w towarzystwie, strona 2 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:3360.09 km (w terenie 368.88 km; 10.98%)
Czas w ruchu:149:08
Średnia prędkość:22.53 km/h
Maksymalna prędkość:62.30 km/h
Suma podjazdów:327 m
Suma kalorii:3260 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:80.00 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Awaria

Niedziela, 19 sierpnia 2012

29.94 km, 0.00 km teren, 01:12 h, 24.95 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Bardzo ambitne plany niestety spaliły na panewce z powodu defektu jaki pojawił się w mojej korbie po przez ciągłe odkręcanie się śruby mocującej. Musiałem się zatrzymywać co jakiś czas aby ową śrubę dokręcać. Mieliśmy jechać z Hubertem i Shrinkiem do Ińska ale w takim przypadku wyjazd odłożyliśmy na inny dzień i w Dobrej pojechaliśmy do domów. Nowe części są już w drodze bo po powrocie do domu niezwłocznie je zamówiłem. Szkoda tylko takiej ładnej pogody.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Wolin-spotkanie ze Shrinkiem

Wtorek, 31 lipca 2012

126.85 km, 0.00 km teren, 04:56 h, 25.71 km/h, maksymalnie: 40.00 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Pomysłem jaki pojawił się w naszych głowach na dzisiejszą wyprawę było wyjechanie na naprzeciw Sebie , który wracał z Międzyzdrojów do domowych pieleszy. Niezawodny kompan Hubert podjechał do mnie około godziny 9.00 skąd razem ruszyliśmy w trasę planując z dużym zapasem wstawienie się na miejscu około godz. 12.00. Mały przestój w Nowogardzie spowodowany potrąceniem rowerzysty przez samochód i oddalenie się z miejsca wypadku przez kierującego. Na szczęście dla rowerzysty wyglądało groźnie ale obyło się bez większych obrażeń na ciele , postanowiliśmy poczekać na przyjazd odpowiednich służb aby poświadczyć fakt. Dalsza droga odbywała się bez większych oporów w iście turystycznym tempie docieramy na czas do Wolina gdzie chwile kręcimy się po mieście w poszukiwaniu pizzerii i bez trudu znajdujemy lokal znajdujący się na drodze wylotowej z miasta w kierunku Międzywodzia. Naprawdę produkt godny polecenia w miarę przystępnej cenie. Posileni udaliśmy się w drogę powrotną do domów.













Prawdę mówiąc liczyłem na więcej w zwiedzaniu tego miasteczka ale zawsze jest coś co musi plany nieco skomplikować. Powrót turystycznym tempem tą samą drogą.

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Woliński Park Narodowy

Czwartek, 26 lipca 2012

33.10 km, 21.00 km teren, 02:13 h, 14.93 km/h, maksymalnie: 54.50 km/h, temperatura: 29.0 ºC, rower: Kross

Postanowiłem skorzystać z zaproszenia Seby i postanowiłem podjechać na podbój Wolińskiego Parku Narodowego ponieważ chciałem przekonać się na własnej skórze jak wygląda jazda po miejscowych wzgórzach. Do Międzyzdrojów pojechałem samochodem ze względu na ograniczony czas przeznaczony na jazdę no i chyba zmęczenie jakie miało pozostać po skończonej wyprawie. Na miejscu zameldowałem się tuż po 9.00 i po wypakowaniu roweru z samochodu Seba postanowił pokazać mi kilka z miejscowych atrakcji i niemrawo pokręcić się po mieście. Obowiązkowo odwiedzamy Promenadę wraz z Aleją Gwiazd robimy kilka fotek i ruszamy na podbój parku.











Po opuszczeniu promenady przy wejściu do zagrody żubrów skończyła się sielanka i zaczęła się hardcorowa jazda bez trzymanki pod stromy podjazd , który nie miał chyba końca i nieźle mnie wypompował ale Seba powiedział abym oszczędzał siły i się zbytnio nie forsował bo to tylko namiastka tego co mnie czeka w dniu dzisiejszym. Dosyć szybko się o tym przekonałem i zrozumiałem na czym polega cały pic i jakie mam braki kondycyjne. Po obejrzeniu zamkniętej jeszcze o tej porze zagrody żubrów kolejna wspinaczka tym razem na wzgórze Gosań gdzie znajduje się punkt widokowy , na samą górę wjechać nie było można ze względu na schody ale i tak mimo wszystko chyba nie dałbym rady bo przy pokonywaniu góry na piechotę z rowerami na plecach robiliśmy kilka krótkich odpoczynków. Rekompensatą za zmęczenie okazały się widoki jakie ujrzały nasze oczy normalnie zaparło mi dech w cyckach i zaniemówiłem ponieważ po raz pierwszy byłem na tym wzgórzu.







