Giorginio | strona 5 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wrzosowisko

Piątek, 24 lutego 2012

76.55 km, 4.20 km teren, 03:25 h, 22.40 km/h, maksymalnie: 39.60 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Karsk-Dąbrowa Nowogardzka-Bochlin-Sczytniki-Truskolas-Sowno-Płoty-Lisowo-Żabowo-Wojcieszyn-Nowogard-Ostrzyca.

Po niewielkiej przerwie w końcu udało mi się dzisiaj wyskoczyć na małą wycieczkę. Postanowiłem ,że powłóczę się trochę po okolicy Płotów zważając na ciepły lutowy dzionek szkoda było by nie wykorzystać takiej sposobności aby pokręcić trochę korbą. W planie miałem pokonanie setki ale niestety pogoda miała trochę inne plany wobec mnie o czym szybko zdążyłem się przekonać. Dokuczliwy zachodni wiatr był sprawcą całego zamieszania bo krzyżował szyki osłabiając siły do jazdy. Ruszyłem niemrawo w kierunku Nowogardu gdzie szybko zostałem zaatakowany podmuchami silnego wiatru nie zniechęcając się do dalszej trasy. Niebo zresztą także nie wyglądało zbyt ciekawie bo czarne chmury nie zwiastowały nic dobrego dając upust lekkiej mżawki co jakiś czas. Opuszczając Nowogard ruszyłem w kierunku Karska nie zatrzymując się dojechałem do kolejnych miejscowości chcąc urozmaicić sobie trasę w Bochlinie wjechałem w drogę polną początkowo ułożoną płytami jumbo aby w lesie przejść w bruk i.... błotnistą breję. W zasadzie mogłem się tego spodziewać po ostatnich roztopach ale o odwrocie nie było oczywiście mowy i tak męczyłem się przez jakiś czas (miejscami musiałem nawet prowadzić maszynę) balansując na krawędzi aby nie zaliczyć spotkania z glebą.






Dotarłem wreszcie do miejscowości Sczytniki opuszczając błotnistą krainę dotarłem do Truskolasu gdzie ruszając w prawo prawie nie kręciłem korbą bo sprzyjający wiatr bardzo pomagał mi w jechaniu. Oczywiście nie łudziłem się nadzieją , że sielanka będzie trwała tak długo spoglądając w zachmurzone niebo. Dojechałem w dość szybkim tempie do tytułowego Wrzosowiska gdzie zostałem zaskoczony widokiem leżących tablic informujących o istnieniu owego miejsca , swoją drogą szkoda , że nikt nie zainteresował się tym stanem rzeczy.





Zastanawiał mnie fakt czy to robota wandali czy po prostu upływ czasu zrobił swoje. Dotarłem do Płotów zatrzymując się przy wodnej elektrowni na rzece Redze gdzie jej poziom bardzo się podniósł jak większości rzek w Polsce.







Opuszczając Płoty wiedziałem , że nie będzie lekko bo wiatr przybrał na sile skutecznie bardzo utrudniając mi jazdę. Wmordęwind w połączeniu z rzęsistym deszczem dał mi nieźle popalić , musiałem zatrzymać się w przystanku autobusowym posilając się wafelkiem i popijając colę bo tak opadłem z sił , że nie miałem kompletnie ochoty do dalszej jazdy. Tego było mi trzeba bo po ponownym ruszeniu jakby mniej odczuwałem potężną siłę wiatru. W Żabowie zakup małego słoiczka miodu u miłego starszego Pana. Dojechałem wreszcie do Nowogardu gdzie dalsza jazda przebiegała bez problemów bo wind jakby osłabł albo wafelek z colą dał mi tyle siły. Plany miałem ambitne ale na pokonywanie dłuższych dystansów przyjdzie jeszcze pora.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Gdzie oczy poniosą !

