101-200, strona 2 | giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Wpisy archiwalne w kategorii

101-200

Dystans całkowity:2212.09 km (w terenie 220.99 km; 9.99%)
Czas w ruchu:93:53
Średnia prędkość:23.56 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:130.12 km i 5h 31m
Więcej statystyk

Niechorze

Niedziela, 29 kwietnia 2012

158.56 km, 4.00 km teren, 06:54 h, 22.98 km/h, maksymalnie: 45.30 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Zaplanowaliśmy sobie dzisiaj wyjazd nad morze ponieważ przebywał tam Bartek wraz ze swoją małżonką Milenką oraz Magdą (Kondzią) i na dzisiaj zaplanowali sobie powrót więc postanowiliśmy , że dołączymy do nich w drodze powrotnej. Wyjazd 8.00 spod domu wraz z Hubertem do Nowogardu gdzie po chwili dołącza do nas Darek i razem ruszamy w kierunku Gryfic. Postanowiliśmy ominąć główne arterie prowadzące nad morze z powodu wzmożonego ruchu i wybraliśmy opcje jazdy trasą alternatywną przez boczne miejscowości. Wprawdzie nawierzchnia po której jechaliśmy pozostawiała wiele do życzenia ale lepsze to od "pajaców" wyprzedzających na trzeciego i ocierających lusterkami o łokcie. Pogoda dzisiejszego dnia nie była zbyt przyjemna bo wprawdzie słońce niemrawo przebijało się przez chmury ale pólnocno- wschodni wiatr potęgował odczucie zimna. Bez większych przeszkód docieramy do Gryfic gdzie chwilę odpoczywamy przy fontannie i przy okazji uzupełniamy zapasy energii.



Dalej ruszamy na północ z Gryfic gdzie przy byłej cukrowni skręcamy w lewo do miejscowości Niekładź aby uniknąć jazdy drogą krajową po raz kolejny jedziemy bokami trasą po której jest bardzo znikomy ruch samochodowy. Kolejny postój robimy w Otoku , a dokładnie przy ruinach Neogotyckiego pałacu zbudowanego pod koniec XIX stulecia gdzie lata świetności ma już dawno za sobą. Po wojnie znajdowała się tam szkoła rolnicza , a od 1987 roku znajduje się w rekach prywatnych. Niestety nieużytkowany popadł w ruinę i po raz kolejny został wystawiony na sprzedaż.







Prawdę mówiąc szczerze wątpię w to , że znajdzie się jakiś inwestor który będzie chciał go zakupić bo niewiele już z niego zostało. Mijamy kolejne miejscowości po drodze nie zatrzymując się nigdzie po drodze aby na miejscu zameldować się przed godziną 12.00. Lekko zmęczeni trudami podróży postanowiliśmy poszukać jadłodajni aby wrzucić na ruszt nic innego jak kebaba. w między czasie docierają do nas znajomi i wspólnie biesiadujemy przy stoliku. Niestety nie trwa to zbyt długo bo robi się coraz zimniej i trzeba zbierać do jazdy. Prawdę mówiąc nie mam ochoty jechać nad wodę bo jestem tak przemarznięty ale jednak daję się namówić i na krótką chwilę odwiedzamy plażę w Niechorzu.



Następnie głupio byłoby nie podjechać do okazałej latarni morskiej na którą o wejściu na górę nie ma mowy bo wiatrzysko bardzo daje się we znaki.



Dalej jeszcze krótki postój przy ruinach kościoła w Trzęsaczu i jazda powrotna do domu tym razem inaczej niż przyjechaliśmy bo jedziemy przez Pobierowo.