Następnie powrót do Międzyzdrojów i początek niebieskiego pieszego szlaku po którym postanowiliśmy przedrzeć się w leśnej głuszy do kolejnych miejsc jakie zaplanował Seba abym obejrzał ponieważ jako stały wakacyjny bywalec miejscowości tereny znał dość dobrze. Zdecydowana ilość podjazdów które pokonaliśmy dość potężnie mnie wypompowała z sił i niektóre odcinki trzeba było pokonać na piechotkę bo podjazd okazywał się dość trudny i w zasadzie o dłuższych przerwach nie było mowy bo atakowała nas chmara komarów i nie sposób było się ogonić.



Niestety o kontynuacji dalszej jazdy przez las nie było mowy z wiadomych względów i czym prędzej dotarliśmy do asfaltu i lekko zjechani jeszcze jeden punkt widokowy do pokonania tym razem w okolicy jeziorka Turkusowego na Wzgórzu Zielonka. Po raz kolejny nasze rumaki zmuszeni jesteśmy zabrać na plecy i po schodach dotrzeć do celu na wzgórze. Po raz kolejny zaniemówiłem z widoków ale na podziwianie nie było zbyt wiele czasu ze względu na KOMARY i szybko udaliśmy się w dalsza drogę tym razem na d jeziorko Turkusowe.







Zmęczeni trudami podróży postanowiliśmy udać się w drogę powrotną robiąc jeszcze mały postój przy wejściu do bunkra przy fundamentach wyrzutni rakietowych gdzie postanowiliśmy skosztować żołnierskiej grochówki za 8 zł. Jak widać nad morzem można na wszystkim zarobić.





W zasadzie wycieczka bardzo fajna gdyby nie komaro-terapia ale co tam najważniejsze są wrażenia o których długo nie zapomnę. Dzięki koleszko za wyprawę i przewodnictwo.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Suchań

Niedziela, 15 lipca 2012

157.37 km, 0.00 km teren, 06:15 h, 25.18 km/h, maksymalnie: 59.90 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Dobra-Tucze-Oświno-Wieleń Pomorski-Chociwel-Lutkowo-Kępno-Sulino-Słodkowo-Suchań-Piasecznik-Rzeplino-Krępcewo-Radziszewo-Witkowo-Stargard Szczeciński-Zieleniewo-Stargard-Grabowo-Parlino-Maszewo-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Wcześnie rano Hubert zadzwonił z propozycją małego wypadu gdzieś po okolicy aczkolwiek w głowie miał pomysł objechania Miedwia dookoła. Zerwałem się z łóżka i rozpocząłem przygotowania do wyjazdu aby dojechać do Dobrej na spotkanie z kolegą. Hubert jednak postanawia wyjechać mi naprzeciw i w okolicy Błądkowa razem kontynuujemy podróż po drodze weryfikując nieco plany co do trasy. W Dobrej robimy małe zapasy i udajemy się w kierunku Tuczy aby lokalnymi drogami dostać się do Chociwla. W zasadzie jazda odbywała się bez większych problemów jedynie wiatr nieco krzyżował nam szyki ale rekompensatą był niewielki ruch samochodowy przez spokojne okoliczne pola i lasy. Postanawiamy jechać drogami jeszcze nie uczęszczanymi przez nas kierując się z Chociwla w kierunku Dobrzan lecz przed Starzycami skręcamy w prawo aby dostać się do Suchania. Na miejscu postanowiliśmy chwilę odpocząć i nieco uzupełnić zapasy energii. W międzyczasie wykonałem telefon do Michała z propozycją dołączenia do naszej ekipy , kolega postanowił wyjechać nam naprzeciw.