Poniedziałek, 13 lutego 2012

57.38 km, 4.10 km teren, 02:43 h, 21.12 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: -3.0 ºC, rower: Kross

W piękny upalny lutowy dzień padła propozycja aby pokręcić się gdzieś po okolicy póki co jeszcze po śniegu bo niebawem ....może zniknąć. Ustawiłem się z Sebą , że plan zrealizujemy wspólnie w tym celu dojechałem do Nowogardu (jak zwykle) skąd ruszyliśmy w kierunku Golczewa. Praktycznie nie mieliśmy planu gdzie jechać więc postanowiliśmy , że po drodze obierzemy jakiś kierunek jazdy. W Karsku pojechaliśmy prosto drogą prowadzącą do Dabrowy jako , że nie miałem jeszcze okazji nigdy tam śmigać. Jednak Seba bardzo chciał wstąpić do lasu aby tam poszaleć poleśnych duktach , niechętnie przystałem na propozycję kolegi bo przewidywałem skutek takiej decyzji. Niestety długo nie czekaliśmy na efekty bo gruba warstwa śniegu nie pozwalała poruszać się komfortowo. Doświadczony niedawnymi przygodami w poruszaniu się po takiej nawierzchni jazda sprawiała lekkie problemy ale nie poddawałem się bez walki (ani razu nie zaliczyłem spotkania z Matką Ziemią). Prawdę mówiąc miałem ochotę na więcej czyli jazdę po śniegu ale Seba zniechęcony wielkim wysiłkiem jaki wkładał w jazdę zaproponował aby wyjechać z lasu i dalej poruszać się po asfalcie do Błotna.



Przed Błotnem skręciliśmy w lewo jadąc do Trzechla po asfaltówce w pełni pokrytej białym puchem nie posypanej solą z piaskiem gdzie przyjemność z jazdy była równie zachwycająca jak po lesie i oczywiście bardziej bezpieczna. Żeby nie było nudno to postanowiliśmy wjechać po drodze nad jezioro Czermnickie.



Kilka fotek tego uroczego zakątku przyrody , który jest użytkiem ekologicznym gdzie ludzka stopa nie powinna stawiać zbyt wiele śladów.







Nie robiliśmy długiej przerwy bo było zbyt zimno aby długo stać bezczynnie bez ruchu tak więc po małym posiłku i łyku gorącej herbaty ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku domu. W między czasie posypana sól na głównych drogach odniosła zamierzony skutek w postaci stopionego śniegu w brudną ciecz płynącą poboczem. Niestety brak błotnika bardzo dał się odczuć (w postaci mokrego tyłka). Padła jeszcze propozycja aby odwiedzić jezioro Nowogardzkie gdzie ptactwo wodne wykonuje nieustanną pracę nie dopuszczając do zamarznięcia małej części jeziora.







Pożegnaliśmy się i każdy z nas udał się w innym kierunku. W drodze powrotnej jeszcze bardziej odczułem skutki topniejącego śniegu będąc kompletnie przemoczonym wchodząc do domu. Miałem ochotę na więcej ale rozsądek wygrał.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Taczały

Czwartek, 9 lutego 2012

71.89 km, 9.30 km teren, 03:36 h, 19.97 km/h, maksymalnie: 35.00 km/h, temperatura: -4.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia ustawiłem się z Sebą , że zrobimy małą rundkę gdzieś po okolicy. Na wyjazd umówiliśmy się przy domu Seby w Nowogardzie (to już chyba tradycja). Ruszyłem więc na umówioną godzinę w ustalonym kierunku w iście spacerowym tempie bo na drodze dość ślisko po nocnych opadach śniegu , bez większych przeszkód pokonałem odcinek prowadzący przez las , a tu..... przed wjazdem do Nowogardu najechałem na znajomy samochód dostawczy (dowożący pieczywo) , który potrzebował pomocy w postaci zakupu kilku śrub wraz z nakrętkami (podobno odkręcił mu się wał napędowy). W zasadzie pomoc zaoferowałem jemu sam ponieważ nikt z kierowców przejeżdżających nie chciał tego zrobić. Wykonałem kurs po zakupy i.... okazało się , że owe śruby są za długie , a w między czasie dotarł Seba bo nie mógł się już doczekać. Po kolejnej konsultacji postanowiliśmy wspólnie jeszcze raz podjechać po kolejne śruby (chyba dobre). Okazało się , że naprawa nie wymaga naszej obecności więc ruszyliśmy w trasę. Jazdę utrudniał silnie wiejący północno wschodni wiatr pozwalający przekroczyć ledwo 20 km/h oraz pośniegowe błoto , które skutecznie tworzyło nawis pod ramą.



