w towarzystwie, strona 4 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:3360.09 km (w terenie 368.88 km; 10.98%)
Czas w ruchu:149:08
Średnia prędkość:22.53 km/h
Maksymalna prędkość:62.30 km/h
Suma podjazdów:327 m
Suma kalorii:3260 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:80.00 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Krótko po okolicy

Niedziela, 26 lutego 2012

60.92 km, 0.00 km teren, 02:41 h, 22.70 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: 1.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Nowogard-Miętno-Bochlin-Błotno-Trzechel-Czermnica-Strzelewo-Świerczewo-Nowogard-Ostrzyca

Korzystając z okazji dnia wolnego jaki trafił mi się w pracy postanowiłem , że szkoda by było nie wykorzystać takiego bonusu aby pyknąć małą rundkę w okolicy. Do wycieczki dołączył się Hubert (kolega z pracy) bo w tym roku dopiero zaczyna się powoli rozkręcać i postanowił , że wspólnie gdzieś się wybierzemy. Nie planowaliśmy nic specjalnego aby kolega mógł sprawdzić swoje możliwości po długiej zimowej przerwie. Hubert przyjechał do mnie i wspólnie ruszyliśmy (często ujeżdżaną) pożarówką w kierunku Nowogardu gdzie po przejechaniu kilku kilometrów postanowiliśmy wstąpić na przejazd przez Sąpólną gdzie przejazd uniemożliwiony był przez....





W sumie całkiem nieźle się jechało przez las bo wiatr tak nie dokuczał ale przy wylocie na otwarty teren uderzyła w nas ściana wiatru , którą prężnie pokonywaliśmy przez większą część drogi dając całkiem nieźle radę. Po dojechaniu do Miętna skręciliśmy w lewo jadąc w kierunku Dąbrowy tocząc przez cały czas walkę z wiatrem. Dotarliśmy do Błotna robiąc krótki popas na uzupełnienie energii aby udać się do Trzechla gdzie w lesie najechaliśmy na wylany leśny potok.



Miałem lekkie obawy przejeżdżając przez nią bo woda sięgała prawie do kostek ale udało się jakoś dostać na drugi brzeg bez przemoczenia obuwia (pewnie dzięki ochraniaczom). Dalej już bez przeszkód do Nowogardu i do domu z dużym tempem bo tym razem dla odmiany wiatr nam sprzyjał. Muszę przyznać , że kolega po długiej przerwie dorównywał mi dość ostrego tempa bez chwili narzekania.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Gdzie oczy poniosą !

Poniedziałek, 13 lutego 2012

57.38 km, 4.10 km teren, 02:43 h, 21.12 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: -3.0 ºC, rower: Kross

W piękny upalny lutowy dzień padła propozycja aby pokręcić się gdzieś po okolicy póki co jeszcze po śniegu bo niebawem ....może zniknąć. Ustawiłem się z Sebą , że plan zrealizujemy wspólnie w tym celu dojechałem do Nowogardu (jak zwykle) skąd ruszyliśmy w kierunku Golczewa. Praktycznie nie mieliśmy planu gdzie jechać więc postanowiliśmy , że po drodze obierzemy jakiś kierunek jazdy. W Karsku pojechaliśmy prosto drogą prowadzącą do Dabrowy jako , że nie miałem jeszcze okazji nigdy tam śmigać. Jednak Seba bardzo chciał wstąpić do lasu aby tam poszaleć poleśnych duktach , niechętnie przystałem na propozycję kolegi bo przewidywałem skutek takiej decyzji. Niestety długo nie czekaliśmy na efekty bo gruba warstwa śniegu nie pozwalała poruszać się komfortowo. Doświadczony niedawnymi przygodami w poruszaniu się po takiej nawierzchni jazda sprawiała lekkie problemy ale nie poddawałem się bez walki (ani razu nie zaliczyłem spotkania z Matką Ziemią). Prawdę mówiąc miałem ochotę na więcej czyli jazdę po śniegu ale Seba zniechęcony wielkim wysiłkiem jaki wkładał w jazdę zaproponował aby wyjechać z lasu i dalej poruszać się po asfalcie do Błotna.