Po ruszeniu w dalszą trasę odbijamy w prawo gdzie droga prowadzi do Choszczna lecz my chcemy dostać się do Stargardu więc w Piaseczniku odbijamy w prawo aby choć po części zrealizować "zaliczenie" Miedwia. Równa nawierzchnia drogi szybko się skończyła i dalsza kontynuacja trasy odbywa się po wertepach gdzie dość mocno to daje się odczuć. Po drodze mały przystanek w Krępcewie szlacheckiej osadzie Wedlow.





Kolejny przystanek w Witkowie przy pomniku.



Mijając kolejne miejscowości docieramy do Kluczewa gdzie dołącza do nas Michał i wspólnie jedziemy na posiłek przy dworcowej jadłodajni wciągając po obfitej porcji kebaba jedziemy na Promenadę Miedwiańską gdzie na molo ucinamy mała pogawędkę.



Po dojechaniu do ścieżki rowerowej żegnamy się i powoli udajemy się w drogę powrotną do domu. Naprzeciw postanawia nam wyjechać Seba tuż przed Maszewem skąd dalsza droga odbywa się wspólnie.
Musze przyznać , że bardzo fajna traska w co prawda trudnym terenie ale zawsze to coś innego. Dzięki koledzy za wspólny wypadzik.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Spotkanie

Czwartek, 12 lipca 2012

124.06 km, 0.00 km teren, 04:39 h, 26.68 km/h, maksymalnie: 39.60 km/h, temperatura: 18.0 ºC, rower: Kross

Od pewnego czasu nieskutecznie próbowałem się umówić z kolegą Darkiem z Stargardu Szczecińskiego ponieważ jest On jednym z uczestników zawodów w MTB Wiśle na początku września. Miejsce spotkania wyznaczyliśmy na 10.30 przy stacji benzynowej w Maszewie gdzie pojawiłem się lekko przed czasem i oczekiwałem na kolegę. Przybywszy na czas po krótkiej konwersacji ruszyliśmy w drogę.





Na początku trasy padły deklaracje , że będzie to typowa wycieczka bez zbędnego forsowania i pokazywania swoich umiejętności tym bardziej , że Dariusz przyjechał na szosce. Lekko zmęczony sezonem i treningami początkowo dawał mi fory i jechało się całkiem przyzwoicie tempem jakie lubię ale w czasie drogi świadomie lub nie coraz bardziej przyspieszaliśmy i coraz bardziej odczuwałem zmęczenie. W zasadzie usprawiedliwieniem mogła być pogarszająca się aura w postaci stalowych chmur i porywistego wiatru. W drodze powrotnej do Stargardu ewidentnie doszło do odcięcia zapłonu tym bardziej , że wiatr przybierał na mocy. Po dotarciu do miasta pożegnaliśmy się i ruszyłem w drogę powrotną do domu oczywiście nie obyło się bez niespodzianek bo tuż za Stargardem dopadła mnie potężna ulewa. Chwilę poczekałem w przystanku autobusowym w Kicku licząc na poprawę pogody niestety w strugach deszczu przyszło mi jechać prawie do samego domu nie omijając kałuż po drodze bo było mi już wszystko jedno ponieważ przemoknięty byłem do suchej nitki.
W zasadzie bardzo fajna wyprawa w towarzystwie nowo poznanego kolegi gdyby nie nagłe załamanie pogody.
Jednak deficyty treningowe są do poprawki bo Wisła już niedaleko.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Gryfice

Piątek, 22 czerwca 2012

114.63 km, 0.80 km teren, 04:35 h, 25.01 km/h, maksymalnie: 42.20 km/h, temperatura: 17.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Wierzbięcin-Słajsino-Radzim-Troszczyno-Gostomin-Radowo Wielkie-Święciechowo-Ługowina-Resko-Łabuuń Wielki-Dąbie-Modlimowo-Wyszobór-Rotnowo-Gryfice-Jabłonowo-Kołomąć-Zagórcze-Jasiel-Ościęcin-Unibórz-Błotno-Karsk-Nowogard-Ostrzyca

Dzisiejsza wyprawa stała pod dużym znakiem zapytania ze względu na niepewną aurę jaka miała miejsce ponieważ stalowe chmury przesłoniły niebo i co chwilę upuszczały niewielki kapuśniaczek. Kompanem w drodze okazał się nikt inny jak HUBERT i to On był pomysłodawcą i przewodnikiem całej trasy. Miejsce spotkania ustaliliśmy przy oczku wodnym w Wierzbięcinie gdzie obydwaj przybyliśmy w tym samym czasie jadąc z innych kierunków.