Pocieszony przez kompana podróży ,że w lesie na pewno będzie lepiej (mniejszy wiatr) prawdę mówiąc nie spodziewałem się wielkiej poprawy bo temperatura niewiele kilka kresek po niżej zera , a odczucie zimna bardzo wysokie. Po przejechaniu około kilometra za Łosośnicą wjechaliśmy na leśną drogę prowadzącą do Taczał. Dukt leśny pokryty grubą warstwą białego puchu po nocnych opadach nie dał zbyt wiele poszaleć bo na śliskiej nawierzchni niewiele brakowało do kilku upadków.






Dotarliśmy do malowniczego rozlewiska Sąpólnej i Uklei gdzie łączą się razem aby wpaść do Regi. Mały popas na fotki na żelaznym wiadukcie dawnej linii kolejowej.











Na podziwianie widoków (jak zwykle) nie było czasu bo było zimno i czas wracać do domu. Następnie wjazd do miejscowości Taczały gdzie wbiliśmy się na szlak kolejowy prowadzący do Żerzyna gdzie na ubitej śniegiem drodze o mało nie zaliczyłem spotkania z glebą.
Droga doprowadziła nas do asfaltówki (Resko-Kulice) gdzie udaliśmy się w drogę powrotną do domów.
Nie omieszkam tej trasy pokonać w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych być może na wiosnę.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Spotkanie

Niedziela, 5 lutego 2012

34.55 km, 18.32 km teren, 02:11 h, 15.82 km/h, maksymalnie: 31.20 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia długo zbierałem się do tego aby wyjść na rower. Królowa zima przyszła późno ale za to z jakim impetem , jest dość tęgi mróz i sporo śniegu. Wczorajszego dnia padła propozycja aby spotkać się z kilkoma kolegami i wspólnie gdzieś pośmigać na rowerach. Pomysłodawcą dzisiejszej zbiórki był oczywiście Seba zgodziłem się uczestniczyć w nowogardzkiej masie krytycznej więc nie było mowy o odwrocie. Ruszyłem więc w stronę Nowogardu w spacerowym tempie bo mróz bardzo dawał się we znaki doznając krioterapi w pełnym tego słowa znaczeniu. Przyznaję się ,że lekko spóźniłem się na umówione spotkanie przy Lidlu w Nowogardzie ale koledzy wyjechali mi naprzeciw i wspólnie ruszyliśmy do lasu. Na spotkanie stawili się Seba , Wieniu , Darek , Piotrek , no i moja skromna osoba



Jaka emocjonująca jazda po lesie przy takim silnym mrozie i balans ciałem i próba utrzymania równowagi dawały wiele ciekawych wrażeń. Zmrożone dukty leśne pokryte świeżym białym puchem kryły sporo niespodzianek , nierówności i zamarźnięte kałuże. Tempo poruszania się po takich wybojach było niewielkie ale jakoś nikt z nas nie zaliczył poważnego spotkania z glebą (aczkolwiek było sporo niegroźnych potknięć i poślizgów).

Kilka fotek na wiadukcie kolejowym nad Sąpólną łącznie z wypiciem ciepłej herbaty z termosów.









