giorginio12.bikestats.pl Giorginio
avatar Przejechałem 4673.12 km, w tym 493.53 (10.56 %) w terenie, ze średnią prędkością 22.92 km/h

Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wyszukiwarka

Moje rowery

Świątynia Wang

Poniedziałek, 17 czerwca 2013

14.64 km, 0.00 km teren, 01:05 h, 13.51 km/h, maksymalnie: 0.00 km/h, temperatura: 24.0 ºC, rower: Kross

Po południu po niecnych wojażach zamiast pić browara i oglądać telewizje niezawodny kompan Seba zaproponował aby odwiedzić Kościół Wang w Karpaczu. Wiedziałem , że nie będzie to łatwa wyprawa bo jazda z ośrodka odbywała się cały czas pod górę na wysokość 928 m.n.p. Jazda na młynku przez kilka kilometrów dała się we znaki ale jak to zwykle bywa cel podróży okazał się naprawdę zapierający dech w piersiach. W drodze powrotnej odwiedziliśmy skocznię Orlinek w Karpaczu gdzie trenował Adam Małysz oraz dziki wodospad na Łomnicy. Facet , który zobaczył naszą brawurową jazdę z góry bardzo zdumiony wykonał znak krzyża. Piwko oczywiście wypiliśmy po powrocie bo chyba na nie zasłużyliśmy ???




Dziki wodospad na Łomnicy w Karpaczu © giorginio12

Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Takie tam

Niedziela, 3 marca 2013

37.97 km, 9.30 km teren, 02:02 h, 18.67 km/h, maksymalnie: 0.00 km/h, temperatura: 5.0 ºC, rower: Kross

Na wstępie bardzo chciałby przeprosić fanów za długo oczekiwany wpis ale chyba warto było cierpliwie czekać. W końcu nadszedł długo oczekiwany czas aby odświeżyć rumaka i skrobnąć kilka kilometrów. W zasadzie nie spodziewałem się rewelacji po tak długiej przerwie ale mocno się przeliczyłem licząc siły na zamiary bo pokonując kolejne kilometry czułem się coraz gorzej. Jak to Seba powiedział za dużo było zimą ps....ytt (czyli otwierania puszek z piwem) i kondycja spadła do zera. Byłe święcie przekonany , że lekko poprawiłem kondycję po przez bieganie ale się grubo pomyliłem. Wiatr dzisiejszego dnia nie ułatwiał zadania ale i tak jechało się całkiem przyjemnie przez leśne drogi. Prawie udało się nam uchwycić w obiektywie stado jeleni , które szybko jednak się oddaliło.







Do domu wróciłem wyczerpany ale i zarazem zadowolony z udanej wyprawy.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________

Fajne miejsce

Piątek, 19 października 2012

63.65 km, 8.70 km teren, 02:34 h, 24.80 km/h, maksymalnie: 40.30 km/h, temperatura: 10.0 ºC, rower: Kross

Skorzystałem z odrobiny czasu wolnego i postanowiłem w towarzystwie niezawodnego kolegi Seby pooddychać świeżym powietrzem. Temperatura na zewnątrz bardzo zachęca to tego typu aktywności w coraz bardziej kolorowych barwach jesieni. Kilka chwil na powietrzu naładowało baterie i dodało energii na kolejne dni. Po dotarciu do Nowogardu wspólnie obraliśmy kurs na północ aby jako cel obrać mały akwen wodny w okolicy Imna. Fajne ciekawe miejsce w środku lasu gdzie nie słychać zgiełku codziennego życia z dala od cywilizacji jednak nasza część społeczeństwa nie potrafi uszanować tego skrawka ziemi i pcha się terenowym samochodem po samo lustro wody. Pytanie tylko po co ?





Po kilkunastu minutach zmuszeni byliśmy kołować do domów bo kolega miał coś do załatwienia. Pomimo lekkiego wiatru jechało się całkiem znośnie.



Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Popołudniowy wypad

Niedziela, 7 października 2012

39.83 km, 6.00 km teren, 01:48 h, 22.13 km/h, maksymalnie: 40.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

W zasadzie nie planowałem dzisiejszej wycieczki bo chciałem trochę poleniuchować w domu bo ostatni nawał pracy i obowiązków dał mi nieźle w kość i o rowerze mogłem tylko pomarzyć. Seba zadzwonił z propozycją na mały wypad po okolicy więc głupio było odmówić więc wskoczyłem szybko w ciuchy rowerowe i popędziłem na pożarówkę gdzie było wyznaczone miejsce spotkania. Padła propozycja aby jechać do Łosośnicy i dalej szutrówką do Łosośniczki i Troszczyna. Niestety wiatr lekko krzyżował nam plany i jechało się niezbyt komfortowo tym bardziej , że miałem dość sporą przerwę w jeżdżeniu. Z Troszczyna udaliśmy się w kierunku Dobrej ale w Siennie Dolnym postanowiliśmy nieco skrócić drogę żeby być wcześniej w domu , owy skrót okazał się torem przeszkód z błotkiem po pas po całkiem niedawnych opadach deszczu. Na szczęście obyło się bez wywrotek i mozolnie doturlaliśmy się do Bieniczek skąd asfaltem popruliśmy do domów.
Wprawdzie niewiele kilometrów ale to zawsze coś lepszego od oglądania telewizji.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 1
____________________________________________________________________________________________________