Hubert przezornie ubrał ciuchy na długi rękaw ponieważ lekko siąpiło i było trochę zimno ,a ja wybrałem opcję na krótki rękaw licząc na poprawę pogody. Prawdę mówiąc w cuda nie wierzyłem ale jednak pozostawała cicha nadzieja i zapas ubrań na przebranie w plecaku. Drogę utrudniał nam północny wiatr który miejscami dawał ostro w pysk w połączeniu z siąpiącym deszczykiem nie był zbyt komfortowy ponieważ pokonywanie kolejnych kilometrów okupowane było wielkim wysiłkiem. Straciliśmy sporo energii jadąc w takich warunkach bo i nawet jadąc ze wzgórza trzeba było kręcić korbą aby trzymać jakąś przyzwoitą prędkość. Pierwszy dłuższy postój robimy w Resku gdzie zastanawiamy się nad zmianą planów aby objechać krótkie szlaki jakie posiada miasteczko w swojej ofercie ale jednak poprzestajemy na pierwotnym zamiarze dojechania do Gryfic. Wybraliśmy jazdę opłotkami czyli jazdę z dala od głównych dróg jadąc z Reska na północ przez małe miejscowości zatrzymując się na chwile kilka razy aby zrobić fotę.











Po osiągnięciu celu postanowiliśmy chwilę spocząć nad Regą w bardzo fajnym zakątku z pięknie zagospodarowanym placem przeznaczonym do zabawy i wypoczynku. Dalej pojechaliśmy poszukać jadłodajni czyli kebabowni którą udał się namierzyć niedaleko starówki obok placu w centralnej części miasta. Nie będę ukrywał , że jadłem lepsze rzeczy w życiu i zamówiony kebab w bułce z frytkami okazał się ch.... Moim skromnym zdaniem takimi rzeczami powinni się zajmować bądź co bądź tureccy specjaliści w tej dziedzinie , a nie (nikomu nie ubliżając) paproki którzy kupili maszyny do obróbki i myślą , że sprawa załatwiona. Wyczerpani i głodni jednak zjedliśmy swoje porcje i ruszyliśmy w drogę powrotną do domów w międzyczasie los się do nas uśmiechnął i wyszło słońce które towarzyszyło przez resztę dnia.







Po raz kolejny wybieramy niekonwencjonalne rozwiązanie w postaci jazdy opłotkami do Golczewa jadąc przez Kołomąć zatrzymując się na chwilę przy miejscowym akwenie wodnym gdzie dostęp do wody ogranicza teren prywatny i dzięki uprzejmości pani w sklepie udaje nam się dotrzeć do wody. Ciekawy fakt bo parę set metrów dalej podobne miejsce z dostępem do wody z terenem prywatnym.
Jak widać w naszym kraju na każdym kroku można natrafić na różne anomalia. Dalsza droga im dalej od Gryfic tym gorsza droga i naprawdę nieźle nas wytelepało ale zbawieniem okazała się droga łącząca Płoty z Golczewem gdzie po dotarciu do ronda jechało się całkiem znośnie bo wiaterek lekko sprzyjał.
Dzięki koleszko za wycieczkę i fajną przygodę.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Żerzyno

