trzechla po asfaltówce w pełni pokrytej białym puchem nie posypanej solą z piaskiem gdzie przyjemność z jazdy była równie zachwycająca jak po lesie i oczywiście bardziej bezpieczna. Żeby nie było nudno to postanowiliśmy wjechać po drodze nad jezioro Czermnickie.



Kilka fotek tego uroczego zakątku przyrody , który jest użytkiem ekologicznym gdzie ludzka stopa nie powinna stawiać zbyt wiele śladów.







Nie robiliśmy długiej przerwy bo było zbyt zimno aby długo stać bezczynnie bez ruchu tak więc po małym posiłku i łyku gorącej herbaty ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku domu. W między czasie posypana sól na głównych drogach odniosła zamierzony skutek w postaci stopionego śniegu w brudną ciecz płynącą poboczem. Niestety brak błotnika bardzo dał się odczuć (w postaci mokrego tyłka). Padła jeszcze propozycja aby odwiedzić jezioro Nowogardzkie gdzie ptactwo wodne wykonuje nieustanną pracę nie dopuszczając do zamarznięcia małej części jeziora.







Pożegnaliśmy się i każdy z nas udał się w innym kierunku. W drodze powrotnej jeszcze bardziej odczułem skutki topniejącego śniegu będąc kompletnie przemoczonym wchodząc do domu. Miałem ochotę na więcej ale rozsądek wygrał.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Taczały

Czwartek, 9 lutego 2012

71.89 km, 9.30 km teren, 03:36 h, 19.97 km/h, maksymalnie: 35.00 km/h, temperatura: -4.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia ustawiłem się z Sebą , że zrobimy małą rundkę gdzieś po okolicy. Na wyjazd umówiliśmy się przy domu Seby w Nowogardzie (to już chyba tradycja). Ruszyłem więc na umówioną godzinę w ustalonym kierunku w iście spacerowym tempie bo na drodze dość ślisko po nocnych opadach śniegu , bez większych przeszkód pokonałem odcinek prowadzący przez las , a tu..... przed wjazdem do Nowogardu najechałem na znajomy samochód dostawczy (dowożący pieczywo) , który potrzebował pomocy w postaci zakupu kilku śrub wraz z nakrętkami (podobno odkręcił mu się wał napędowy). W zasadzie pomoc zaoferowałem jemu sam ponieważ nikt z kierowców przejeżdżających nie chciał tego zrobić. Wykonałem kurs po zakupy i.... okazało się , że owe śruby są za długie , a w między czasie dotarł Seba bo nie mógł się już doczekać. Po kolejnej konsultacji postanowiliśmy wspólnie jeszcze raz podjechać po kolejne śruby (chyba dobre). Okazało się , że naprawa nie wymaga naszej obecności więc ruszyliśmy w trasę. Jazdę utrudniał silnie wiejący północno wschodni wiatr pozwalający przekroczyć ledwo 20 km/h oraz pośniegowe błoto , które skutecznie tworzyło nawis pod ramą.



Pocieszony przez kompana podróży ,że w lesie na pewno będzie lepiej (mniejszy wiatr) prawdę mówiąc nie spodziewałem się wielkiej poprawy bo temperatura niewiele kilka kresek po niżej zera , a odczucie zimna bardzo wysokie. Po przejechaniu około kilometra za Łosośnicą wjechaliśmy na leśną drogę prowadzącą do Taczał. Dukt leśny pokryty grubą warstwą białego puchu po nocnych opadach nie dał zbyt wiele poszaleć bo na śliskiej nawierzchni niewiele brakowało do kilku upadków.






Dotarliśmy do malowniczego rozlewiska Sąpólnej i Uklei gdzie łączą się razem aby wpaść do Regi. Mały popas na fotki na żelaznym wiadukcie dawnej linii kolejowej.