Następnie dalej leśnymi ścieżkami pośmigaliśmy jeszcze trochę dojeżdżając do parkingu leśnego gdzie zrobiliśmy pożegnalną fotę i chłopaki ruszyli do Nowogardu , a ja samotnie ruszyłem w kierunku domu.
Pomimo silnego mrozu wyprawa bardzo interesująca w towarzystwie fajnych kolegów.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Tama bobrów na Sąpolnej

Środa, 1 lutego 2012

23.01 km, 6.57 km teren, 01:10 h, 19.72 km/h, maksymalnie: 38.10 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Plan dzisiejszej wycieczki zakładał , że obejrzymy budowlę , która powstała na Sapolnej (gdzieś w lesie). Ustawiłem się z Sebą ,że razem dokonamy oględzin owej budowli (powstałej chyba nielegalnie). Przypadkiem dowiedzieliśmy się o powstałej tamie na rzece i bardzo chcieliśmy zobaczyć zmiany w krajobrazie jakie powstały na wskutek adaptacji terenu przez rodzinę bobrów. Na miejsce dotarliśmy bez większego problemu szybko odnajdując żeremie i tamę.



















Prawdę mówiąc wbiliśmy się w lekki szok widząc podciętego.... dęba (dość twardy gatunek drzewa) ; muszą mieć niebywałą siłę i mocne zęby dokonując takich wyczynów. Kiedyś byłem przekonany , że mogą ścinać bardziej miękkie gatunki drzew np. Osikę , która jest ich chyba głównym pożywieniem. Widocznie myliłem się bardzo ale z kolei dąb mógł użyty do budowy kolejnej tamy.
Nie wyszło wiele kilometrów bo siarczysty mróz i wschodni wiatr nie dał wiele poszaleć na zewnątrz.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Kebab w Goleniowie

Niedziela, 29 stycznia 2012

89.17 km, 8.30 km teren, 04:03 h, 22.02 km/h, maksymalnie: 39.70 km/h, temperatura: -5.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Nowogard-Olchowo-Glewice-Goleniów-Bolechowo-Bącznik-Przemocze-Różnowo-Darż-Maszewo-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Królowa zima nieco przybrała na sile i pokazuje swoje prawdziwe oblicze , zaczęło wreszcie mrozić tylko śniegu trochę jeszcze brakuje. Prawdę mówiąc miałem lekkie obawy przed wyjściem z domu bo wschodni wiatr w połączeniu z mrozem dawały bardzo duże odczucie zimna. Hasło padło więc wycofać nie wypadało i trzeba było wywiązać się z obietnicy. Dojechałem do Seby aby wspólnie wyruszyć w kierunku Goleniowa , a dokładniej dworcowej poczekalni (suszarni). Przybyliśmy lekko przed czasem gdzie czekał na nas już Michał , rozwiesiliśmy swoje ubrania na grzejniku i długo nie czekaliśmy na resztę chłopaków ze Szczecina. Ruszyliśmy na kebaba aby uzupełnić energię na dalszą część trasy. Na spotkanie stawili się Michał, Paweł, Robert, Arek, Krzysztof i Krzysztof



Po posiłku ruszyliśmy w kierunku Stargardu gdzie po przejechaniu kilku kilometrów przed Bolechowem wstąpiliśmy na szutrówkę prowadzącą do tzw. betonówki.
Po przejechaniu niewielkiego odcinka drogi dojechaliśmy do pozostałości młyna w miejscowości Bącznik , więcej tutaj.






Dalej pojechaliśmy (oczywiście odbijając w prawo asfaltówką) na rozlewisko Iny





Mały popas na kolejne foty gdzieś w lesie





Długo nie trwało , a dojechaliśmy do końca wspaniałej szutrówki gdzie nadszedł czas pożegnania. Chłopaki pojechali wspólnie z Michałem w kierunku Stargardu , a my z Sebą w kierunku przeciwnym. Stoczyliśmy niezłą walkę z wiatrem opadając nieźle przy tym z sił , zimno bardzo dawało się we znaki i komfort jazdy kiepski. Mimo zimna wyprawa bardzo ciekawa bo poznałem kilku kolegów z BS.
Dzięki za wycieczkę była bardzo udana , do następnego razu.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Co słychać w lesie ?