W drodze powrotnej im dalej od morza tym cieplej więc trzeba nieco zdjąć wierzchniego ubrania i powoli mknąć przed siebie z pomocą sprzyjającego wiatru. Przed Golczewem dołącza do nas Seba i dalej jedziemy wspólnie do Nowogardu.
Pożegnawszy się z grupą jedziemy z Hubertem w towarzystwie Magdy aby odprowadzić ją do domu.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Szlak dziedzictwa architektury i techniki

Niedziela, 15 kwietnia 2012

136.12 km, 55.00 km teren, 06:18 h, 21.61 km/h, maksymalnie: 53.70 km/h, temperatura: 9.0 ºC, rower: Kross

Początek trasy
Ostrzyca-Dobra-Mieszewo-Zwierzynek-Mielno-Sielsko-Kraśnik Łobeski-Kąkolewice-Lesięcin-Łobez
Czarny szlak
Łobez-Łobżany-Prusinowo-Poradz-Klępnica-Lipce-Słonowice-Pęczerzyno-Tarnowo-Rynowo-Kol. Rynowo-Różnowo-Zagórzyce-Wysiedle-Kołodrąb-Łobez
Droga powrotna
Łobez-Unimie-Dobieszewo-Zachełmie-Meszne-Rekowo-Siedlice-Sułkowo-Mieszewo-Dobra-Ostrzyca

Na dzisiejszą wyprawę ustawiłem się z Hubertem gdzie po dojechaniu do Dobrej kolega zaproponował abyśmy wykręcili dzisiaj jeden ze szlaków Łobeskich , a dokładnie szlak czarny ponieważ nie miał jeszcze okazji poruszać się nim. Okolice Łobza to bardzo malownicze strony z dużą ilością stromych podjazdów i niezliczonych zakrętów. Trasa którą wybraliśmy okazała się dość wymagająca bo obfitowała w sporą ilość stromych pagórków gdzie trzeba było się lekko zmęczyć aby wszystkie pokonać. Jednak piękne krajobrazy i widoki zrekompensowały w zupełności małe ubytki w mocy. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się rewelacji ale nie było też tragedii zwłaszcza , że ostatnio niezbyt wiele jeździłem. Przeszkodą która sprawiała lekkie problemy na trasie okazał się oczywiście wiatr , który zawiewał z północnego wschodu potęgując odczucie chłodu i przeszywającego zimna bo z rękawicami (długopalczastymi) nie rozstawałem się przez całą wycieczkę.
Początek szlaku rozpoczyna się przy Nadleśnictwie Łobez przy ul. Bema w pobliżu elektrowni wodnej na Redze.
Ruszamy na północ rozpoczynając szlak który prowadzi przez liczne lasy , pola i łąki w niewielkim stopniu przebiega przez drogi asfaltowe. Nie powiem aby to była trasa łatwa do pokonania ponieważ liczne błotniste drogi i podjazdy sprawiały niezłe trudności w szczególności dla roweru trekkingowego jakim poruszał się Hubert. Pierwszy postój robimy przy wiadukcie nieczynnej linii kolejowej nad Regą w miejscowości Prusinowo około 300 metrów na północ od zabudowań wsi. Trójprzęsłowa budowa powstała na początku XX wieku , obecnie linia kolejowa nie jest użytkowana.



Dalej polna droga prowadzi do miejscowości Poradz gdzie znajduje się XIX-wieczny wiatrak holenderski o średnicy 10 metrów i wysokości 14 metrów gdzie szczyt konstrukcji wieńczy obracana głowica. Nie zatrzymywaliśmy się przy wiatraku ponieważ byliśmy tam niedawno na poprzedniej wycieczce. Spora ilość drogi pokrytej brukiem pozostawiła swój ślad na tylnej części pleców , doszło też do kilku niegroźnych upadków na grząskim piachu gdzie miejscami było go sporo. Kolejnym obiektem ciekawym do obejrzenia okazał się młyn nad Starą Regą w Tarnowie gdzie nie zatrzymywaliśmy się z powodu odbywającego się weseliska (lub poprawin).
Prawdę mówiąc popasów po drodze nie było zbyt wiele bo pochmurne niebo co jakiś czas dawało małe porcje deszczu i dlatego ciągle gnaliśmy do przodu. Przed Łobzem krótka chwila na postój przy elektrowni wodnej.