Terapia pokrzywowa

Czwartek, 13 września 2012

24.18 km, 17.80 km teren, 01:09 h, 21.02 km/h, maksymalnie: 37.20 km/h, temperatura: 20.0 ºC, rower:

Padła propozycja od Seby aby gdzieś się ruszyć na niedługą wyprawę ze względu na
ograniczony czas jaki posiadał do dyspozycji. Szybko wskoczyłem w rowerowe ciuchy i już brykałem na pożarówkę gdzie mieliśmy się spotkać. Postanowiliśmy pośmigać trochę po lesie osiągając zawrotne prędkości po piaszczystych szutrach gdzie dochodziło do sporych naprężeń ramy. Niektóre drogi okazały się nieprzejezdne i zarośnięte wysokimi pokrzywami bo im głębiej wjeżdżaliśmy do lasu to pokrzywy przerastały nas więc nie było innego wyjścia jak wycofanie się. Pewnie do owego pęknięcia nie doszło dzisiaj tylko to efekt niedawnego pobytu w górach aczkolwiek dzisiejszy rajd mógł doprawić całkowicie defekt. Nie wiem co mam robić czy spawać czy kupić nową ramę ?
Trzeba będzie się nad tym głęboko zastanowić.

Kategoria 0-50, w towarzystwie
Komentarze 9
____________________________________________________________________________________________________

AM SW MTB w Wiśle

Sobota, 8 września 2012

31.05 km, 0.00 km teren, 02:12 h, 14.11 km/h, maksymalnie: 52.30 km/h, temperatura: 14.0 ºC, rower: Kross

Wczorajsza aura nieco się niestety ochłodziła i spadł niewielki deszcz który nieco ostudził emocje uczestników maratonu. Słabo spałem w nocy co chwilę budząc się i rozmyślając jak to będzie. Postanowiłem wybrać trasę "mini" dla mniej zaawansowanych uczestników biorąc pod uwagę fakt , że wczoraj miałem przedsmak tego co mnie czeka i nie będę się niepotrzebnie szarpał. Po ruszeniu z miejsca ciśnienie jakby nieco spadło i zacząłem rozważać plan jak to sobie wszystko ułożyć aby nie spuchnąć na samym początku. Delikatnie małymi krokami pokonywałem kolejne etapy trasy oczywiście nie zważając na wynik jaki osiągnę. W wielu miejscach musiałem schodzić z roweru ale ani razu nie zatrzymałem się aby odpocząć i złapać oddech. Prawdę mówiąc nie raz miałem wielką ochotę aby odpocząć ale się nie poddałem i w jednym kawałku osiągnąłem METĘ.
Jestem bardzo zadowolony z tego co osiągnąłem bez względu na wynik bo sukcesem okazało się ukończenie mojego pierwszego w życiu maratonu MTB. Rower spisał się znakomicie i zasłużył na duże piwo i solidne mycie z woskiem.


Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Objazd trasy przed Maratonem

Piątek, 7 września 2012

27.54 km, 0.00 km teren, 02:09 h, 12.81 km/h, maksymalnie: 45.30 km/h, temperatura: 22.0 ºC, rower: Kross

Na dzisiaj zaplanowany jest objazd trasy wraz z oznakowaniem. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie i nic nie wskazywało na to aby coś miało się zmienić. Prawdę mówiąc miałem mieszane uczucia zwłaszcza po tym jak wczoraj miałem przedsmak tego co nas może czekać. Rozpoczął się stromy kilku kilkometrowy podjazd pod górę który wycisnął ze mnie spore ilości potu ale na szczęście co kawałek robiliśmy postój na oznakowanie trasy i to dawało małe chwile na odpoczynek oraz zrobienie kilka fotek. Czym dalej jechaliśmy trasa stawiała coraz większe wymagania techniczne w postaci urozmaiconego podłoża w postaci ostrych kamieni i luźnego szutru gdzie poruszanie stawało się nie lada wyzwaniem. Na szczęście po dojechaniu na szczyt kilkadziesiąt minut przerwy na odpoczynek i wypicie chłodnego regionalnego browarka. Dalej jeszcze kilka podjazdów i pojawiła się panika i blady strach jak tu zjechać po takich wielkich stromych kamieniach i nie zaliczyć wywrotki aby nie doznać kontuzji. Małymi krokami udało się dotrzeć do dalszych etapów trasy gdzie łatwo nie było ale jestem w pełni zadowolony , że udało mi się pokonać swoje słabości i walkę ze strachem osiągając cel.