Wtorek, 19 czerwca 2012

60.10 km, 10.00 km teren, 02:23 h, 25.22 km/h, maksymalnie: 46.00 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Wreszcie nadeszła długo oczekiwana chwila aby odwiedzić dorzecze Regi w pobliżu Reska. Tereny bardzo urozmaicone i zarazem malownicze które zawsze chciałem dokładniej poznać i obejrzeć. Uporałem się ze swoimi sprawami i po południu zameldowałem się u Seby pod blokiem tuż po 14 i po chwili razem ruszyliśmy w kierunku owego miejsca. W zasadzie początek wycieczki odbywał się bez większych oporów i po dotarciu do Łosośnicy postanowiliśmy nieco uzupełnić zapasy płynów i zjeść małe co nieco. Ruszyliśmy dalej aby po kilku kilometrach odbić w lewo w brukową drogę prowadzącą do Żerzyna miejscowości położonej w zakolach Regi i Piaskowej. Żerzyno było jednym z nielicznych na Pomorzu Zachodnim ośrodkiem wytopu żelaza, a w I poł. XX w. - popularnym ośrodkiem łowieckim.
W II poł. XIX w. posiadłość przejął hrabia Ludwig Perponcher-Sedlnitzky - podkomorzy dworu pruskiego. Dwór z XIX w. oraz większość zabudowań majątku zostały zniszczony w 1945 r.



Po dotarciu na miejsce na uwagę zasługują ruiny kaplicy wraz z cmentarzem położonym obok. Ogólnie miejsce bardzo zniszczone i zaniedbane.







Dalej droga poprowadziła nas przez las do zerwanego mostu na Redze gdzie niestety nie mogliśmy zostać dłużej bo rządne naszej szlachetnej krwi cholerne komary nie dawały spokoju i trzeba było się szybko zbierać w dalszą drogę. Swoją drogą ciekawe czy ktoś (czyli gmina) nie myśli o odbudowie mostu ponieważ teren wokół został lekko uporządkowany. Po drodze jeszcze na chwile zatrzymywaliśmy się kilka razy aby uchwycić meandry Regi.







Następnie udaliśmy się w drogę powrotną do domu tą sama droga którą przyjechaliśmy zatrzymując się na chwile przy szczątkach dworca kolejowego gdzie niegdyś przechodziły tory. Dokładniejsze oględziny miejsca nie były możliwe ze względu na ogrom robactwa wokół nas.



W drodze powrotnej miejscami dochodziło do pokazu swoich sił w jechaniu na czas ze sporymi prędkościami. Jestem zmuszony odwołać wszystko co mówiłem o spadku formy kolegi ponieważ równo dotrzymywał mi kroku szczególnie po niedawno odbytej rekonwalescencji.
Dzięki za fajną wycieczkę i pokazanie ciekawych miejsc.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Golczewo

Czwartek, 14 czerwca 2012

103.57 km, 0.00 km teren, 03:58 h, 26.11 km/h, maksymalnie: 40.90 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Korytowo-Jenikowo-Redło-Węgorzyce-Osina-Kikorze-Węgorza-Czermnica-Łożnica-Rokita-Moracz-Włodzisłw-Kłęby-Golczewo-Błotno-Karsk-Nowogard-Ostrzyca.

Kolejny raz pojawił się w naszych głowach pomysł zwiedzenia północnej części Puszczy Goleniowskiej z uwagi na fakt , że w tamte strony nie często się wybieramy. Pomysłodawcą okazał się Hubert który przyjechał do mnie i wspólnie postanowiliśmy ruszyć na podbój Puszczy. Nie wiedzieć dlaczego ale za każdym razem gdy gdzieś jedziemy to przeciwnikiem okazuje się cholerny wiatr który zresztą w tym roku wieje chyba bez przerwy. Niebo zasnute chmurami nie zwiastowało niczego dobrego ale niezbyt się tym przejmowaliśmy i kontynuowaliśmy jazdę jak zwykle z wiatrem w pysk. Pojechaliśmy przez Jenikowo przez Osinę aby po przejechaniu kawałka drogi nr. 6 odbić z powrotem w prawo i kontynuować jazdę przez las przez kolejne miejscowości aby dotrzeć do Łożnicy. Po drodze krótka chwila przy bardzo spokojnym nurcie Gowienicy.



Nie stoimy zbyt długo bo zimny zefirek ciągnie po plecach i jest zimno. W niedługim czasie docieramy do Babigoszczy gdzie również na chwilę się zatrzymujemy przy młynie aby uwiecznić się na focie.







Kolejny etap jazdy musimy kontynuować po ruchliwej drodze nr. 3 gdzie jedzie się znakomicie po równej nawierzchni i po przejechaniu kilku kilometrów odbijamy w prawo kołując do Golczewa.



Po drodze zatrzymujemy się kilka razy aby odpocząć i coś wrzucić na ząb oraz zrobić jakąś fotkę.