Piątek, 27 stycznia 2012

35.05 km, 6.37 km teren, 01:38 h, 21.46 km/h, maksymalnie: 40.90 km/h, temperatura: -4.0 ºC, rower: Kross

Prawdę mówiąc to tylko pretekst aby wyrwać się z domu aby przewietrzyć szare komórki. Miałem lekkie opory przed wyjściem bo temperatura na zewnątrz obniżyła się trochę i do tego południowy dość silny wiatr potęgował duże odczucie zimna. Zaopatrzyłem się w ciepłą zimową odzież i postanowiłem sprawdzić ile jest ona warta. Przy takiej pogodzie jak dzisiaj moje oczekiwania zostały zaspokojone. Ruszyłem miejscową droga przeciwpożarową w kierunku Nowogardu , a dalej przed wjazdem do miasta skręciłem w polną drogę prowadzącą do strzelnicy. Po drodze kilka fotek kanału na którym znajdowała się kiedyś.....(elektrownia lub młyn) gdzie będąc tam latem była tama , a gdzie się podziała teraz ?







Dalej drogami leśnymi dotarłem do Maszkowa gdzie uwagę moją zwrócił okazały Dąb (pewnie pomnik przyrody)





Następnie dotarłem do przejazdu kolejowego i przeciąłem ruchliwą szosę aby wbić się dalej na polną drogę prowadzącą do Lestkowa ,a później do Miętna. Bardzo podobała mi się jazda po leśnych duktach bo błoto zamarzło i jechało się całkiem dobrze osiągając niebotyczne prędkości. Po przejechaniu Nowogardu kilka kilometrów za ponownie wstąpiłem do lasu gdzie ku mojemu zdziwieniu .... Sąpolna wystąpiła ze swoich brzegów i prawie uniemożliwiła mi przejazd.





Bardzo chciałem spróbować jazdy na mrozie no i się przekonałem , że wrażenia z jazdy są zaj....te , wystarczy tylko odpowiedni ubiór.

Kategoria 0-50, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Zalew Szczeciński w Stepnicy

Wtorek, 24 stycznia 2012

120.36 km, 0.00 km teren, 05:21 h, 22.50 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: -1.0 ºC, rower: Kross

Nowogard - Świerczewo - Strzelewo - Czermnica - Łożnica - Dzisna - Babigoszcz - Stepnica - Kąty - Krępsko - Modrzewie - Goleniów - Mosty - Burowo - Przypólsko - Osina - Węgorzyce - Redło - Krasnołęka - Długołęka - Nowogard

Pogoda dzisiejszego dnia bardzo zachęcała do wykręcenia kilku kilometrów , wprawdzie lekko mroziło ale lepsze to od nieustających opadów deszczu w ostatnich dniach. Umówiłem się z Sebą ,że wybierzemy się nad Zalew Szczeciński do Stepnicy. Dotarłem na umówioną godzinę do Nowogardu prosto pod dom Seby. Wczorajszego dnia lekko przestudiowałem mapę wybrałem trasę ale inicjatorem i przewodnikiem drogi był Sebastian ponieważ odwiedzał już kiedyś tamte strony. Niestety mroźne powietrze mocno dawało się we znaki ponieważ wschodzące słońce potęgowało większy mróz. Pierwszy postój nad rzeką Gowienicą i.... lekka chwila wątpliwości czy na pewno damy radę dojechać do zaplanowanego celu , argumentów za i przeciw było wiele ale w końcu postanowiliśmy ,że jednak pojedziemy.