Dojazd do mety okazał się stromym zjazdem trawersem obfitującym w niezliczoną ilość ostrych zakrętów gdzie obręcze robiły się gorące od hamowania. Na pewno jest kilka elementów do poprawienia jak choćby technika jazdy ale myślę , że uda mi się to poprawić bo jutro nie będzie odpoczynku na trasie tylko walka z czasem.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Przełęcz Salmopolska

Czwartek, 6 września 2012

34.78 km, 0.00 km teren, 01:51 h, 18.80 km/h, maksymalnie: 62.30 km/h, temperatura: 17.0 ºC, rower:

Bez większych komplikacji dotarliśmy do Wisły aby podjąć się wyzwania jazdy po górach. Prawdę mówiąc jest to moja pierwsza przygoda na rowerze w takim terenie i mam nieco lekkie obawy czy aby podołam temu wyzwaniu. Po załatwieniu wszelkich formalności związanych z zameldowaniem wspólną decyzją postanowiliśmy ruszyć na małą przejażdżkę po górach. Kolega Paweł zaproponował wjazd na Przełęcz Salmopolską położonej na trasie z Wisły do Szczyrku na wysokości 934 m.n.p.m. Początkowo szło całkiem znośnie i niby pod górę ale dawało się radę ale około siedmiu kilometrów przed samym szczytem rozpoczął się mozolny podjazd trawersem z prędkością 8-12 km/h na najniższych przełożeniach. Przyznaję , że miejscami miałem wielką ochotę zsiąść z roweru i odpocząć bo brakowało mi oddechu i pot zalewał mi oczy jednak ku mojemu zdziwieniu z kolejnym pokonanym kilometrem jazda sprawiała mi coraz większe zadowolenie ponieważ widoki krajobrazu w zupełności rekompensowały mi zmęczenie. Na szczycie nie mogłem uwierzyć ,że w końcu się udało osiągnąć cel i pokonać wszelkie swoje słabości.













Byłem bardzo dumny z tego co osiągnąłem tym bardziej , że to był mój pierwszy tak długi podjazd rowerowy. Niestety niezbyt długo podziwialiśmy widoki bo słońce chyliło się ku zachodowi i robiło się chłodno więc zaczęliśmy szybki zjazd ze sporymi prędkościami gdzie przyznam , że miałem czasami serce w gardle bo dłonie bolały od trzymania klamek hamulcowych. Na dole spałaszowanie pysznej pizzy z domowego wyrobu i powrót do ośrodka.

Komentarze 4
____________________________________________________________________________________________________

Po południu

Wtorek, 28 sierpnia 2012

83.39 km, 0.00 km teren, 03:14 h, 25.79 km/h, maksymalnie: 48.70 km/h, temperatura: 22.0 ºC, rower: Kross

Wspólnie z Hubertem postanowiliśmy zrobić małą rundę wkoło komina jako , że wygospodarowaliśmy trochę czasu po południu. Całkiem znośna pogoda dawała niezłego kopa bo nawet lekko wiejący wiatr nie mógł na m przeszkodzić. Po dotarciu do Dobrej wspólnie ruszyliśmy w kierunku Chociwla przez Tucze , Bród gdzie docieramy bez przeszkód i obowiązkowo odwiedzamy miejscowe jezioro po czym jedziemy w kierunku Maszewa i dalej do domów. Prawdę mówiąc nie było czasu na zrobienie kilku fot bo wycieczka okazałą się (jak zwykle) treningiem.

Komentarze 0
____________________________________________________________________________________________________

Świdwin

Piątek, 24 sierpnia 2012

125.15 km, 0.00 km teren, 05:07 h, 24.46 km/h, maksymalnie: 58.60 km/h, temperatura: 17.0 ºC, rower: Kross

Celem dzisiejszej wyprawy było zwiedzanie zamku w Świdwinie gdzie w towarzystwie niezawodnych kompanów Huberta i Seby postanowiliśmy się wybrać. Z nowym napędem jazda odbywała się w mocnym tempie i wszystko byłoby fajnie gdyby nie dopadająca nas mżawka co jakiś czas , kilka postojów po drodze na drobne regulacje przerzutki i uzupełnienie zapasów energii. Na miejsce docieramy bez problemu i niezwłocznie zabieramy się do zwiedzania zamku i dzięki uprzejmości personelu udaje się schować rowery w bezpiecznym miejscu. Na wieży kilka minut oddechu i podziwianie panoramy miasta po czym wąskimi korytarzami schodzimy na dół. Po wysłuchaniu emocjonującej legendy na temat zamku udajemy się na zwiedzanie miasta i poszukiwanie lokalu serwującego jedzenie gdzie mimo sprzecznych informacji od mieszkańców udaje się nam znaleźć lokal gdzie zamawiamy po kebabie z frytkami. Muszę przyznać , że porcja dość spora ale w smaku jak na mój gust niezbyt zjadliwa i ciągle będę powtarzał , że kebaby powinni robić ludzie którzy się na tym znają czyli Turcy.















Chciał nie chciał trzeba było udać się w drogę powrotną do domów w strugach deszczu opuszczamy ciekawe miasto i jedziemy w kierunku Łobza. Po drodze odczuwam dolegliwości żołądkowe po zjedzeniu kebaba i pogarsza się moje samopoczucie ale na szczęście po dojechaniu do Łobza kupuję butelkę coli i powoli odzyskuję wigor. Jednak pożywna butelka postawiła mnie na nogi i bez większych problemów docieramy do domów.

Komentarze 2
____________________________________________________________________________________________________