Na podziwianie widoków (jak zwykle) nie było czasu bo było zimno i czas wracać do domu. Następnie wjazd do miejscowości Taczały gdzie wbiliśmy się na szlak kolejowy prowadzący do Żerzyna gdzie na ubitej śniegiem drodze o mało nie zaliczyłem spotkania z glebą.
Droga doprowadziła nas do asfaltówki (Resko-Kulice) gdzie udaliśmy się w drogę powrotną do domów.
Nie omieszkam tej trasy pokonać w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych być może na wiosnę.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Spotkanie

Niedziela, 5 lutego 2012

34.55 km, 18.32 km teren, 02:11 h, 15.82 km/h, maksymalnie: 31.20 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia długo zbierałem się do tego aby wyjść na rower. Królowa zima przyszła późno ale za to z jakim impetem , jest dość tęgi mróz i sporo śniegu. Wczorajszego dnia padła propozycja aby spotkać się z kilkoma kolegami i wspólnie gdzieś pośmigać na rowerach. Pomysłodawcą dzisiejszej zbiórki był oczywiście Seba zgodziłem się uczestniczyć w nowogardzkiej masie krytycznej więc nie było mowy o odwrocie. Ruszyłem więc w stronę Nowogardu w spacerowym tempie bo mróz bardzo dawał się we znaki doznając krioterapi w pełnym tego słowa znaczeniu. Przyznaję się ,że lekko spóźniłem się na umówione spotkanie przy Lidlu w Nowogardzie ale koledzy wyjechali mi naprzeciw i wspólnie ruszyliśmy do lasu. Na spotkanie stawili się Seba , Wieniu , Darek , Piotrek , no i moja skromna osoba



Jaka emocjonująca jazda po lesie przy takim silnym mrozie i balans ciałem i próba utrzymania równowagi dawały wiele ciekawych wrażeń. Zmrożone dukty leśne pokryte świeżym białym puchem kryły sporo niespodzianek , nierówności i zamarźnięte kałuże. Tempo poruszania się po takich wybojach było niewielkie ale jakoś nikt z nas nie zaliczył poważnego spotkania z glebą (aczkolwiek było sporo niegroźnych potknięć i poślizgów).

Kilka fotek na wiadukcie kolejowym nad Sąpólną łącznie z wypiciem ciepłej herbaty z termosów.









Następnie dalej leśnymi ścieżkami pośmigaliśmy jeszcze trochę dojeżdżając do parkingu leśnego gdzie zrobiliśmy pożegnalną fotę i chłopaki ruszyli do Nowogardu , a ja samotnie ruszyłem w kierunku domu.
Pomimo silnego mrozu wyprawa bardzo interesująca w towarzystwie fajnych kolegów.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Tama bobrów na Sąpolnej

Środa, 1 lutego 2012

23.01 km, 6.57 km teren, 01:10 h, 19.72 km/h, maksymalnie: 38.10 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Plan dzisiejszej wycieczki zakładał , że obejrzymy budowlę , która powstała na Sapolnej (gdzieś w lesie). Ustawiłem się z Sebą ,że razem dokonamy oględzin owej budowli (powstałej chyba nielegalnie). Przypadkiem dowiedzieliśmy się o powstałej tamie na rzece i bardzo chcieliśmy zobaczyć zmiany w krajobrazie jakie powstały na wskutek adaptacji terenu przez rodzinę bobrów. Na miejsce dotarliśmy bez większego problemu szybko odnajdując żeremie i tamę.



















Prawdę mówiąc wbiliśmy się w lekki szok widząc podciętego.... dęba (dość twardy gatunek drzewa) ; muszą mieć niebywałą siłę i mocne zęby dokonując takich wyczynów. Kiedyś byłem przekonany , że mogą ścinać bardziej miękkie gatunki drzew np. Osikę , która jest ich chyba głównym pożywieniem. Widocznie myliłem się bardzo ale z kolei dąb mógł użyty do budowy kolejnej tamy.
Nie wyszło wiele kilometrów bo siarczysty mróz i wschodni wiatr nie dał wiele poszaleć na zewnątrz.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________