Niemrawe tempo w dalszej części drogi bo było naprawdę zimno i ciągle powracające obawy czy.... na pewno damy radę ? Jednak jechaliśmy dalej i dotarliśmy do Łożnicy ,następnie do Babigoszczy a tam ....








Pozostałości elektrowni wodnej lub młyna , nie było jednak wiele czasu na dalsze podziwianie widoków bo przy postoju w miejscu robiło się jeszcze zimniej. Dalej jak po sznurku kilka miejscowości i osiągnęliśmy wreszcie cel naszej wycieczki.









Oczywiście mieliśmy wielka ochotę wejść na tą kładkę nad zalewem ale nie ryzykowaliśmy zamoczenia stóp w lodowatej wodzie. Mała runda po miejscowości , krótki postój na posiłek aby uzupełnić energię na dalsza część trasy i dalej w drogę. Trasa powrotna już po innej drodze jak przyjechaliśmy nie będę oszukiwał ,że czuliśmy się komfortowo bo do domu jeszcze kilkadziesiąt kilometrów ,a tu sił zaczyna brakować Seba próbuje lekko ograniczać tempo bo po pierwsze nie ma humoru z powodu lekkiego defektu w suporcie w rowerze (coś tam obcierało) ,a po drugie uważa ,że jadę stanowczo za szybko tracąc przy tym bardzo siły. Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo ale jakoś tak samo wychodziło ,że miałem ochotę na większe tempo. Długie odcinki prostej ze Stepnicy do Goleniowa nie dawały powodów do radości ale... jakoś dotarliśmy wreszcie do Goleniowa. Tuż przed wiaduktem przed Goleniowem jakiś baran jadący samochodem użył klaksonu co mało mnie nie zwaliło z roweru (wystraszyłem się trochę) nie mam pojęcia co to miało znaczyć ponieważ jechaliśmy prawidłową stroną drogi i nikomu nie utrudnialiśmy poruszania się (głupi wybryk)
Kolejne kilometry przychodzą już dosyć mozolnie bo ruszył się lekki wiatr i przeszkadzał w jechaniu. W Redle Sebastian namówił mnie abym podjechał jeszcze do Nowogardu i potem ruszył do domu. Tak też zrobiłem i już na miejscu po pożegnaniu zerwałem asfalt i wyrwałem do domu jakby goniła mnie wataha psów bo musiałem się jeszcze wyżyć na ostatnim odcinku.
Pierwsza setka w tym roku przekroczona ; oby nie ostatnia.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________

Wokół jeziora Woświn

Czwartek, 19 stycznia 2012

80.28 km, 0.50 km teren, 03:23 h, 23.73 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 4.0 ºC, rower: Kross

Trasa :
Ostrzyca-Błądkowo-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połochowo-Wegorzyno-Wieleń-Oświno-Tucze-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca.

Dzisiaj postanowiłem, że wybiorę się nad wodę oczywiście nie zażywać kąpieli, tylko objechać dookoła jezioro Woświn. Dość duży akwen wodny w naszym województwie o wysokiej klasie czystości wody i dużej powierzchni lustra wody. Dokładne informacje znajdują się tutaj
Ruszyłem w kierunku Dobrej bez większych problemów z jazdą, niewielki wiatr nie utrudniał mi kręcenia. Po dotarciu do Dobrej obrałem kierunek do miejscowości Mieszewo, aby po dotarciu do skrzyżowania odbić w prawo do Zwierzynka. Na miejscu kilka fotek Uklei, która jak większość rzek wystąpiła ze swoich brzegów.







Od samego początku bardzo spodobała mi się droga, którą się poruszałem (może nie była o najlepszej jakości nawierzchni), bo krajobraz w tamtych stronach jest bardzo zróżnicowany o różnym stopniu skali trudności, suma podjazdów i zjazdów bardzo mi się spodobała. Ruch samochodów był bardzo znikomy, w pewnym momencie myślałem, że poruszam się ścieżką dla rowerów, bo szerokość drogi pozostawiała wiele do życzenia, ale chyba właśnie tego było mi potrzeba. Po drodze mijam kilka zabytkowych kościołów w wioskach które przejeżdżam po kolei.


