w towarzystwie, strona 3 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:3360.09 km (w terenie 368.88 km; 10.98%)
Czas w ruchu:149:08
Średnia prędkość:22.53 km/h
Maksymalna prędkość:62.30 km/h
Suma podjazdów:327 m
Suma kalorii:3260 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:80.00 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Wokół Jeziora Lubie

Czwartek, 3 maja 2012

185.12 km, 36.30 km teren, 08:15 h, 22.44 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Kumki-Drawsko Pomorskie
Szlak czerwony
Drawsko Pomorskie-Gudowo-Błędno-Lubieszewo-Zatonie-Sienica-Karwice-Dzikowo-Mielenko Drawieńskie-Drawsko Pomorskie
Powrót
Oleszno-Ziemsko-Studnica-Storkowo-Ińsko-Kamienny Most-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Długo planowana wycieczka w końcu doszła do skutku bo w planie mieliśmy bardzo ambitny plan przejechania jednego z najpiękniejszych jezior Pojezierza Drawskiego wzdłuż szlaku który został oznaczony kolorem czerwonym. Nie lada wyzwanie (przynajmniej dla mnie) zważywszy na ilość kilometrów do przejechania bo jak do tej pory nie miałem okazji mierzyć się z takim stanem rzeczy.
Zbiórka została ogłoszona na godzinę 8.00 przy ruinach pałacu w Wierzbięcinie gdzie bez trudu dojechałem lecz po krótkim telefonie od Shrinka dowiedziałem się , że Bartek złapał gumę i nieco się spóźnią więc postanowiłem wyruszyć im naprzeciw docierając do samego Nowogardu skąd wspólnie pomknęliśmy w kierunku Dobrej. Jazda odbywała się płynnie i bez większego wysiłku docieramy na miejsce gdzie czeka na nas Hubert aby dalej razem kontynuować jazdę. Po drodze ustalamy , że najlepiej będzie jechać do Węgorzyna bocznymi ścieżkami aby uniknąć ruchu samochodowego. Po dojechaniu do Mieszewa skręcamy w prawo jadąc bardzo malowniczą drogą obfitującą w niezliczoną ilość zakrętów i podjazdów z dala od wzmożonego ruchu blachosmrodów. Do Węgorzyna docieramy z małym poślizgiem gdzie czeka na nas Michuss skupiony na słuchaniu repertuaru , który zaserwował pobliski kościół sugerując nawet , że jeden z utworów Ave Maria jest dedykowany dla nas.



Konsultujemy trasę po której mamy zamiar dotrzeć (najlepiej z dala od głównych dróg) do Drawska Pomorskiego , a następnie dokonujemy małych zakupów w pobliskim sklepie wzbudzając zainteresowanie sprzedawcy dokąd jedziemy bo zachmurzone niebo zwiastuje ulewny deszcz. Po dalszej wymianie kilku zdań ruszamy na wcześniej obraną drogę zaproponowaną przez Huberta kołując przez Przytoń na Brzeźniak aby dzięki informacji miejscowej mieszkanki leśną drogą dotrzeć do miejscowości Kumki ,a następnie do Drawska Pomorskiego.





Na miejscu chwila odpoczynku , krótka sesja foto , posiłek i jazda na poszukiwanie dworca PKP skąd ma początek czerwony szlak i tu jazdę rozpoczęliśmy "pod prąd" ulicą jednokierunkową gdzie po chwili zatrzymuje nas policjant na motorze pouczając nas o konieczności jazdy dalej po chodniku i przy okazji udzielając cennych wskazówek jak dotrzeć na dworzec PKP. Baz trudu odnajdujemy drogę i docieramy na miejsce.



Oczom naszym ukazuje się pięknie odnowiony budynek dworca wraz z urzędem miejskim znajdującym się w środku ale jak to mówią komu w drogę temu .....
Rozpoczynamy jazdę po czerwonym szlaku gdzie oznakowanie jest całkiem przyzwoite i bez większych problemów poruszamy się po szlaku który okazuje się nie lada wyzwaniem pod względem trudności jazdy terenowej obfitującej w sporo stromych podjazdów. Pierwszy postój robimy przekraczając Drawę niedaleko za Drawskiem.



Jak już wspominałem szlak dość wymagający ale rekompensatą za wysiłek i trud włożony w jazdę były widoki krajobrazu jakie ukazywały się nam co kawałek wyrażając swój zachwyt w jednym bardzo popularnym słowie o kó..a , większość uczestników wyprawy co chwilę to powtarzała bo krajobrazy były naprawdę przednie.