Przed Błotnem skręciliśmy w lewo jadąc do Trzechla po asfaltówce w pełni pokrytej białym puchem nie posypanej solą z piaskiem gdzie przyjemność z jazdy była równie zachwycająca jak po lesie i oczywiście bardziej bezpieczna. Żeby nie było nudno to postanowiliśmy wjechać po drodze nad jezioro Czermnickie.



Kilka fotek tego uroczego zakątku przyrody , który jest użytkiem ekologicznym gdzie ludzka stopa nie powinna stawiać zbyt wiele śladów.







Nie robiliśmy długiej przerwy bo było zbyt zimno aby długo stać bezczynnie bez ruchu tak więc po małym posiłku i łyku gorącej herbaty ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku domu. W między czasie posypana sól na głównych drogach odniosła zamierzony skutek w postaci stopionego śniegu w brudną ciecz płynącą poboczem. Niestety brak błotnika bardzo dał się odczuć (w postaci mokrego tyłka). Padła jeszcze propozycja aby odwiedzić jezioro Nowogardzkie gdzie ptactwo wodne wykonuje nieustanną pracę nie dopuszczając do zamarznięcia małej części jeziora.







Pożegnaliśmy się i każdy z nas udał się w innym kierunku. W drodze powrotnej jeszcze bardziej odczułem skutki topniejącego śniegu będąc kompletnie przemoczonym wchodząc do domu. Miałem ochotę na więcej ale rozsądek wygrał.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Taczały

Czwartek, 9 lutego 2012

71.89 km, 9.30 km teren, 03:36 h, 19.97 km/h, maksymalnie: 35.00 km/h, temperatura: -4.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia ustawiłem się z Sebą , że zrobimy małą rundkę gdzieś po okolicy. Na wyjazd umówiliśmy się przy domu Seby w Nowogardzie (to już chyba tradycja). Ruszyłem więc na umówioną godzinę w ustalonym kierunku w iście spacerowym tempie bo na drodze dość ślisko po nocnych opadach śniegu , bez większych przeszkód pokonałem odcinek prowadzący przez las , a tu..... przed wjazdem do Nowogardu najechałem na znajomy samochód dostawczy (dowożący pieczywo) , który potrzebował pomocy w postaci zakupu kilku śrub wraz z nakrętkami (podobno odkręcił mu się wał napędowy). W zasadzie pomoc zaoferowałem jemu sam ponieważ nikt z kierowców przejeżdżających nie chciał tego zrobić. Wykonałem kurs po zakupy i.... okazało się , że owe śruby są za długie , a w między czasie dotarł Seba bo nie mógł się już doczekać. Po kolejnej konsultacji postanowiliśmy wspólnie jeszcze raz podjechać po kolejne śruby (chyba dobre). Okazało się , że naprawa nie wymaga naszej obecności więc ruszyliśmy w trasę. Jazdę utrudniał silnie wiejący północno wschodni wiatr pozwalający przekroczyć ledwo 20 km/h oraz pośniegowe błoto , które skutecznie tworzyło nawis pod ramą.



Pocieszony przez kompana podróży ,że w lesie na pewno będzie lepiej (mniejszy wiatr) prawdę mówiąc nie spodziewałem się wielkiej poprawy bo temperatura niewiele kilka kresek po niżej zera , a odczucie zimna bardzo wysokie. Po przejechaniu około kilometra za Łosośnicą wjechaliśmy na leśną drogę prowadzącą do Taczał. Dukt leśny pokryty grubą warstwą białego puchu po nocnych opadach nie dał zbyt wiele poszaleć bo na śliskiej nawierzchni niewiele brakowało do kilku upadków.






Dotarliśmy do malowniczego rozlewiska Sąpólnej i Uklei gdzie łączą się razem aby wpaść do Regi. Mały popas na fotki na żelaznym wiadukcie dawnej linii kolejowej.