Kościół w Mielnie



Kościół w Trzebawiu



Kościół w Cieszynie





W Cieszynie ma również swój koniec jezioro



Nie ma co podziwiać widoków, bo wiatr wzmaga się na sile i robi zimno, po miłej konwersacji w sklepie i małych zakupach ruszam dalej. Musiałem źle spojrzeć chyba na mapę, bo wybrałem zły kierunek jazdy i nadrobiłem kilka kilometrów znajdując się w Węgorzynie. Głowa do góry i jadę dalej i wnet podczas podjazdu pod górę... zaatakował mnie miastowy burek, chcąc dobrać się do moich ochraniaczy. Nie myśląc długo wypiąłem SPD-a i poczęstowałem go podeszwą buta, ku mojemu zdziwieniu odniosło to zamierzony skutek. Na kolejną przygodę nie czekałem długo, bo tuż po wyjeździe z Węgorzyna wyprzedzający mnie bus o mało nie zepchnął mnie z drogi, a po około 200 metrach osobówka jechała mi na czołówkę. Prawie wjechałem do rowu (niewiele brakowało). Dalej już bez komplikacji pokonuję ruchliwą drogę z Węgorzyna do Chociwla, aby po kilku kilometrach odbić do Wielunia.

Po drodze kilka fotek łabędziej pary






Dotarłem wreszcie do Dobrej. Szkoła w której rozpoczynałem pierwsze kroki




Następnie powrót w kierunku domu.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Niedzielna wyprawa po okolicy

Niedziela, 15 stycznia 2012

85.20 km, 0.00 km teren, 03:25 h, 24.94 km/h, maksymalnie: 35.60 km/h, temperatura: -1.0 ºC, rower: Kross

Wreszcie doczekaliśmy się zmiany pogody. Ostatnie opady deszczu mocno dały się we znaki, wilgotność powietrza niestety nie napawała optymizmem bo trudno było ustawić się na wycieczkę rowerową. Jednak królowa zima przypomniała o swoim istnieniu , wprawdzie jeszcze nie tak ostro ale jednak. Po wyjściu z domu postanowiłem ,że po drodze wymyślę trasę dzisiejszej wycieczki , plany miałem bardzo ambitne ale szybko zostały one zweryfikowane przez zmieniającą się pogodę. Ruszyłem w stronę Stargardu , początkowo jechało się całkiem nieźle bo lekki wiatr nie przeszkadzał w realizacji planu. Miejscami zostały jeszcze ślady po niedawnym gradobiciu ,średnica kulek była całkiem niezła.

Niewielki odpoczynek i dalej ruszyłem przed siebie, aby w niedługim czasie dotrzeć do Stargardu Szczecińskiego.


Po opuszczeniu granic miasta na jego skraju stoi kamień bez tablicy (ciekawe gdzie się podziała)


Wspominałem wcześniej ,że jazda przebiegała bez większych problemów ale nie było tak słodko podczas jazdy powrotnej w stronę Chociwla. Niestety wiatr postanowił ,że utrudni mi trochę jazdę i ostudzi moje zapały w dość skuteczny sposób. Wypompowałem się z sił w dużym stopniu , musiałem uzupełnić energię w Chociwlu bo brakowało sił na kręcenie , a tu jeszcze kilkanaście kilosów do domu. Nie było czasu na większy odpoczynek ponieważ przy dłuższym postoju było po prostu zimno. Chciał nie chciał trzeba było ruszać dalej , niestety wiatr wzmagał na sile i jechało się bardzo trudno. Przemęczony i zmarźnięty dotarłem ostatkiem sił do domu.

Kategoria 51-100, samotnie
Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________