Gdzieś w okolicy Sienicy zatrzymujemy się na chwilę po wyczerpujących leśnych odcinkach specjalnych mija nas liczna grupa cyklistów jak się później okazało gdy ich dogoniliśmy na leśnym parkingu pokonywali oni ten sam szlak co my i zatrzymali się na piknik przy Drawie. Grupa liczyła sporo uczestników z miejscowego PTTK oraz grupy strażaków. Szybko nawiązałem kontakt z uczestnikami wyprawy wymieniając doświadczenia i poglądy na temat Drawskich szlaków rowerowych. Niestety miła konwersacja przerwana została przez chłopaków bo czas był na kontynuowanie jazdy dalej.
Kilkukrotnie zatrzymujemy się jeszcze w lesie bo ilość odcinków specjalnych przechodzi wszelkie pojęcie i trzeba łapać szybko oddech na krótkich postojach.





Szlak ma swój koniec w Drawsku Pomorskim ale po krótkich konsultacjach rezygnujemy z ponownej jazdy do miasta i w miejscowości Mielenko Drawieńskie odbijamy w prawo aby wokół poligonu Drawskiego (największego w europie) przedzierać się w stronę Ińska. Rozstawione znaki informujące nie dają zapomnieć o strefie militarnej po której mamy przyjemność się poruszać aby w pewnym momencie urządzić mały popas przy Amfiteatrze Żołnierskim. Szkoda , że nikt z uczestników wycieczki nie dał się skusić na wykonanie małego repertuaru pod kopułą.





Prawdę mówiąc już chyba dawno nic tam się nie odbywało bo obiekt dawną świetność ma już dawno za sobą. Jesteśmy już dość wyczerpani i głodni więc celem jest jak najszybsze dotarcie do Ińska aby wrzucić co nieco na ruszt. Po dotarciu na miejsce niestety nic nie znajdujemy nad jeziorem więc postanawiamy szybko udać się do centrum gdzie działa miejscowa pizzeria oferując dość smaczne jedzonko ponieważ Bartek miał już przyjemność już tam konsumować. Naprawdę godna polecenia pizza postawiła nas na nogi i po spałaszowaniu ostatniego kawałka postanowiliśmy ruszyć do domów tym bardziej , że pora już dość późna. Tuż za Ińskiem żegnamy się z Michałem który odbija w lewo na Linówko , a my jedziemy do Chociwla. Pizza miała chyba jakieś niespotykane dodatki bo co niektórzy dostali takiego kopa , że mało nie pourywali łańcuchów grubo przekraczając 35 km/h . Mały odpoczynek w Chociwlu i jazda dalej z zawrotną prędkością mając na licznikach prawie po 150 km. jedziemy jakbyśmy dopiero zaczęli wyprawę. Po dotarciu do Dobrej żegnamy Huberta i dalej jedziemy w kierunku Ostrzycy gdzie Seba z Bartkiem żegnają się ze mną i dalej jadą sami.
Tego dnia pokonałem własne słabości i ustanowiłem swój rekord w ilości pokonanych kilometrów i czasu spędzonego w siodle.
Dzięki chłopaki za wspaniałą przygodę w której miałem przyjemność uczestniczyć , do następnego razu myślę , że na kolejnym szlaku Drawskim.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Niechorze

Niedziela, 29 kwietnia 2012

158.56 km, 4.00 km teren, 06:54 h, 22.98 km/h, maksymalnie: 45.30 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Zaplanowaliśmy sobie dzisiaj wyjazd nad morze ponieważ przebywał tam Bartek wraz ze swoją małżonką Milenką oraz Magdą (Kondzią) i na dzisiaj zaplanowali sobie powrót więc postanowiliśmy , że dołączymy do nich w drodze powrotnej. Wyjazd 8.00 spod domu wraz z Hubertem do Nowogardu gdzie po chwili dołącza do nas Darek i razem ruszamy w kierunku Gryfic. Postanowiliśmy ominąć główne arterie prowadzące nad morze z powodu wzmożonego ruchu i wybraliśmy opcje jazdy trasą alternatywną przez boczne miejscowości. Wprawdzie nawierzchnia po której jechaliśmy pozostawiała wiele do życzenia ale lepsze to od "pajaców" wyprzedzających na trzeciego i ocierających lusterkami o łokcie. Pogoda dzisiejszego dnia nie była zbyt przyjemna bo wprawdzie słońce niemrawo przebijało się przez chmury ale pólnocno- wschodni wiatr potęgował odczucie zimna. Bez większych przeszkód docieramy do Gryfic gdzie chwilę odpoczywamy przy fontannie i przy okazji uzupełniamy zapasy energii.



Dalej ruszamy na północ z Gryfic gdzie przy byłej cukrowni skręcamy w lewo do miejscowości Niekładź aby uniknąć jazdy drogą krajową po raz kolejny jedziemy bokami trasą po której jest bardzo znikomy ruch samochodowy. Kolejny postój robimy w Otoku , a dokładnie przy ruinach Neogotyckiego pałacu zbudowanego pod koniec XIX stulecia gdzie lata świetności ma już dawno za sobą. Po wojnie znajdowała się tam szkoła rolnicza , a od 1987 roku znajduje się w rekach prywatnych. Niestety nieużytkowany popadł w ruinę i po raz kolejny został wystawiony na sprzedaż.