Po wjechaniu do miasta odpoczywamy jeszcze przez chwilę w miejskim parku skąd w dalszą drogę udajemy się drogą inną niż zwykle , a mianowicie przed wylotem z miasta skręcamy w lewo jadąc do miejscowości Dobieszewo gdzie po wdrapaniu się na stromy podjazd Hubert proponuje zobaczenie jeszcze panoramy Łobza ze Wzgórza Rolanda.



Dalej droga prowadzi pokrywając się po części zielonym szlakiem aby dotrzeć do drogi asfaltowej za Strzmielami.
Zaczyna brakować mi mocy ale na szczęście niezastąpiona puszka coli ratuje mi życie.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Stara Dobrzyca

Niedziela, 18 marca 2012

119.06 km, 4.20 km teren, 05:06 h, 23.35 km/h, maksymalnie: 49.50 km/h, temperatura: 15.0 ºC, rower: Kross

Trasa Ostrzyca-Wierzbięcin-Słajsino-Troszczyno-Mołdawin-Resko-Łabuń Wielki-Iglice-Stara Dobrzyca-Starogard-Przemysław-Bełczna-Poradz-Łobez-Strzmiele-Rekowo-Sułkowo-Mieszewo-Dobra-Ostrzyca.

Korzystając z wolnego dnia ustawiłem się z Hubertem , że wspólnie powłóczymy się gdzieś po okolicy bo wiosenna pogoda bardzo zachęca do jazdy. Padła propozycja jazdy w okolice Reska bo w tamtych stronach nie często przebywałem i bardzo chciałem je zobaczyć. Umówiliśmy się , że ja dotrę do Dobrej i stamtąd dalej ruszymy w trasę ale w międzyczasie Hubert nie mógł się doczekać mojego przyjazdu i postanowił przyjechać do mojej miejscowości odwiedzając przy okazji swoich rodziców skąd ruszyliśmy trochę wcześniej niż zakładał pierwotny plan. Dla dociekliwych chciałbym zaznaczyć , że nie miałem zamiaru się spóźnić bo kolega wyznaczył późniejszą godzinę wyjazdu. Ruszyliśmy spod mojego domu w dość żwawym tempie bo prawie bezwietrzna pogoda dawała lekkiego kopa do jazdy. Po ostatnim "dookoła Miedwia" wypadzie bardzo fajnie jechało się w towarzystwie bo było z kim pogadać i czas jakoś tak się nie dłużył. Przemierzaliśmy kolejne miejscowości bez zatrzymywania gdzie na dłuższy postój zatrzymujemy się za Mołdawinem na parkingu leśnym gdzie po przejechaniu drogi o nawierzchni brukowej nieźle nas wytrzęsło. Skręciliśmy w prawo i po kilkunastu minutach dotarliśmy do Reska gdzie odwiedziliśmy "Biedronkę" aby uzupełnić zapasy energii i zrobić małą rundkę po mieście. Dalej droga doprowadziła nas do Łabunia Wielkiego skąd przez las szutrówką , a następnie dziurawą asfaltówką docieramy do Iglic.







Droga niby dziurawa ale za to mała rekompensata w postaci znikomego ruchu samochodów. Po wydostaniu się z lasu osiągnęliśmy cel naszej wyprawy gdzie zrobiliśmy niewielki popas.





Po przeciwnej stronie jeziorka trafiliśmy na Dworek , który jest już prawie w rozpadzie i pewnie za kilka lat będzie można oglądać go tylko na zdjęciach , a szkoda bo to bardzo cicha i spokojna okolica gdzie można wypocząć od codziennego zgiełku.
W dalszą drogę ruszyliśmy w kierunku Łobza gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy wiadukcie kolejowym nieczynnej linii (odpoczynek przydaje się bo wiatr postanowił pokrzyżować nieco szyki).









Mały postój w Poradzu przy wiatraku skąd dalej docieramy do Łobza gdzie zatrzymujemy się na chwilę w parku i po raz kolejny odwiedzamy znany dyskont spożywczy aby dokonać małych zakupów i chwilkę pokręcić się po mieście.