Na podziwianie widoków (jak zwykle) nie było czasu bo było zimno i czas wracać do domu. Następnie wjazd do miejscowości Taczały gdzie wbiliśmy się na szlak kolejowy prowadzący do Żerzyna gdzie na ubitej śniegiem drodze o mało nie zaliczyłem spotkania z glebą.
Droga doprowadziła nas do asfaltówki (Resko-Kulice) gdzie udaliśmy się w drogę powrotną do domów.
Nie omieszkam tej trasy pokonać w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych być może na wiosnę.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Spotkanie

Niedziela, 5 lutego 2012

34.55 km, 18.32 km teren, 02:11 h, 15.82 km/h, maksymalnie: 31.20 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Dzisiejszego dnia długo zbierałem się do tego aby wyjść na rower. Królowa zima przyszła późno ale za to z jakim impetem , jest dość tęgi mróz i sporo śniegu. Wczorajszego dnia padła propozycja aby spotkać się z kilkoma kolegami i wspólnie gdzieś pośmigać na rowerach. Pomysłodawcą dzisiejszej zbiórki był oczywiście Seba zgodziłem się uczestniczyć w nowogardzkiej masie krytycznej więc nie było mowy o odwrocie. Ruszyłem więc w stronę Nowogardu w spacerowym tempie bo mróz bardzo dawał się we znaki doznając krioterapi w pełnym tego słowa znaczeniu. Przyznaję się ,że lekko spóźniłem się na umówione spotkanie przy Lidlu w Nowogardzie ale koledzy wyjechali mi naprzeciw i wspólnie ruszyliśmy do lasu. Na spotkanie stawili się Seba , Wieniu , Darek , Piotrek , no i moja skromna osoba



Jaka emocjonująca jazda po lesie przy takim silnym mrozie i balans ciałem i próba utrzymania równowagi dawały wiele ciekawych wrażeń. Zmrożone dukty leśne pokryte świeżym białym puchem kryły sporo niespodzianek , nierówności i zamarźnięte kałuże. Tempo poruszania się po takich wybojach było niewielkie ale jakoś nikt z nas nie zaliczył poważnego spotkania z glebą (aczkolwiek było sporo niegroźnych potknięć i poślizgów).

Kilka fotek na wiadukcie kolejowym nad Sąpólną łącznie z wypiciem ciepłej herbaty z termosów.









Następnie dalej leśnymi ścieżkami pośmigaliśmy jeszcze trochę dojeżdżając do parkingu leśnego gdzie zrobiliśmy pożegnalną fotę i chłopaki ruszyli do Nowogardu , a ja samotnie ruszyłem w kierunku domu.
Pomimo silnego mrozu wyprawa bardzo interesująca w towarzystwie fajnych kolegów.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Tama bobrów na Sąpolnej

Środa, 1 lutego 2012

23.01 km, 6.57 km teren, 01:10 h, 19.72 km/h, maksymalnie: 38.10 km/h, temperatura: -10.0 ºC, rower: Kross

Plan dzisiejszej wycieczki zakładał , że obejrzymy budowlę , która powstała na Sapolnej (gdzieś w lesie). Ustawiłem się z Sebą ,że razem dokonamy oględzin owej budowli (powstałej chyba nielegalnie). Przypadkiem dowiedzieliśmy się o powstałej tamie na rzece i bardzo chcieliśmy zobaczyć zmiany w krajobrazie jakie powstały na wskutek adaptacji terenu przez rodzinę bobrów. Na miejsce dotarliśmy bez większego problemu szybko odnajdując żeremie i tamę.



















Prawdę mówiąc wbiliśmy się w lekki szok widząc podciętego.... dęba (dość twardy gatunek drzewa) ; muszą mieć niebywałą siłę i mocne zęby dokonując takich wyczynów. Kiedyś byłem przekonany , że mogą ścinać bardziej miękkie gatunki drzew np. Osikę , która jest ich chyba głównym pożywieniem. Widocznie myliłem się bardzo ale z kolei dąb mógł użyty do budowy kolejnej tamy.
Nie wyszło wiele kilometrów bo siarczysty mróz i wschodni wiatr nie dał wiele poszaleć na zewnątrz.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Kebab w Goleniowie

Niedziela, 29 stycznia 2012

89.17 km, 8.30 km teren, 04:03 h, 22.02 km/h, maksymalnie: 39.70 km/h, temperatura: -5.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Nowogard-Olchowo-Glewice-Goleniów-Bolechowo-Bącznik-Przemocze-Różnowo-Darż-Maszewo-Dębice-Jenikowo-Korytowo-Ostrzyca.