Prawdę mówiąc szczerze wątpię w to , że znajdzie się jakiś inwestor który będzie chciał go zakupić bo niewiele już z niego zostało. Mijamy kolejne miejscowości po drodze nie zatrzymując się nigdzie po drodze aby na miejscu zameldować się przed godziną 12.00. Lekko zmęczeni trudami podróży postanowiliśmy poszukać jadłodajni aby wrzucić na ruszt nic innego jak kebaba. w między czasie docierają do nas znajomi i wspólnie biesiadujemy przy stoliku. Niestety nie trwa to zbyt długo bo robi się coraz zimniej i trzeba zbierać do jazdy. Prawdę mówiąc nie mam ochoty jechać nad wodę bo jestem tak przemarznięty ale jednak daję się namówić i na krótką chwilę odwiedzamy plażę w Niechorzu.



Następnie głupio byłoby nie podjechać do okazałej latarni morskiej na którą o wejściu na górę nie ma mowy bo wiatrzysko bardzo daje się we znaki.



Dalej jeszcze krótki postój przy ruinach kościoła w Trzęsaczu i jazda powrotna do domu tym razem inaczej niż przyjechaliśmy bo jedziemy przez Pobierowo.



W drodze powrotnej im dalej od morza tym cieplej więc trzeba nieco zdjąć wierzchniego ubrania i powoli mknąć przed siebie z pomocą sprzyjającego wiatru. Przed Golczewem dołącza do nas Seba i dalej jedziemy wspólnie do Nowogardu.
Pożegnawszy się z grupą jedziemy z Hubertem w towarzystwie Magdy aby odprowadzić ją do domu.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Betonówka

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012

84.94 km, 1.80 km teren, 03:27 h, 24.62 km/h, maksymalnie: 40.90 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Dębice-Stodólska-Maszewo-Parlino-Storkówko-Małkocin-Klępino-Lubowo-Żarowo-Smogolice-Sowno-Przemocze-Różnowo Nowogardzkie-Darż-Maszewo-Stodólska-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Do południa miałem kilka spraw do załatwienia więc na rower miałem czas dopiero po obiadku ale jak na złość aura miała niestety (jak zwykle) inne plany bo pochmurne niebo co jakiś czas chlapało deszczykiem. Długo wahałem się czy podjąć wyzwanie i wybrać się na krótki wypad ale za namową kolegi Huberta , który oznajmił , że do odważnych świat należy postanowiliśmy ruszyć na południe ze względu na wiatr wiejący prosto w pysk. Droga praktycznie przebiegała bez większych incydentów poza oczywiście wyjątkami którymi okazali się debile w pędzących blachosmrodach wyprzedzając nas w odległości smyrającej nas lusterkami po łokciach , gdy z naprzeciwka nic nie jechało. Niestety nasze społeczeństwo będzie się jeszcze długo uczyło kultury na drodze. Jakoś udało nam się dojechać w jednym kawałku do betonówki gdzie Hubert złapał gumę zaraz po wjechaniu na pobocze aby nie jechać po śliskich kamieniach ku mojemu i Jego zdziwieniu gwóźdź wbił się bardzo nietypowo w tylna oponę zaginając się w skobel.





Niewielkim kawałkiem owej drogi przejechaliśmy kawałek aby skręcić w lewo na Storkówko mijając dalej po drodze kolejne miejscowości dotarliśmy do Żarowa gdzie zatrzymaliśmy się na chwile przy (nieczynnym) wiadukcie kolejowym nad Iną gdzie "kolejowi złomiarze" ni dobrali się jeszcze do niego.



Z Żarowa DDR pomknęliśmy do Sowna gdzie na betonówce postanowiliśmy wjechać na wiadukt nad nią i chwilę odpocząć.



Jazda od Przemocza do Maszewa po dziurawej asfaltówce niestety nie napawało optymizmem i gdybyśmy mieli więcej czasu to na pewno wybralibyśmy inną opcję. Po dotarciu do Maszewa z pomocą wiatru w ostrym tempie pocisnęliśmy do domu zatrzymując się jeszcze na chwilę w Dębicach na uzupełnienie energii bo brakowało mocy

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Po południowy wypadzik

Niedziela, 22 kwietnia 2012

52.49 km, 1.20 km teren, 02:09 h, 24.41 km/h, maksymalnie: 52.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