W drodze powrotnej ciągle czuję niespożyte zapasy energii ale dotrzymuję tempa Hubertowi bo w Jego przypadku wręcz przeciwnie zaczyna odczuwać spore zmęczenie bo dopiero rozpoczyna sezon.
W Dobrej pożegnaliśmy się i samotnie wróciłem do domu.

Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Wokół jeziora Miedwie

Niedziela, 11 marca 2012

163.83 km, 10.40 km teren, 06:57 h, 23.57 km/h, maksymalnie: 41.50 km/h, temperatura: 8.0 ºC, rower: Kross

Korzystając z pięknego dnia jaki się zapowiadał postanowiłem w końcu zrealizować swój plan objechania jeziora Miedwie dokoła niestety nie znajdując kompana do jazdy. Wyruszyłem jak zwykle ruchliwą drogą w kierunku Stargardu w całkiem przyzwoitym tempie bo wiatr miałem w plecy i jechało mi się całkiem nieźle osiągając cel bardzo szybko. Po przejechaniu miasta wbijam się na DDR-kę i po przejechaniu kilku kilometrów docieram do Zieleniewa odwiedzając po drodze Promenadę nad Miedwiem.







Powoli poruszam się ścieżkami bo muszę zwracać szczególną uwagę na tłumy przemieszczające się po ścieżkach. Po opuszczeniu jeziora dalej wbijam się na DDR-kę i tuż za Morzyczynem skręcam w lewo i docieram do miejscowości Jęczydół gdzie wybór drogi okazuje się zupełnie nie trafiony przede wszystkim z powodu nieznajomości terenu i bezsensownemu błądzeniu polnymi drogami. W pewnym momencie dotarłem do byłej strzelnicy wojskowej i będąc przekonany , że jadę prawidłowo dotarłem do ...bramy skąd niezwłocznie wróciłem się do wcześniejszego skrzyżowania i ruszyłem w lewo docierając do Bielikowa tracąc po drodze sporo energii z powodu wmordewindu i jazdy po polu.



Niestety to był dopiero początek moich "schodów" jakie miały miejsce w dalszej części jazdy. Tak to jest "kto drogi skraca to do domu nie wraca" ale na szczęście z przebojami udało mi się jednak dotrzeć do domu w jednym kawałku.
Po przejechaniu Bielikowa droga prowadzi do miejscowości Kołbacz skąd ponownie wybieram opcję na "skróty" tym razem nie żałując swojej decyzji bo docieram do Dębiny będąc przekonany , że dotrę do Komorówka. Wybieram opcję jazdy po płytach jumbo i po raz kolejny jestem zaskoczony bo wyjechałem w zupełnie innym miejscu niż przypuszczałem , a dokładnie na krajowej drodze nr.3. W zasadzie tak powinienem jechać od początku ale skrótów mi się zachciało. Na szczęście po równiutkim asfalcie jedzie się nader dobrze z powodu sprzyjającego wiatru i po głowie kołatają mi myśli aby pojechać przez Pyrzyce ale po głębszym przemyśleniu odstępuję od realizacji planu z powodu ....oczywiście wiatru.
Przed Żabowem skręcam w lewo mijając kolejne miejscowości docieram do Okunicy. Sielanka niestety skończyła się bo dalszy etap jazdy odbywał się pod wiatr.



Prędkość spadła radykalnie i 20-stkę niestety trudno było przekroczyć tracąc przy tym niesamowite ilości energii. Zmuszony jestem do robienia częstszych przerw bo powoli zaczyna brakować mi sił do kontynuacji.
Kontynuuję jazdę po ruchliwej krajówce docierając do Warnic skąd obieram kierunek na Koszewo gdzie na otwartej przestrzeni toczę potężną walkę z wmordewindem zużywając wszystkie zapasy żywności jakie posiadam. W Kunowie uzupełniam zapasy i ruszam dalej docierając do DDR-ki skąd jadę do domu tą samą drogą którą przyjechałem.
Do domu docieram po zmroku.