Królowa zima nieco przybrała na sile i pokazuje swoje prawdziwe oblicze , zaczęło wreszcie mrozić tylko śniegu trochę jeszcze brakuje. Prawdę mówiąc miałem lekkie obawy przed wyjściem z domu bo wschodni wiatr w połączeniu z mrozem dawały bardzo duże odczucie zimna. Hasło padło więc wycofać nie wypadało i trzeba było wywiązać się z obietnicy. Dojechałem do Seby aby wspólnie wyruszyć w kierunku Goleniowa , a dokładniej dworcowej poczekalni (suszarni). Przybyliśmy lekko przed czasem gdzie czekał na nas już Michał , rozwiesiliśmy swoje ubrania na grzejniku i długo nie czekaliśmy na resztę chłopaków ze Szczecina. Ruszyliśmy na kebaba aby uzupełnić energię na dalszą część trasy. Na spotkanie stawili się Michał, Paweł, Robert, Arek, Krzysztof i Krzysztof



Po posiłku ruszyliśmy w kierunku Stargardu gdzie po przejechaniu kilku kilometrów przed Bolechowem wstąpiliśmy na szutrówkę prowadzącą do tzw. betonówki.
Po przejechaniu niewielkiego odcinka drogi dojechaliśmy do pozostałości młyna w miejscowości Bącznik , więcej tutaj.






Dalej pojechaliśmy (oczywiście odbijając w prawo asfaltówką) na rozlewisko Iny





Mały popas na kolejne foty gdzieś w lesie





Długo nie trwało , a dojechaliśmy do końca wspaniałej szutrówki gdzie nadszedł czas pożegnania. Chłopaki pojechali wspólnie z Michałem w kierunku Stargardu , a my z Sebą w kierunku przeciwnym. Stoczyliśmy niezłą walkę z wiatrem opadając nieźle przy tym z sił , zimno bardzo dawało się we znaki i komfort jazdy kiepski. Mimo zimna wyprawa bardzo ciekawa bo poznałem kilku kolegów z BS.
Dzięki za wycieczkę była bardzo udana , do następnego razu.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Zalew Szczeciński w Stepnicy

Wtorek, 24 stycznia 2012

120.36 km, 0.00 km teren, 05:21 h, 22.50 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: -1.0 ºC, rower: Kross

Nowogard - Świerczewo - Strzelewo - Czermnica - Łożnica - Dzisna - Babigoszcz - Stepnica - Kąty - Krępsko - Modrzewie - Goleniów - Mosty - Burowo - Przypólsko - Osina - Węgorzyce - Redło - Krasnołęka - Długołęka - Nowogard

Pogoda dzisiejszego dnia bardzo zachęcała do wykręcenia kilku kilometrów , wprawdzie lekko mroziło ale lepsze to od nieustających opadów deszczu w ostatnich dniach. Umówiłem się z Sebą ,że wybierzemy się nad Zalew Szczeciński do Stepnicy. Dotarłem na umówioną godzinę do Nowogardu prosto pod dom Seby. Wczorajszego dnia lekko przestudiowałem mapę wybrałem trasę ale inicjatorem i przewodnikiem drogi był Sebastian ponieważ odwiedzał już kiedyś tamte strony. Niestety mroźne powietrze mocno dawało się we znaki ponieważ wschodzące słońce potęgowało większy mróz. Pierwszy postój nad rzeką Gowienicą i.... lekka chwila wątpliwości czy na pewno damy radę dojechać do zaplanowanego celu , argumentów za i przeciw było wiele ale w końcu postanowiliśmy ,że jednak pojedziemy.





Niemrawe tempo w dalszej części drogi bo było naprawdę zimno i ciągle powracające obawy czy.... na pewno damy radę ? Jednak jechaliśmy dalej i dotarliśmy do Łożnicy ,następnie do Babigoszczy a tam ....