Jakoś nie zapowiadało się rano , że pogoda ulegnie poprawie bo stalowe chmury na niebie nie zwiastowały nic dobrego i na zmoknięcie na trasie jakoś nie miałem ochoty. Postanowiłem , że odłożę wypad do jutra w oczekiwaniu na lepszą aurę. Plany moje uległy jednak zmianie z powodu propozycji Huberta , który postanowił namówić mnie na małą przejażdżkę po okolicy bo po południu słońce jednak pokazało się na niebie i zrobiło się zdecydowanie cieplej. Trasa która obraliśmy prowadziła przez Korytowo , Jenikowo gdzie odbiliśmy w prawo aby pojechać z dala od ruchliwej szosy na Stargard. Po drodze mijaliśmy kolejne miejscowości Redło ,a następnie Węgorzyce gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę aby uwiecznić na focie ruiny późnogotyckiego kościoła z końca XV wieku zbudowany z kamienia polnego i głazów narzutowych uzupełnianych cegłą. Podczas zdobywania pomorza budynek został zniszczony w 1945 roku. Był to prosty kościół salowy, zbudowany na planie prostokąta.







Swoją drogą to pewien ewenement budowlany , że pozostała ściana frontowa budynku do dziś dnia stoi bez żadnego podparcia i jakoś nie zanosi się na zmiany. Dalej ruszyliśmy do Redła docierając do Osiny gdzie odbiliśmy w lewo w kierunku Maciejewa. Przebieg wycieczki lekko utrudniał nam wiatr , który miejscami dość mocno ograniczał nasze poczynania. Postanowiliśmy , że pojedziemy do Maszewa aby tam zatoczyć koło i wrócić do domu. Hubert zaproponował aby przy wjeździe do miejscowości tuż przed podjazdem pod górę przy stacji benzynowej skręcić w prawo w gruntową ścieżkę prowadzącą do miejskiego parku.





Zaskoczył mnie w bardzo pozytywnie fakt iż miejsce( nie znane mi do tej pory) bardzo ciche i spokojne z przeznaczeniem na wypoczynek. Na uwagę zasługuje również fakt , że przechodził tędy wiadukt kolejowy który został pocięty na złom przez dział mienia kolejowego. Dlaczego w tym cholernym kraju wszystko przelicza się na złotówki pomijając wartość historyczną i zabytkową ? Całkiem niedawno jeszcze bo w połowie lat 90 jeździły tędy pociągi.



Chwilę jeszcze pokręciliśmy się po tym urokliwym miejscu i postanowiliśmy udać się w drogę powrotną do domu. Tym razem wiatr okazała się sprzymierzeńcem i jechało się naprawdę komfortowo.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Szlak dziedzictwa architektury i techniki

Niedziela, 15 kwietnia 2012

136.12 km, 55.00 km teren, 06:18 h, 21.61 km/h, maksymalnie: 53.70 km/h, temperatura: 9.0 ºC, rower: Kross

Początek trasy
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Sielsko-Kraśnik Łobeski-Kąkolewice-Lesięcin-Łobez
Czarny szlak
Łobez-Łobżany-Prusinowo-Poradz-Klępnica-Lipce-Słonowice-Pęczerzyno-Tarnowo-Rynowo-Kol. Rynowo-Różnowo-Zagórzyce-Wysiedle-Kołodrąb-Łobez
Droga powrotna
Łobez-Unimie-Dobieszewo-Zachełmie-Meszne-Rekowo-Siedlice-Sułkowo-Mieszewo-Dobra-Ostrzyca

Na dzisiejszą wyprawę ustawiłem się z Hubertem gdzie po dojechaniu do Dobrej kolega zaproponował abyśmy wykręcili dzisiaj jeden ze szlaków Łobeskich , a dokładnie szlak czarny ponieważ nie miał jeszcze okazji poruszać się nim. Okolice Łobza to bardzo malownicze strony z dużą ilością stromych podjazdów i niezliczonych zakrętów. Trasa którą wybraliśmy okazała się dość wymagająca bo obfitowała w sporą ilość stromych pagórków gdzie trzeba było się lekko zmęczyć aby wszystkie pokonać. Jednak piękne krajobrazy i widoki zrekompensowały w zupełności małe ubytki w mocy. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się rewelacji ale nie było też tragedii zwłaszcza , że ostatnio niezbyt wiele jeździłem. Przeszkodą która sprawiała lekkie problemy na trasie okazał się oczywiście wiatr , który zawiewał z północnego wschodu potęgując odczucie chłodu i przeszywającego zimna bo z rękawicami (długopalczastymi) nie rozstawałem się przez całą wycieczkę.
Początek szlaku rozpoczyna się przy Nadleśnictwie Łobez przy ul. Bema w pobliżu elektrowni wodnej na Redze.
Ruszamy na północ rozpoczynając szlak który prowadzi przez liczne lasy , pola i łąki w niewielkim stopniu przebiega przez drogi asfaltowe. Nie powiem aby to była trasa łatwa do pokonania ponieważ liczne błotniste drogi i podjazdy sprawiały niezłe trudności w szczególności dla roweru trekkingowego jakim poruszał się Hubert. Pierwszy postój robimy przy wiadukcie nieczynnej linii kolejowej nad Regą w miejscowości Prusinowo około 300 metrów na północ od zabudowań wsi. Trójprzęsłowa budowa powstała na początku XX wieku , obecnie linia kolejowa nie jest użytkowana.