Następnie pokonując przeciwności losu i siły wiatru docieramy do Golczewa aby dłuższą chwilę odpocząć i uzupełnić zapasy płynów i coś przekąsić.





Dojechaliśmy do Wieży Zamkowej gdzie wisiała tablica informująca , że jest możliwość zwiedzania ale niestety nie zastaliśmy nikogo na miejscu i nie udało się wdrapać na szczyt wieży. Niestety księżniczki także nie było do uratowania. Po krótkich oględzinach postanowiliśmy udać się w drogę powrotną do domów.
W sumie całkiem udany wypad szczególnie , że po raz pierwszy odwiedzane miejsca przez nas. Szkoda , że wiatr krzyżował nam szyki ale ogólnie jestem zadowolony.
Dzięki koleszko za udaną wyprawę i do następnego.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Ińsko

Piątek, 25 maja 2012

130.14 km, 3.50 km teren, 05:21 h, 24.33 km/h, maksymalnie: 46.40 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower: Kross

Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Trzebawie-Cieszyno-Winniki-Połchowo-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Waliszewo-Storkowo-Studnica-Czertyń-Ciemnik-Ińsko-Linówko-Długie-Starzyce-Chociwel-Dobropole-Dobra-Błądkowo-Ostrzyca

Kolejna wyprawa w strony Ińskiego Parku Krajobrazowego w towarzystwie Huberta , który bardzo lubi tamtejsze okolice z oczywistych powodów jakimi są bardzo urokliwe krajobrazy. Po krótkiej rozmowie telefonicznej Hubert postanowił przyjechać do mnie (odwiedzając przy okazji rodziców) skąd razem ruszyliśmy na podbój ziemi Ińskiej. Dzisiejszego dnia jechało się dość trudno z powodu silnie wiejącego północno-wschodniego wiatru który miejscami nie pozwalał przekroczyć 20km/h. Droga po której się poruszaliśmy to bardzo fajna alternatywa od wzmożonego ruchu samochodowego gdzie równa nawierzchnia plus kilka podjazdów i zakrętów przebiegała bez oporów. Po dojechaniu do Węgorzyna robimy małe zakupy i ruszamy w kierunku Brzźniaka aby tam po dojechaniu do skrzyżowania odbić w prawo w kierunku Studnicy przez pustynne Storkowo przedłużając nieco trasę postanowiliśmy pojechać w okolicy pobliskiego poligonu. Miejscowy las osłonił nas od prześladującego wiatru który nie ustawał ani na chwilę miejscami przybierając na sile. Kilka kilometrów przed Ciemnikiem dostrzegamy w lesie drewnianą wieżę i decydujemy się aby obejrzeć ją z bliska gdzie zajmuje nam trochę czasu dotarcie do niej bo gęste poszycie leśne nie ułatwia zadania.











Bardzo solidna drewniana konstrukcja niegdyś służyła do obserwacji niestety popadła w ruinę i niebawem pewnie runie na ziemię. W pobliżu stał jakiś budynek po którym zostały tylko fundamenty. Po dojechaniu do Ińska odwiedzamy jezioro i chwilę odpoczywamy mocząc stopy w chłodnej wodzie bo na kąpiel jest jeszcze za wcześnie aczkolwiek amatorów zimnej kąpieli kilku było. Zimna woda przynosi ulgę mocno zmęczonym już nogom i lekko poprawia krążenie krwi. Na powrocie odbijamy w kierunku Linówka gdzie coraz mocniej zaczynam odczuwać zmęczenie bo ciągle wieje nam w pysk i nie zanosi się na poprawę. Po raz kolejny odwiedzamy zbiornik wodny tym razem w Chociwlu odpoczywając przez chwilę i przegryzając małe co nieco ruszamy dalej w kierunku Dobrej gdzie po drodze zatrzymujemy się kilka razy bo niestety zmęczenie bardzo daje się we znaki. Do domu dotarłem wykończony.
Dzięki kolego za fajną wyprawę i myślę , że do następnego wypadu w tamte okolice.