Pozostałości elektrowni wodnej lub młyna , nie było jednak wiele czasu na dalsze podziwianie widoków bo przy postoju w miejscu robiło się jeszcze zimniej. Dalej jak po sznurku kilka miejscowości i osiągnęliśmy wreszcie cel naszej wycieczki.









Oczywiście mieliśmy wielka ochotę wejść na tą kładkę nad zalewem ale nie ryzykowaliśmy zamoczenia stóp w lodowatej wodzie. Mała runda po miejscowości , krótki postój na posiłek aby uzupełnić energię na dalsza część trasy i dalej w drogę. Trasa powrotna już po innej drodze jak przyjechaliśmy nie będę oszukiwał ,że czuliśmy się komfortowo bo do domu jeszcze kilkadziesiąt kilometrów ,a tu sił zaczyna brakować Seba próbuje lekko ograniczać tempo bo po pierwsze nie ma humoru z powodu lekkiego defektu w suporcie w rowerze (coś tam obcierało) ,a po drugie uważa ,że jadę stanowczo za szybko tracąc przy tym bardzo siły. Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo ale jakoś tak samo wychodziło ,że miałem ochotę na większe tempo. Długie odcinki prostej ze Stepnicy do Goleniowa nie dawały powodów do radości ale... jakoś dotarliśmy wreszcie do Goleniowa. Tuż przed wiaduktem przed Goleniowem jakiś baran jadący samochodem użył klaksonu co mało mnie nie zwaliło z roweru (wystraszyłem się trochę) nie mam pojęcia co to miało znaczyć ponieważ jechaliśmy prawidłową stroną drogi i nikomu nie utrudnialiśmy poruszania się (głupi wybryk)
Kolejne kilometry przychodzą już dosyć mozolnie bo ruszył się lekki wiatr i przeszkadzał w jechaniu. W Redle Sebastian namówił mnie abym podjechał jeszcze do Nowogardu i potem ruszył do domu. Tak też zrobiłem i już na miejscu po pożegnaniu zerwałem asfalt i wyrwałem do domu jakby goniła mnie wataha psów bo musiałem się jeszcze wyżyć na ostatnim odcinku.
Pierwsza setka w tym roku przekroczona ; oby nie ostatnia.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________

W koło komina

Niedziela, 8 stycznia 2012

64.17 km, 0.00 km teren, 02:44 h, 23.48 km/h, maksymalnie: 40.00 km/h, temperatura: 5.0 ºC, rower: Kross

Trasa
Ostrzyca-Nowogard-Korytowo-Jenikowo-Redło-Osina-Kikorze-Kościuszki-Strzelewo-Świerczewo-Nowogard-Ostrzyca

Wczorajszego dnia umówiłem się z Seba ,że wykręcimy kilka kilometrów po okolicy. Niestety nie dogadaliśmy się co do miejsca spotkania i trochę się szukaliśmy. W końcu pojawił się pan spóźnialski w towarzystwie kolegi z BS Bartka . Oczywiście przy nieznajomym nie wypadało kłócić i spierać kto ma rację. Krótkie poznanie i ruszyliśmy w trasę. Pogoda dzisiejszego dnia nie zachęcała do jazdy ponieważ pochmurne niebo ciągle dawało nowe porcje w postaci rzęsistego deszczu. Początkowo jechało się całkiem nieźle bo wiatr ani nie pomagał ani nie utrudniał jazdy ,wystarczyło się odpowiednio ubrać. Z uwagi na fakt ,że Bartek miał długą przerwę w jeździe nie wybieraliśmy opcji w pokonaniu długiego dystansu.
Krótki postój w Kościuszkach aby uzupełnić energię i płyny.