Dalej polna droga prowadzi do miejscowości Poradz gdzie znajduje się XIX-wieczny wiatrak holenderski o średnicy 10 metrów i wysokości 14 metrów gdzie szczyt konstrukcji wieńczy obracana głowica. Nie zatrzymywaliśmy się przy wiatraku ponieważ byliśmy tam niedawno na poprzedniej wycieczce. Spora ilość drogi pokrytej brukiem pozostawiła swój ślad na tylnej części pleców , doszło też do kilku niegroźnych upadków na grząskim piachu gdzie miejscami było go sporo. Kolejnym obiektem ciekawym do obejrzenia okazał się młyn nad Starą Regą w Tarnowie gdzie nie zatrzymywaliśmy się z powodu odbywającego się weseliska (lub poprawin).
Prawdę mówiąc popasów po drodze nie było zbyt wiele bo pochmurne niebo co jakiś czas dawało małe porcje deszczu i dlatego ciągle gnaliśmy do przodu. Przed Łobzem krótka chwila na postój przy elektrowni wodnej.



Po wjechaniu do miasta odpoczywamy jeszcze przez chwilę w miejskim parku skąd w dalszą drogę udajemy się drogą inną niż zwykle , a mianowicie przed wylotem z miasta skręcamy w lewo jadąc do miejscowości Dobieszewo gdzie po wdrapaniu się na stromy podjazd Hubert proponuje zobaczenie jeszcze panoramy Łobza ze Wzgórza Rolanda.



Dalej droga prowadzi pokrywając się po części zielonym szlakiem aby dotrzeć do drogi asfaltowej za Strzmielami.
Zaczyna brakować mi mocy ale na szczęście niezastąpiona puszka coli ratuje mi życie.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wiosenny atak zimna

Niedziela, 1 kwietnia 2012

98.92 km, 25.50 km teren, 04:41 h, 21.12 km/h, maksymalnie: 35.00 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Nowogard - Kościuszki - Węgorza - Niewiadowo - Wierzchosław - Widzeńsko - Krokorzyce - Zielonczyn - Krokorzyce - Widzeńsko - Babigoszcz - Łożnica - Czermnica - Strzelewo - Świerczewo - Nowogard-Ostrzyca

Trudno było dzisiaj wyjść z domu bo aura niestety w ostatnim czasie nie napawa optymizmem z powodu szalejącego wiatru i przeszywającego zimna. Miałem małą przerwę w kręceniu więc dzisiaj postanowiłem gdzieś się ruszyć pomimo niesprzyjających warunków pogodowych ruszyłem w kierunku Nowogardu gdzie czekali na mnie Seba i Bartek. Pierwotnie plan zakładał , że wybierzemy się dookoła jeziora Woświn ale z uwagi na fakt iż Seba z Bartkiem niedawno tam byli to zaproponowałem abyśmy wybrali się do Zielonczyna na wzgórze widokowe. Niestety pólnocno-zachodni wiatr nieco hamował nasze zapędy bo miejscami bardzo dawał się we znaki. Po opuszczeniu Nowogardu pojechaliśmy polną drogą do miejscowości Kościuszki skąd dalej asfaltem dotarliśmy do Węgorzy gdzie prawie w połowie miejscowości skręciliśmy w prawo ponieważ Seba zaproponował jazdę dalej szutrówką w kierunku Niewiadowa. W sumie całkiem nieźle się jechało tylko miejscami piach lekko utrudniał poruszanie się ale to nie miało większego znaczenia. Krótki postój przy pomnikowym dębie w Niewiadowie przy przepływającej Gowienicy bo niestety po męczącej jeździe leśną szutrówką jesteśmy lekko zgrzani i dłuższy postój nie jest wskazany z powodu zimna.



Po opuszczeniu miejscowości przez krótki czas jedziemy asfaltem bo po dojechaniu do lasu po raz kolejny Seba proponuje jazdę szutrówką (żeby nie było za łatwo) , która okazała się bardzo wymagającym odcinkiem terenu o nawierzchni w postaci bardzo luźnego piachu gdzie jazda to prawdziwe wyzwanie i oczywiście wypompowanie z sił. W końcu dotarliśmy do drogi nr. 3 gdzie przecięliśmy ją i dalej ruchomymi piaskami przez las dotarliśmy do asfaltówki , która doprowadziła nas do Widzieńska skąd prosto pojechaliśmy dalej do punktu widokowego w Zielonczynie.