Kategoria 101-200, samotnie
Komentarze 5
____________________________________________________________________________________________________

Kebab w Ueckermünde

Niedziela, 4 marca 2012

130.61 km, 19.50 km teren, 06:02 h, 21.65 km/h, maksymalnie: 39.30 km/h, temperatura: 3.0 ºC, rower: Kross

Trasa SZCZECIN(Centrum-Głębokie)-Pilichowo-Tanowo-Dobieszczyn-Hintersee-Ahlbeck-Eggesin-Ueckermünde-Warsin-Rieth-Hintersee-Dobieszczyn-Stolec-Dobra-Wołczkowo-SZCZECIN(Głębokie-Centrum-port)

W głowie Sebastiana narodził się pomysł wyjazdu do naszych zachodnich sąsiadów aby tam skrobnąć kilka kilometrów. Oczywiście nie musiał długo czekać na moją akceptację bo bardzo chciałem kiedyś przekonać się (na własnej skórze) jak wyglądają w realu te niemieckie ścieżki rowerowe. Nie spodziewałem się , że mój debiut w jeździe po niemieckich landach nastąpi w tak szybkim czasie i do tego w licznym doborowym towarzystwie. Swoją podróż zaczęliśmy wspólnie z Sebą na Nowogardzkim dworcu kolejowym gdzie szynobus dowiózł nas do Szczecina o 9.10 na dworzec główny. Po wyjściu z pociągu przywitaliśmy się z Michałem ,który już na nas czekał po czym wspólnie ruszyliśmy na spotkanie (Most Długi) pozostałych uczestników wycieczki. Frekwencja okazała się wysoka bo na spotkaniu stawili się Paweł "Misiacz", Arek "AreG", Krzysiek "Monter", Łukasz "Luki", Paweł "Axis", Piotrek "Bronik", Przemek z RS.
Wyjechaliśmy w dość ostrym tempie w kierunku Głębokiego w zasadzie nie wiem dlaczego tak szybko pędziliśmy (jakby ktoś nas gonił) przez Park Kasprowicza i Las Arkoński gdzie o fotach mogłem tylko pomarzyć bo prawie nikt nie miał ochoty pstrykać. Na miejscu dołączyli do nas jeszcze: Baśka"Rudzielec"102, Piotrek "Rammzes", Robert "Sakwiarz" , Bartek "IsmailDelivere". We wspólnym gronie ruszyliśmy w kierunku granicy przez Pilichowo , Tanowo gdzie ma miejsce pierwszy mały sklep-stop w międzyczasie Axis odbija we Wkrzańskiej aby poganiać w terenie , a my zatrzymujemy się na chwilę przy mogile niemieckiego leśniczego i następnie na granicy.





Po przekroczeniu granicy docieramy do pierwszej miejscowości Hintersee gdzie kolejnych dwóch z uczestników opuszcza nasze towarzystwo aby dalej w jedenastu pozostałych uczestników kontynuować dalszą jazdę. W owej miejscowości odbijamy w lewo kołując do Eggesin gdzie sprzyjający wiatr pozwala osiągać niezłe prędkości co nie wszystkim uczestnikom to się podoba. Gnając na złamanie karku zatrzymujemy się dopiero w Eggesin na niewielkim foto-stopie na placu koło kościoła prowadząc konwersację między sobą ktoś zauważył drewniane koniki oraz piec chlebowy naszej rodzimej produkcji.











Prawdę mówiąc nie mogę się już doczekać posiłku w tureckim barze bo jestem głodny co chwilę dopytując Pawła jednego z kierowników wyprawy kiedy wreszcie dotrzemy na miejsce bo nie mogę się już doczekać. Na szczęście do celu docieramy po kilku minutach zatrzymując się w barze Uecker66 zamawiając po porcji Türkische Pizza ( bardzo porządnej porcji w postaci rolki). Po zaspokojeniu głodu czas zwiedzić miasto co czynimy poruszając się leniwie po uliczkach.









Po zrobieniu kilku fotek lądujemy na plaży gdzie po raz kolejny dosiadamy (stalowych) rumaków i ruszamy do Warsin przez puszczę po początkowo niezłej szutrówce , a następnie DDR-ów (ewenement w środku lasu) do jeziora Nowo Warpieńskiego. Krótki postój przy wieży i dalej w drogę do Rieth aby dotrzeć na przystań jachtową.