Następnie dalej ruszyliśmy w trasę lekko zmarznięci bo odczucie chłodu dało się we znaki. Po mocniejszym naciśnięciu korby i lekkim przyspieszeniu nie odczuwało się zimna. Po dotarciu do Nowogardu

nadszedł czas pożegnania.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Sosnowice

Wtorek, 27 grudnia 2011

76.61 km, 6.00 km teren, 03:15 h, 23.57 km/h, maksymalnie: 38.40 km/h, temperatura: 6.0 ºC, rower: Kross

Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się z Sebastianem o istniejącej fabryce amunicji w Sosnowicach miejscowości położonej na wschód od Golczewa.Postanowiliśmy się tam dzisiaj wybrać.Pogoda niezbyt zachęcała do jazdy dzisiejszego dnia bo deszcz i zachodni wiatr skutecznie utrudniały jazdę.Po dotarciu na miejsce nie odnaleźliśmy ruin i szczątków obiektów, baraków mieszkalnych.Na wycieczkę nie mieliśmy zbyt wiele czasu ponieważ Seba musiał być na umówioną godzinę w domu.Pokręciliśmy się po lesie i udało się odnaleźć Cmentarz Jeńców Wojennych położony niedaleko obozu na terenie fabryki uznany jako miejsce pamięci narodowej.
Budowę obozu rozpoczęto około 1941 roku po przywiezieniu do obozu pierwszych jeńców rosyjskich.Niestety nie ma dokładnych danych o ilości osób przebywających w łagrach.
Chodzenie po lesie to niezbyt bezpieczne zajęcie z powodu dużej ilości pozostałych niewybuchów ,które znajdują się tam prawie wszędzie.

Powrót okazał się dość łaskawy ponieważ jechało się z wiatrem.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Goleniów rowerem

Niedziela, 13 listopada 2011

75.53 km, 0.40 km teren, 03:12 h, 23.60 km/h, maksymalnie: 42.20 km/h, temperatura: 3.0 ºC, rower: Kross

Korzystając z uroków pięknej pogody postanowiliśmy wspólnie z Sebastianem wykręcić kilka kilometrów.Wybór padł na Goleniów ponieważ miasto posiada kilka szlaków rowerowych.Celem naszej dzisiejszej wyprawy miał być niebieski szlak rowerowy ,niestety nie udało się jego zrealizować ,ale o tym za chwilę.Poranek dzisiejszego dnia zaoferował w swoim menu niewielki przymrozek ,kilka kresek poniżej zera do tego lekki południowy wiatr no i zaczęło się.Postanowiliśmy wybrać jak najkrótszą drogę prowadzącą do Goleniowa ruch dzisiaj niewielki dlatego padło na krajową 6.Po drodze oczywiście kilka fotek, piętnastego południka


Już po drodze odczucie zimna bardzo dało się we znaki, strasznie marzły palce u stóp, a swoją drogą czas najwyższy zapatrzyć się w cieplejszą odzież zimową.Zimno zmuszało nas do zatrzymywania się co kilkanaście kilometrów aby rozruszać palce u stóp.Dotarliśmy wreszcie do początku szlaku, który początek ma swój przy Bramie Wolińskiej w Goleniowie.

Szlaki Goleniowskie

Brama Wolińska

Mróz dzisiejszego dnia był niewielki ale byliśmy bardzo zmarznięci i w związku z tym postanowiliśmy, że odpuścimy sobie na dzisiaj jeden z planowanych szlaków.

Mury obronne nad Iną
Postanowiliśmy pokręcić się trochę po mieście i zrobić kilka fotek

Goleniowskiego spichlerza

Dorzecza Iny

Budynek Sądu Rejonowego

Samolot MIG-21



Nadszedł czas aby udać się w kierunku domu.Po drodze jeszcze jeden postój na zrobienie kilku fotek.Setki razy przejeżdżałem samochodem obok tego zbiornika wodnego i jakoś nigdy nie było czasu zatrzymać się przy nim.Rowerowa wycieczka dała mi szansę aby przyjrzeć się dokładniej temu zakątkowi przyrody.

Bardzo dobrze, że powstaje coraz więcej takich ostoi gdzie przyroda może robić swoje, a człowiek nic tam nie może zmienić

Podobno nie można zrobić zdjęcia słońca

Chyba udało się ???

Było zimno ale nie żałuję dzisiejszej wycieczki, plan zakładał inną trasę ale i tak było zajefajnie.W przyszłym roku przyjdzie czas na pokonanie Goleniowskich szlaków rowerowych.

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________