Niestety nie było chętnego aby zjechał w dół więc ruszyliśmy w drogę powrotną jadąc przez Widzieńsko skręciliśmy w lewo gdzie dojechaniu do szlaku dawnej linii wąskotorówki po raz kolejny zastosowaliśmy skrót. Wbiliśmy się w lekki szok bo początkowo jechało się super , a gdzieś mniej więcej w połowie droga szutrowa skończyła się i zaczęła się jazda po lekko wystających podkładach kolejowych i miejscami bez tych podkładów z głębokimi dziurami. Swoją drogą ciekawe dlaczego ten odcinek nie został ukończony ??? Mogła by to być fajna droga z Babigoszczy do Stepnicy. Miejmy nadzieję , że kiedyś się tego doczekamy.



Kolejny etap to droga przez okoliczne miejscowości bez większych przeszkód z wiatrem w plecy docieramy do Nowogardu gdzie pożegnaliśmy się.
Po drodze łapie nas mżawka , która na szczęście nie trwa długo.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Stara Dobrzyca

Niedziela, 18 marca 2012

119.06 km, 4.20 km teren, 05:06 h, 23.35 km/h, maksymalnie: 49.50 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Wierzbięcin-Słajsino-Troszczyno-Mołdawin-Resko-Łabuń Wielki-Iglice-Stara Dobrzyca-Starogard-Przemysław-Bełczna-Poradz-Łobez-Strzmiele-Rekowo-Sułkowo-Mieszewo-Dobra-Ostrzyca.

Korzystając z wolnego dnia ustawiłem się z Hubertem , że wspólnie powłóczymy się gdzieś po okolicy bo wiosenna pogoda bardzo zachęca do jazdy. Padła propozycja jazdy w okolice Reska bo w tamtych stronach nie często przebywałem i bardzo chciałem je zobaczyć. Umówiliśmy się , że ja dotrę do Dobrej i stamtąd dalej ruszymy w trasę ale w międzyczasie Hubert nie mógł się doczekać mojego przyjazdu i postanowił przyjechać do mojej miejscowości odwiedzając przy okazji swoich rodziców skąd ruszyliśmy trochę wcześniej niż zakładał pierwotny plan. Dla dociekliwych chciałbym zaznaczyć , że nie miałem zamiaru się spóźnić bo kolega wyznaczył późniejszą godzinę wyjazdu. Ruszyliśmy spod mojego domu w dość żwawym tempie bo prawie bezwietrzna pogoda dawała lekkiego kopa do jazdy. Po ostatnim "dookoła Miedwia" wypadzie bardzo fajnie jechało się w towarzystwie bo było z kim pogadać i czas jakoś tak się nie dłużył. Przemierzaliśmy kolejne miejscowości bez zatrzymywania gdzie na dłuższy postój zatrzymujemy się za Mołdawinem na parkingu leśnym gdzie po przejechaniu drogi o nawierzchni brukowej nieźle nas wytrzęsło. Skręciliśmy w prawo i po kilkunastu minutach dotarliśmy do Reska gdzie odwiedziliśmy "Biedronkę" aby uzupełnić zapasy energii i zrobić małą rundkę po mieście. Dalej droga doprowadziła nas do Łabunia Wielkiego skąd przez las szutrówką , a następnie dziurawą asfaltówką docieramy do Iglic.







Droga niby dziurawa ale za to mała rekompensata w postaci znikomego ruchu samochodów. Po wydostaniu się z lasu osiągnęliśmy cel naszej wyprawy gdzie zrobiliśmy niewielki popas.





Po przeciwnej stronie jeziorka trafiliśmy na Dworek , który jest już prawie w rozpadzie i pewnie za kilka lat będzie można oglądać go tylko na zdjęciach , a szkoda bo to bardzo cicha i spokojna okolica gdzie można wypocząć od codziennego zgiełku.
W dalszą drogę ruszyliśmy w kierunku Łobza gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy wiadukcie kolejowym nieczynnej linii (odpoczynek przydaje się bo wiatr postanowił pokrzyżować nieco szyki).









Mały postój w Poradzu przy wiatraku skąd dalej docieramy do Łobza gdzie zatrzymujemy się na chwilę w parku i po raz kolejny odwiedzamy znany dyskont spożywczy aby dokonać małych zakupów i chwilkę pokręcić się po mieście.





W drodze powrotnej ciągle czuję niespożyte zapasy energii ale dotrzymuję tempa Hubertowi bo w Jego przypadku wręcz przeciwnie zaczyna odczuwać spore zmęczenie bo dopiero rozpoczyna sezon.
W Dobrej pożegnaliśmy się i samotnie wróciłem do domu.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Dookoła ......