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Radowo Małe

Poniedziałek, 21 maja 2012

71.38 km, 20.29 km teren, 02:58 h, 24.06 km/h, maksymalnie: 52.50 km/h, temperatura: 25.0 ºC, rower: Kross

Pomimo wszelkich przeciwności losu w końcu udało mi się ruszyć gdzieś na rower. Miałem dość długą przerwę w kręceniu bo jak to zwykle bywa miałem sporo rzeczy do zrobienia i niestety rower musiał poczekać. Dzisiaj jednak nie wytrzymałem i postanowiłem , że muszę coś skrobnąć bo chyba zwariuję. Piękna słoneczna pogoda jaka pojawiła się za oknem dodatkowo zmotywowała do spędzenia (chociaż trochę) kilku chwil na stalowym rumaku. Szybki telefon do Huberta i po ustaleniu miejsca zbiórki w ekspresowym tempie wbiłem się w ubranie rowerowe i po chwili byłe już na drodze do Wierzbięcin. Całkiem niedawno kolega postanowił kupić sobie Kross Level A 3 na nieutwardzone bezdroża naszych pól i lasów bo jak stwierdził , że to będzie odpowiednia maszyna na takie eskapady. Planu na wycieczkę nie mieliśmy więc ruszyliśmy żwawo przed siebie w kierunku Dobrej aby dojechać do Osowa drogą zwiniętych torów kolejowych gdzie niegdyś miała miejsce linia łącząca Nowogard z Dobrą. Postanowiliśmy zaliczyć owy kawałek drogi ze względu na fakt , że Hubert nie miał jeszcze okazji nią jechać , a to bardzo fajny kawałek o dość równej nawierzchni. Dalej przez Bieniczki pomknęliśmy leśnymi duktami obfitującymi w sporą ilość plażowych piasków gdzie miejscami przeprawa była trudna ale na szczęście nie doszło do spotkania z glebą aby dotrzeć do Sienna Dolnego gdzie spotkała mnie nieprzyjemne spotkanie z miejscowym burkiem , który postanowił utrudnić nam jazdę najpierw obszczekując nas dookoła aby w pewnym momencie zatopić swoje kły w mojej łydce. Długo nie myśląc postanowiłem zadzwonić po stróżów prawa którzy przybyli na miejsce w przeciągu kilkunastu minut. Wprawdzie ugryzienie nie wyglądało na groźne ale jednak zawsze istniało ryzyko , że burek nie był szczepiony i istniała możliwość wystąpienia choroby. Jak szybko się pojawił tak szybko zniknął z pola widzenia bo nagle przypomniało się właścicielce o jego istnieniu ale na szczęście dla policjantów ustalenie adresu mieszkanki okazało się błahostką. Emocje sięgały zenitu gdy policjant (na otarcie łez) po chwili wybiegł z bloku z zaświadczeniem stwierdzającym , że pies był szczepiony i na szczęście przymusowe bolące zastrzyki nie były potrzebne. Postępowanie zakończyło się mandatowo i postanowiliśmy ruszyć dalej , a tak na marginesie z pewnego źródła wiem , że nie był to pierwszy przypadek ugryzienia przez tego psa więc może następnym razem zamiast mandatu kupią pieskowi smycz i kaganiec.
Wprawdzie lekko popsuł mi humor ale dalszy przebieg drogi odbywał się już bez niespodzianek i można było cieszyć się piękną pogodą. Dotarliśmy do Radowa Małego gdzie chwilę odpoczęliśmy na ławce przy oczku wodnym między blokami i przy okazji odwiedzając kolegę z pracy który polecił abyśmy odwiedzili kolejne oczko wodne znajdujące się przy wylocie z miejscowości za szkołą po prawej stronie. Swoją drogą bardzo ciekawe miejsce na piknik , grilla lub biwak , a dla wędkarzy eldorado bo znajdująca się tam ryba przyciąga wielu miejscowych amatorów wędkowania.







Następnie z Radowa ruszyliśmy w kierunku Radówka aby wbić się na część zielonego szlaku Łobeskiego przez las bardzo fajną i równą szutrówką gdzie bardzo przyjemnie się jechało i przy okazji zahaczyliśmy jezioro Głębokie chwilę biesiadując przy stoliku. Droga doprowadziła nas do miejscowości Strzmiele skąd udaliśmy się w drogę powrotna do domów.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________