Kolejny etap podróży wiedzie nas przez nasyp dawnej kolejki wąskotorowej zresztą bardzo przyzwoitej nawierzchni doprowadzając nas do początku trasy czyli do Hintersee. Zatrzymujemy się co jakiś czas po to aby reszta uczestników mogła dołączyć do prowadzących oraz na uzupełnienie zapasów energii.







Tuż za granicą odbijamy w prawo aby jechać do miejscowości Stolec w bardzo wysokim tempie co po raz kolejny zostaje poddane krytyce przez Baśkę "Rudzielca" 102. Po kolejnych przebojach docieramy ponownie na Głębokie skąd pomykamy w kierunku dworca po drodze żegnając się z uczestnikami (aczkolwiek nie z wszystkimi) gdzie na Plac Lotników docieramy my z Michałem oraz Misiacz i Monter.



Na dworcu czeka na nas miła niespodzianka bo okazuje się , że Bus zabierze nas do Nowogardu bez żadnego problemu.
Wycieczka okazała się bardzo ciekawa w zacnym towarzystwie za co bardzo dziękuję.

Komentarze 3
____________________________________________________________________________________________________

Zalew Szczeciński w Stepnicy

Wtorek, 24 stycznia 2012

120.36 km, 0.00 km teren, 05:21 h, 22.50 km/h, maksymalnie: 36.60 km/h, temperatura: -1.0 ºC, rower: Kross

Nowogard - Świerczewo - Strzelewo - Czermnica - Łożnica - Dzisna - Babigoszcz - Stepnica - Kąty - Krępsko - Modrzewie - Goleniów - Mosty - Burowo - Przypólsko - Osina - Węgorzyce - Redło - Krasnołęka - Długołęka - Nowogard

Pogoda dzisiejszego dnia bardzo zachęcała do wykręcenia kilku kilometrów , wprawdzie lekko mroziło ale lepsze to od nieustających opadów deszczu w ostatnich dniach. Umówiłem się z Sebą ,że wybierzemy się nad Zalew Szczeciński do Stepnicy. Dotarłem na umówioną godzinę do Nowogardu prosto pod dom Seby. Wczorajszego dnia lekko przestudiowałem mapę wybrałem trasę ale inicjatorem i przewodnikiem drogi był Sebastian ponieważ odwiedzał już kiedyś tamte strony. Niestety mroźne powietrze mocno dawało się we znaki ponieważ wschodzące słońce potęgowało większy mróz. Pierwszy postój nad rzeką Gowienicą i.... lekka chwila wątpliwości czy na pewno damy radę dojechać do zaplanowanego celu , argumentów za i przeciw było wiele ale w końcu postanowiliśmy ,że jednak pojedziemy.





Niemrawe tempo w dalszej części drogi bo było naprawdę zimno i ciągle powracające obawy czy.... na pewno damy radę ? Jednak jechaliśmy dalej i dotarliśmy do Łożnicy ,następnie do Babigoszczy a tam ....








Pozostałości elektrowni wodnej lub młyna , nie było jednak wiele czasu na dalsze podziwianie widoków bo przy postoju w miejscu robiło się jeszcze zimniej. Dalej jak po sznurku kilka miejscowości i osiągnęliśmy wreszcie cel naszej wycieczki.