Czwartek, 8 marca 2012

39.39 km, 8.10 km teren, 01:59 h, 19.86 km/h, maksymalnie: 37.50 km/h, temperatura: 2.0 ºC, rower: Kross

Plan dzisiejszego wyjazdu zakładał , że objedziemy dookoła jezioro Miedwie ale jak to z reguły bywa niestety skończyło się tylko na paru kilometrach po leśnych duktach. Na spotkanie ruszam w umówione miejsce na pobliskiej Pożarówce gdzie po chwili dołącza już Seba. Niestety aura zafundowała nam dzisiaj obfite opady śniegu z deszczem i o długim dystansie mogliśmy tylko pomarzyć.









Byłem co prawda lekko zawiedziony ale "co się odwlecze to się nie uciecze".
Miejscami po lesie rowery trzeba było prowadzić ze względu na koleiny , które na dodatek były zamarznięte , a i tak mimo tego dochodziło do niegroźnych upadków. Po opuszczeniu pożarówki udaliśmy się w lewo aby po przejechaniu kilkudziesięciu metrów ponownie wjechaliśmy do lasu gdzie droga była w dużo lepszym stanie nawierzchni. Dotarliśmy do szlaku kolejowego skąd ruszyliśmy w kierunku Nowogardu. Po pożegnaniu czułem lekki niedosyt na rowerze więc dokręciłem jeszcze kilka kilometrów wracając przez Długołękę , Jenikowo i Korytowo.
Lekko przemoczony dotarłem do domu.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________

Kebab w Ueckermünde

Niedziela, 4 marca 2012

130.61 km, 19.50 km teren, 06:02 h, 21.65 km/h, maksymalnie: 39.30 km/h, temperatura: 3.0 ºC, rower: Kross

Trasa SZCZECIN(Centrum-Głębokie)-Pilichowo-Tanowo-Dobieszczyn-Hintersee-Ahlbeck-Eggesin-Ueckermünde-Warsin-Rieth-Hintersee-Dobieszczyn-Stolec-Dobra-Wołczkowo-SZCZECIN(Głębokie-Centrum-port)

W głowie Sebastiana narodził się pomysł wyjazdu do naszych zachodnich sąsiadów aby tam skrobnąć kilka kilometrów. Oczywiście nie musiał długo czekać na moją akceptację bo bardzo chciałem kiedyś przekonać się (na własnej skórze) jak wyglądają w realu te niemieckie ścieżki rowerowe. Nie spodziewałem się , że mój debiut w jeździe po niemieckich landach nastąpi w tak szybkim czasie i do tego w licznym doborowym towarzystwie. Swoją podróż zaczęliśmy wspólnie z Sebą na Nowogardzkim dworcu kolejowym gdzie szynobus dowiózł nas do Szczecina o 9.10 na dworzec główny. Po wyjściu z pociągu przywitaliśmy się z Michałem ,który już na nas czekał po czym wspólnie ruszyliśmy na spotkanie (Most Długi) pozostałych uczestników wycieczki. Frekwencja okazała się wysoka bo na spotkaniu stawili się Paweł "Misiacz", Arek "AreG", Krzysiek "Monter", Łukasz "Luki", Paweł "Axis", Piotrek "Bronik", Przemek z RS.
Wyjechaliśmy w dość ostrym tempie w kierunku Głębokiego w zasadzie nie wiem dlaczego tak szybko pędziliśmy (jakby ktoś nas gonił) przez Park Kasprowicza i Las Arkoński gdzie o fotach mogłem tylko pomarzyć bo prawie nikt nie miał ochoty pstrykać. Na miejscu dołączyli do nas jeszcze: Baśka"Rudzielec"102, Piotrek "Rammzes", Robert "Sakwiarz" , Bartek "IsmailDelivere". We wspólnym gronie ruszyliśmy w kierunku granicy przez Pilichowo , Tanowo gdzie ma miejsce pierwszy mały sklep-stop w międzyczasie Axis odbija we Wkrzańskiej aby poganiać w terenie , a my zatrzymujemy się na chwilę przy mogile niemieckiego leśniczego i następnie na granicy.





Po przekroczeniu granicy docieramy do pierwszej miejscowości Hintersee gdzie kolejnych dwóch z uczestników opuszcza nasze towarzystwo aby dalej w jedenastu pozostałych uczestników kontynuować dalszą jazdę. W owej miejscowości odbijamy w lewo kołując do Eggesin gdzie sprzyjający wiatr pozwala osiągać niezłe prędkości co nie wszystkim uczestnikom to się podoba. Gnając na złamanie karku zatrzymujemy się dopiero w Eggesin na niewielkim foto-stopie na placu koło kościoła prowadząc konwersację między sobą ktoś zauważył drewniane koniki oraz piec chlebowy naszej rodzimej produkcji.











Prawdę mówiąc nie mogę się już doczekać posiłku w tureckim barze bo jestem głodny co chwilę dopytując Pawła jednego z kierowników wyprawy kiedy wreszcie dotrzemy na miejsce bo nie mogę się już doczekać. Na szczęście do celu docieramy po kilku minutach zatrzymując się w barze Uecker66 zamawiając po porcji Türkische Pizza ( bardzo porządnej porcji w postaci rolki). Po zaspokojeniu głodu czas zwiedzić miasto co czynimy poruszając się leniwie po uliczkach.









Po zrobieniu kilku fotek lądujemy na plaży gdzie po raz kolejny dosiadamy (stalowych) rumaków i ruszamy do Warsin przez puszczę po początkowo niezłej szutrówce , a następnie DDR-ów (ewenement w środku lasu) do jeziora Nowo Warpieńskiego. Krótki postój przy wieży i dalej w drogę do Rieth aby dotrzeć na przystań jachtową.





Kolejny etap podróży wiedzie nas przez nasyp dawnej kolejki wąskotorowej zresztą bardzo przyzwoitej nawierzchni doprowadzając nas do początku trasy czyli do Hintersee. Zatrzymujemy się co jakiś czas po to aby reszta uczestników mogła dołączyć do prowadzących oraz na uzupełnienie zapasów energii.







Tuż za granicą odbijamy w prawo aby jechać do miejscowości Stolec w bardzo wysokim tempie co po raz kolejny zostaje poddane krytyce przez Baśkę "Rudzielca" 102. Po kolejnych przebojach docieramy ponownie na Głębokie skąd pomykamy w kierunku dworca po drodze żegnając się z uczestnikami (aczkolwiek nie z wszystkimi) gdzie na Plac Lotników docieramy my z Michałem oraz Misiacz i Monter.



Na dworcu czeka na nas miła niespodzianka bo okazuje się , że Bus zabierze nas do Nowogardu bez żadnego problemu.
Wycieczka okazała się bardzo ciekawa w zacnym towarzystwie za co bardzo dziękuję.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wołowiec

Środa, 29 lutego 2012

61.80 km, 10.70 km teren, 02:46 h, 22.34 km/h, maksymalnie: 39.30 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Nowogard-Kulice-Jarchlino-Konarzewo-Zabówko-Zabowo-Boguszyce-Wołowiec-Wierzchy-Miętno-Nowogard-Ostrzyca

Padła propozycja aby wyskoczyć dzisiaj gdzieś śmignąć po okolicy bo jak zwykle to bywa nie było zbyt wiele czasu na długie eskapady. Wyruszyłem na spotkanie z Sebą na końcu pożarówki aby tam przemyśleć plan dzisiejszej wycieczki. Aura niestety nie była zbyt zachęcająca do jazdy bo nieustająca mżawka lekko dokuczała i nie napawała niestety optymizmem , zwłaszcza po ostatnich pięknych słonecznych dniach. Prawdę mówiąc nie bardzo lubię takiej słoty (szaro , buro i ponuro) ale z kolei nie mamy na to wpływu więc trzeba przystosować się do każdych warunków atmosferycznych (no może prawie wszystkich)jakie panują. Podstawowy plan zakładał , że zrobimy jakąś rundkę w koło komina więc ruszyliśmy w kierunku Kulic gdzie po dojechaniu do Jarchlina odbiliśmy lekko w lewo aby dojechać do Konarzewa gdzie znajduje się rodzinny dom rodziny Von Bismarck.





W zasadzie obiekt swoją dawną świetność ma już daleko za sobą bo jest nie użytkowany od lat i nic dokoła się nie dzieje (w sensie remontu).
Historyczny obiekt popada niestety w ruinę. Więcej na ten temat tutaj.

Ruszyliśmy dalej lokalną drogą asfaltową (kiepskiej jakości) dojeżdżając do Żabowa gdzie odbiliśmy w prawo aby dotrzeć do Boguszyc. Opuszczając miejscowość wjechaliśmy na drogę ułożoną z płyt jumbo aby dotrzeć do Wołowca.
Po przejrzeniu mapy (byliśmy tam po raz pierwszy) ruszyliśmy do przodu będąc w przekonaniu , że dojedziemy do Wierzchów. Droga , która prowadziła przez las nie była najlepszej jakości (pełno błota i kałuż) i tak doszliśmy do wniosku dedykując gdzie my kó..a jasteśmy ?
Nie było czasu na odwrót (chociaż były takie zamiary) i gnaliśmy przed siebie dalej do przodu najeżdżając na pewną przeszkodę.





Przeprawa udała się i dalej już bez przeszkód dojechaliśmy do drogi brukowej żeby dostać się do asfaltówki łączącej Płoty z Golczewem. Po drodze jeszcze krótka fota żelaznego mostu kolejowego i dalej w drogę bo spóźnienie Seby coraz bardziej się powiększa.





Musieliśmy nieco zwiększyć tempo aby być trochę szybciej w domu.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________