Oczywiście mieliśmy wielka ochotę wejść na tą kładkę nad zalewem ale nie ryzykowaliśmy zamoczenia stóp w lodowatej wodzie. Mała runda po miejscowości , krótki postój na posiłek aby uzupełnić energię na dalsza część trasy i dalej w drogę. Trasa powrotna już po innej drodze jak przyjechaliśmy nie będę oszukiwał ,że czuliśmy się komfortowo bo do domu jeszcze kilkadziesiąt kilometrów ,a tu sił zaczyna brakować Seba próbuje lekko ograniczać tempo bo po pierwsze nie ma humoru z powodu lekkiego defektu w suporcie w rowerze (coś tam obcierało) ,a po drugie uważa ,że jadę stanowczo za szybko tracąc przy tym bardzo siły. Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo ale jakoś tak samo wychodziło ,że miałem ochotę na większe tempo. Długie odcinki prostej ze Stepnicy do Goleniowa nie dawały powodów do radości ale... jakoś dotarliśmy wreszcie do Goleniowa. Tuż przed wiaduktem przed Goleniowem jakiś baran jadący samochodem użył klaksonu co mało mnie nie zwaliło z roweru (wystraszyłem się trochę) nie mam pojęcia co to miało znaczyć ponieważ jechaliśmy prawidłową stroną drogi i nikomu nie utrudnialiśmy poruszania się (głupi wybryk)
Kolejne kilometry przychodzą już dosyć mozolnie bo ruszył się lekki wiatr i przeszkadzał w jechaniu. W Redle Sebastian namówił mnie abym podjechał jeszcze do Nowogardu i potem ruszył do domu. Tak też zrobiłem i już na miejscu po pożegnaniu zerwałem asfalt i wyrwałem do domu jakby goniła mnie wataha psów bo musiałem się jeszcze wyżyć na ostatnim odcinku.
Pierwsza setka w tym roku przekroczona ; oby nie ostatnia.

Komentarze 6
____________________________________________________________________________________________________

Łobeski szlak MTB

Sobota, 5 listopada 2011

128.63 km, 37.00 km teren, 06:13 h, 20.69 km/h, maksymalnie: 55.40 km/h, temperatura: 12.0 ºC, rower: Kross

Po przejechaniu pięciu szlaków powiatu Łobeskiego nadszedł czas na ten ostatni.Trasa dość długa więc wyprawę trzeba było rozpocząć o poranku.Umówiłem się z Shrinkiem w Wierzbięcinie przy ruinach pałacu około godziny 7.30 .Ruszyliśmy w kierunku
Dobrej,gdzie czekał na nas Hubert.
dalej wspólnie przecinaliśmy mgłę w kierunku Łobza.Hubert zaproponował inną trasę niż zwykle.Bez chwili zastanowienia oczywiście zgodziliśmy się na tę propozycję.Okolice Łobza to bardzo malownicze i urozmaicone krajobrazy, więc każdy kilometr przebiegał bardzo ciekawie.Po dotarciu na miejsce uzupełniliśmy zapasy i wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Wschodzące słońce bardzo mnie zainspirowało do zrobienia fotki

Powoli zmęczenie dawało o sobie znać,
trasa bardzo wymagająca, ale perfekcyjnie dobrze oznakowana

Ostatni czas aby uchwycić uroki naszej jesieni

Kolejne etapy trasy

Właśnie w tym miejscu gdzieś zgubiliśmy drogę.Nie wiem jak to się stało ponieważ trasa jest perfekcyjnie oznakowana ,a mimo to utraciliśmy płynność szlaku.Na szczęście nasz przewodnik Shrink odnalazł dalszą drogę

Dostrzegalnia pożarowa Nadleśnictwa Łobez ,która położona jest wśród najwyższych szczytów okolicy.
Prawdę mówiąc mieliśmy wielką ochotę wdrapać się na szczyt tej wieży ale niestety wejście było zamknięte, z wyraźnym zakazem wstępu.

Po drodze napotkaliśmy szczątki starej elektrowni lub młyna


Dalsza droga przebiegała bez zakłóceń , a przynajmniej nam tak się wydawało dlatego ,że przy końcu szlaku po raz kolejny utraciliśmy jego płynność przy dojechaniu do Łobza. Dość mocno wyczerpani trudami wszystkich etapów szlaku postanowiliśmy nie odszukiwać ostatniego odcinka etapu. Przystanek w sklepie i po
napełnieniu bidonów po brzegi i ruszyliśmy w kierunku domu.Trasa bardzo wymagająca i trudna do pokonania.W przyszłym roku obiecaliśmy sobie, że pokonamy ją jeszcze raz, a także odnajdziemy zagubione odcinki szlaku.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________